środa, 26 czerwca 2013

Macierzynstwo bezkompleksowo!

Ja po prostu nie jestem jeszcze na to gotowa", uslyszalam z ust mojej kolezanki z pracy, kilka dni temu, podczas rozmowy dotyczacej posiadania dzieci. "No wiesz, ty juz jedno masz, wiec latwo Ci mowic. Podjelas juz ta trudna decyzje, bylas gotowa" Myslalam, ze umre ze smiechu na miejscu, tam w siedzibie naszej firmy..... "Czloweku gotowa? O czym ty mowisz! Ja sie zorietowalam, ze jestem w ciazy w 10 tygodniu, i po ogloszeniu tej nowiny przez ginekolog, omalo nie przezylam zalamania nerwowego :)" Czy mozna byc gotowym? Czy zycie z dzieckiem radykalnie odmienia nas i nasz stosunek do swiata? Czy bedziemy nadal soba? Czy bycie mama jest misja naszego zycia? Czy nasze zycie bedzie nadal naszym? Te i inne pytania, placza sie w glowach miliona mlodych kobiet na swiecie....Wiadomosc o ciazy spadla na mnie jak grom z jasnego nieba. Nie oczekiwalam tej wiadomosci, i nawet na chwile nie przyszlo mi na mysl, ze moja opozniona miesiaczka, moze byc spowodowana czyms innym niz stresem i czestymi podrozami. A jednak natura okazala sie silniejsza.... Pierwsze miesiace ciazy, byly trudne pod wzgledem psychicznym, ale rowniez fizycznym. Obawialam sie, ze nic juz nigdy nie bedzie tak samo. I mialam racje..... Jest tylko lepiej!!!!




Moje prawdy na temat maciezynstwa.

1) Ja, dziecko, maz.... czy to nie trojkat? Co z naszym zwiazkiem? - no coz, trzeba przyznac, ze pierwsze tygodnie czasami nawet miesiace zycia dziecka, to dla zwiazku prawdziwa hustawka emocjonalna. Ty kochasz malenstwo i partnera, on kocha dziecko i Ciebie, a to male kocha tylko mleko o kazdej poze dnia i nocy. Niejednokrotnie, dziecko wyladuje miedzy Wami w lozku, poniewaz ma kolki, skoki rozwojowe lub tysiace innych problemow. Swoja uwage skupiamy czesto na dziecku, calkowicie zapominajac o jego tacie. No coz, nie jest on tak slodziutki i milutki jak jego potomek :) To jednak ulega poprawie, gdy malenstwo przesypia noce (lub chociaz ich czesc!) i spokojnie odpoczywa w swoim lozeczku, a nie w Twoich ramionach. Badania naukowe mowia, ze najpozniej w szostym miesiacu od narodzin, rozchwianie emocjonalne matki sie stabilizuje, i jest ona wtedy gotowa, by ponownie zainteresowac sie swoim partnerem. Moim pomyslem na podtrzymaniem ducha naszego zwiazku sa piatkowe wieczory we dwoje. Gdy Lilianka idzie juz spac, my otwieramy butelke czerwonego wina, wlaczamy muzyke, zamawiamy sushi i po prostu rozmawiamy.... I jestesmy we dwoje, tylko we dwoje....

2) Przyjaciele mnie opuszcza... - to zalezy od tego jakich sie ma przyjaciol! Ale wiekszosc z nas, otacza sie ludzmi, ktorzy sa do nas samych podobni. I najciekawsze jest to, ze gdy jedna zaprzyjazniona para zdecyduje sie na dziecko, kolejne pojda jej przykladem. Gdy jedna z moich przyjaciolek oglosila swoja ciaze trzy lata temu, nastapil przelomowy moment w moim otoczeniu. Dzieciaki wysypalo jak grzyby po deszczu... Teraz praktycznie kazda para  ma dziecko!

3) Moje cialo, to juz nie to samo... - no jasne ze nie. Ale gdy mialysmy 15 lat bylo inne niz gdy mialysmy 25 lub 35! Nasze cialo sie zmienia (niestety) i jest to nieuniknione. Tak wiec ciaza jest tylko kolejnym etapem tych zmian.... Ja osobiscie przytylam 23 kilo i wygladalam jak prawdziwy kaszalot. Zamiast biustu mialam dwa wielkie melony, kostki polaczyly sie z lydkami w jeda calosc, a zyly na calym ciele uwydatnily sie jak u jakiejs narkomanki.... ach, szkoda slow. Ale po porodzie, udalo mi sie doprowadzic swoje cialo do pozadku. Nie mowie, ze bylo latwo, ale udalo sie!!!

4) Bedac mama cofam sie w rozwoju intelektualnym. - jak by to powiedziec, a nie sklamac. Przykra prawda jest taka, ze trudno jest wygospodarowac chwile na ciekawa ksiazke, ze o teatrze juz nie wspomne. Moje aktualne lektury sprowadzaja sie do bajek i wierszykow i to wcale nie Asnyka :) Kilka razy przylapalam sie jak do malej Lilianki, w miejscach publicznych zwracalam sie zwrotami typu "gaga baba nana" robiac przy tym glupkowata mine. Caly problem polega na tym, aby przy dziecku zachowywac i bawic sie z nim wedlug jego poziomu, ale wsrod doroslych ponownie stac sie kobieta inteligentna. Uwazam, ze wazne jest aby znalesc sobie jakies zajecie z dzieckiem nie zwiazane (jesli nie wracacie do pracy) w towarzystwie ludzi doroslych i na poziomie. Ale mozecie tez rozwijac sie intelektualnie, w towarzystwie Waszej pociechy. Liliana byla oczarowana muzeum Wikingow w Kopenhadze, a ogladajac zmumifikowanego wojownika, poinformowala nas, ze ten Pan spi ;)

5) W pracy bedzie powazny problem. - Niestety czesto tak bywa, ze w pracy nasza ciaza i nasze dziecko staje sie powaznym problemem dla szefa i otoczenia. Czeste anginy, grypy, zapalenia ucha i ciagle zwolnienia na dziecko nie napawaja firmy radoscia. No coz, ktos jednak musi te dzieci robic, zeby pracowaly na nasza emeryture. :) Na temat wyboru kariera czy dziecko juz pisalam. Temat rzeka, ale prawda, ze czesto maciezynstwo laczy sie z odstawieniem nas na bok, ale maciezynstwo rowniez przynosi wspaniale i oryginalne pomysly!

6) Mniej niz 6 godzin snu, to niemozliwe - A jednak mozliwe. Ja osobiscie jestem najwiekszym spiochem na swiecie, i pierwsze miesiace byly dla mnie po prostu okropne, ale jakos dalam rade. Problem ze spaniem przechodzi, gdy dziecko "zlapie" swoj rytm. Niektore maluchy - znam osobiscie, to nie bajka! potrafia spac nawet do 10 rano (niestety nie moja coreczka)

7) A gdzie ja i moja osoba w tym calym zamieszaniu - Oprocz tego, ze dziecko ma mame to sa rowniez, tata, dziadkowie i babcie, ciocie i wujkowie, a nawet bliscy przyjaciele, czy starsza corka sasiadow, ktora potrzebuje na kino! Tak wiec, nie czujcie sie niezastapione, zostawcie swoja pocieche i biegnijcie do kosmetyczki, fryzjera, lub filharmoni! Waszemu malenstwu tez dobrze zrobi oderwanie sie od waszej spodnicy :)

8) Nie mam instynktu maciezynskiego - A czy ktos kiedys udowodnil ze istnieje cos takiego? Mnie sie wydaje,ze  mama sie nie rodzimy, mama sie stajemy z czasem, metoda prob i bledow, sukcesow i porazek, dzieki wlasnym doswiadczenia, ale rowniez porada innych. Uczymy sie jak nia byc, w taki sam sposob jak jezdy na roweze, plywania, czy pisania. Raz przyswojone, na zawsze zostaje nam w pamieci i staje sie automatycznym i bezwarunkowym odruchem. 

9) Nie lubie dzieci - Ja tez nie, i co z tego? Dzieci innych osob mnie denerwuja, rozpraszaja, draznia.... Ale Lilianka to co innego. To moje dziecko, ktore kocham ponad moje zycie, to czesc mnie samej! Nie musisz lubic dzieci, aby byc wspaniala, czula i kochajaca mama. Przynajmniej ja tak uwazam.

10) Nie jestem jeszcze gotowa - I nigdy nie bedziesz! Tak mi zawsze odpowiadala moja mama, i miala calkowita racje. Zawsze bedzie cos, co stanie na przeszkodzie, awans, kredyt, przeprowadzka...  Po prostu rzuc sie na gleboka wode, podejmij ryzyko, a zobaczysz ze warto!!!


Zwiedzanie Kopenhagi z Lilianka!

wtorek, 25 czerwca 2013

Dzieci dwujezyczne, czyli czy Lilianka jednak "wyjdzie na ludzi???"

Tak jak pisalam na mojej facebookowej stronie, w piatek udalam sie na calodzienne wyklady, przy Uniwersytecie Boulognskim, dotyczace dzieci dwujezycznych oraz ich rozwoju. Po pirwsze to chcialabym serdecznie podziekowac Faustynie Mounis, ktora prowadzi rewelacyjnego bloga, wlasnie na temat takich dzieciaczkow, poniewaz to ona poinformowala mnie o tej ciekawej konferencji. Ci ktorzy nie byli, niech baaardzo zaluja. Wyklady zostaly poprowadzone w kilku blokach tematycznych, przez znanych i miedzynarodowych profesorow nauk w tej dziedzinie. Prezntowali oni, najnowsze wyniki badan, dzielili swoja wiedza, ale przede wszystkim swoimi doswiadczeniami w pracy z rodzinami dwu i wielojezycznymi. Mimo ze konferencja miala poldloze bardzo naukowe, a ja jestem blondynka, dalam rade i wyciagnelam z niej iteresujace i podbudowujace mnie na duchu wnioski. Mnie i pewnie mnostwo innych mamusiek, ktore borykaja sie z nauka i wychowaniem dwujezycznych maluchow. Tak wiec, po pierwsze jezyk to nie wszystko! Liczy sie caloksztalt wychowania dzieciaczka. Jesli mieszkajac we Francji, w Angli czy Niemczech, bedziecie mowic do swojega maluszka po polsku, nie robiac nic w kierunku, aby zapoznal sie z naszym krajem i jego kultura, to niestety to moze nie wystarczyc. Tak wiec, nalezy pamietac o tym, ze znajomosc jezyka, jest scisle powiazana ze znajomoscia danego Panstwa. Czeste wyjazdy na wakacje do dziedkow, ogladanie bajek lub czytanie ksiazeczek po polsku, spotykanie sie z innymi malymi dziecmi mowiacymi danym jezykiem, wzmocni przywiazanie malenstwa do Waszego jezyka. My z Lilianka, odwiedzamy babcie i dziadka w Polsce, lub Ci przyjezdzaja do nas regularnie, i dosc czesto. Wspolnie z mala, a nawet jej francuskim tatusiem ogladamy rozne bajeczki po polsku, ostatnio Lilianka zakochala sie w Misiu Uszatku. Co wieczor, czytam jej opowiadanie po polsku, sluchamy polskich piosenek, a hietem jest Pan Tik Tak.(hmmm, ostatnim wielkim hitem jest tak na prawde Get Lucky!!! Ale to nie jest zwiazane z tematem! :) W kapieli, w kuchni lub na spacerze, pokazujemy znajdujace sie w okol nas przedmioty i nazywamy je w jednym i drugim jezyku. Ona po francuski, a ja po polsku.... Spotykamy sie z moja przyjaciolka Ania i jej mala coreczka, aby Lilianka slyszala, ze nie tylko przez telefon rozmawiam w ojczystym jezyku. Chodzimy do kosciola ze Swieconka, a zima jemy zupy i pierogi. Po prostu, mimo wielu francuskich obyczajow, staramy sie podtrzymac nasza polskosc, zachowac korzenie, i w jakis sposob podtrzymywac tradycje. Kolejnym ciekawym tematem, ktory zostal poruszony, to sila przebica danego jezyka. Kiedys, uwazano, ze kazdy rodzic powinien, mowic w swoim ojczystym jezyku, tak ay dziecko rozroznialo przynaleznosc rodzica, do danej gupy jezykowej. Dzis odchodzi sie od tego pomyslu, poglady na ten temat ulegly radykalnej zmianie. Coraz czesciej wspomina sie o tym aby wspomagac slabszy jezyk, tak wiec moje drogie czytelniczki, nadchodzi czas aby francuzcy tatusiowie sie wykazali i zaczeli spiewac kolysanki w naszym jezyku :) A tak na powaznie, to na prawde chodzi tu o wsparcie ze strony taty, aby on tez w miare mozliwosci zwracal sie do dziecka po polsku, nawet jesli zaslob jego slow jest bardzo ograniczony. Nastepna bardzo ciekawa informacja jest to ze nasze maluszki po prostu ida na latwizne!!! Czesto decyduja sie mowic w obcym jezyku, gdyz wymowa jest latwiejsza niz w jezyku polskim. I tu niestety nic nie poradzimy... Ach....To co dla nas wydaje sie oczywiste, dla innych jest bardzo skomplikowane....Na koniec kazdego wystapienia, zawsze mowiono oczywiscie, aby sie nie poddawac i byc wytrwalym. Tak wiec nie poddaje sie i bede wytrwala. Lilianka za chwile juz leci do Polski na wakacje, gdzie powinna poczynic spore postepy, jak mowiono na wykladach, a ja bede trzymac kciuki!!!!!

Wam rowniez zycze wytrwalosci oraz postepow w rozwoju i nauce Waszych dzieci!!!
I aby pomoc Wam w zdobywaniu nowych wiadomosci, oraz informacji na temat pracy z Waszymi malenstwami polecam Wam dwa rewelacyjne blogi, ktorych jestem stala czytelniczka:

i jej bliska kolezanka, oraz wspolpracowniczka
Elzbieta Lawczys http://dwujezycznosc.blogspot.fr.com


czwartek, 20 czerwca 2013

Blogowe lancuszki? - czemu nie!!!

Nie wiem co to za simieszna gra blogowa, ale stwierdzilam ze nie bede sie zachowywala wyniosle i tez w nia zagram :) Dostalam w ciagu dwoch tygodni, az szesc emaili, od czytelniczek z pytaniami na ktore powinnam odpowiedziec, a oprocz tego pokazac moja torebke i jej zawartosc :))) Co do pytan to chyba odpowiem bez problemu, ale zawartoc mojej torebki, hmmmmm? Jeden wielki bajzel. Okej, jesli Was interesuje kim jestem to czytajcie dalej, jesli uwazacie to za nudy to dla pocieszenia dodam, ze pracuje nad postem na temat weekendu dla zakochanych w Paryzu, ktory pojawi sie na blogu juz wkrotce!!! Co do lancuszka, to bede bezczelna i z tych szesciu emaili  (prawie 50 pytan), wybiore sobie sama pytania ;)))

1. Szknanka do polowy pelna czy pusta? - zalezy od dnia, humoru i nastroju, ale w wiekszosci pelna :)
2.Jak nazywala sie Twoja pierwsza milosc (nie liczac Martina oczywiscie)? -  Acha! Czytelniczka siledzi blog, ok przyznam sie najpierw byl Robbie Williams, nastepnie Nick Carter, a skonczylo sie na Leonardo DiCaprio. Kolejnym byl juz Martin :)))) Obciach... Ej wszystkie kiedys bylysmy nastolatkami. A Wy? Na pewno bylo albo New Kids, albo N'Sync albo cos jeszcze :)))
3. Gdybys jeszcze raz mogla przezyc swoje zycie, czy cos bys zmienila? - Raczej nie, no moze tylko z X nie zostalabym tak dlugo, i postaralabym sie lepiej dobierac swoje znajomosci ..... I mniej wydawac zarobione pieniadze. Ech, bylo minelo. Trzeba zyc przyszloscia!!!!
4. Ulubiony film - coz niestety tu Was moze rozczaruje, ale ambitne kino do moich ulubionych nie nalezy :) Kocham "Powroty do przyszlosci", "Harrego Pottera" "Love actually" wszystkie komedie romantyczne z Meg Rayan, "Rodzina Surykatek (uwielbiam filmy przyrodnicze!!!), i od niedawna do mojej list top ten dolaczyla saga "Zmierzch" (to moja czesc buntujacej sie nastolatki)
5. Gory czy morze? - Jak bylam dzieckiem  to byly gory, dzis jestem leniwa i kocham wylegiwanie sie na plazy. A wiec morze, najlepiej Karaibskie :)
6. Kiedy Lilianka bedzie miala rodzenstwo? - Eeeee, poprosze o kolejny zestaw pytan :)
7. Czy jestes wierzaca i czy boisz sie smierci? - Tak, jestem osoba  wierzaca, choc wiem, ze nie widac tego. A smierc? Jak kazdy, boje sie jej panicznie, ale bardziej niz mojej wlasnej, boje sie smierci bliskich...
8. Twoj ulubiony alkohol - Jestem abstynentka...... Hahahaha, sama sie smieje :) Ci, co mnie znaja nigdy nie uwieza. Lubie dobry alkohol, ale tylko ten z wyzszej polki. Mieszkam we Francji, wiec kocham szampana i czerwone wytrawne wino!!!!
9. Jak spedzilabys wakacje trwajace caly rok? - Podroz do okola swiata. Kocham podrozowac, w sumie malo o tym pisze na blogu, ale podroze to moje zycie i pasja. Jedyny kontynent na ktorym jeszcze nie bylam to Australia. Na podroze wydam ostatni grosz, to cale moje zycie!!! Jestem absolutna fanka Azji!!!
10.Najwazniejsza czesc Twojego stroju to...? - Uwielbiam torebki, markowe i luksusowe, a poniewaz absolutnie mnie na nie nie stac, dostaje je w prezencie od mojego hojnego meza :)
11. Obiad czy kolacja? - dla zdrowia obiad, dla atmosfery i rozrywki kolacja :) Koniecznie z winem!
12. Lubisz czytac? Jesli tak to co? - Ostatnio na fejsie, ktos wrzucil obrazek z haslem " jesli czytanie odchudza, to powinnam wygladac jak szparaga" i zgadza sie. Ja ostatnio przytylam, poniewaz od kwietnia nic nie przeczytalam :(  Uwielbiam klasyczna literature angielska, takie tam love story :) lubie poezje Asnyka i proze Williama Whartona. Lubie oryginalnosc  Jacka Keouraca, i akcje w napiecu Harlana Cobena. Lubie zroznicowana literature. Od lat jestem wierna fanka serii komiksow "Thorgal" i marze, aby kiedys poznac autorow!!!
13. Co jest Twoim problemem zyciowym? - problemy sa rozne, w zaleznosci od chwili. Aktualnie jest to slaba znajomosc jezyka polskiego u Lilianki. Mimo wszystkich staran, mala mowi tylko po francusku, a ja mam juz absolutna obsesje na tym punkcie.... Jutro wybieram sie na warsztaty zwiazane wlasnie z dziecimi dwujezycznymi. Moja blogowa kolezanko Faustyno, uwaga nadchodze!!!
14. Twoj ideal faceta - hmmmm, inteligentny, zabawny, dowcipny, rozrywkowy, czuly, namietny, odpowiedzialny, przystojny.... po prostu Martin :))))
15 Wrzuc jakas swoja fotke! - Ok, ale nie mowcie Martinowi!  otoLilianka i ja :) Wakacje w ubieglym roku na Dominikanie :)





środa, 19 czerwca 2013

Zycie w realu i w "reality"

 Z powodow zdrowotnych, wczorajsze popoludnie spedzilam w domu. Postanowilam po raz pierwszy od wielu tygodni, wlaczyc telewizor i wyciagnac sie na kanapie o godzinie szesnastej. Wiedzialam, ze mam cale dwie godzinki dla siebie, zanim Lilianka wroci z niania do domu. Wzielam do reki pilota i nacisnelam na guzik..... Na jednym z kanalow, barwnie ubrani i opaleni sloncem mieszkancy Marsylii, zajmowali piekna wille w Meksyku. Dziewczyny przechadzaly sie pol nagie po pokojach, a chlopcy dzielnie prezyli muskulature przed kamerami. Rozmowy skladaly sie ze zdan prostych, slownictwo bylo ograniczonye do trzech przymiotnikow i dwoch epitetow, rzeczowniki zastepowane slowem "truck" (w wolnym tlumaczeniu "cos") Ogolem Ci mlodzi ludzie reprezentowali soba bardzo niewiele.... Zmienilam kanal, a mimo to mialam wrazenie, ze wciaz ogladam to samo. Tym razem grupa wylansowanej mlodziezy, klocila sie miedzy soba. Z kontekstu wywnioskowalam, ze sa to dawni uczestnicy roznego rodzaju programow, ktorzy stali sie chwilowymi celebrytami. Zaproponowano im wiec wielka i piekna wille w Los Angeles, a oni miel probowac swoich sil jako aktorzy i piosenkarze w Miescie Aniolow. Nie wiem, czy dadza rade cokolwiek osiagnac, gdyz po pieciu minutach programu, zrozumialam, ze poziom ich znajomosci jezyka angielskiego byl rowny zeru. Tak naprawde, jedyne co robili, to klocili sie miedzy soba, i rywalizowali o swoje wzgledy... Kolejna zmiana kanalu, i kolejny program, o mlodych ludziach, dziwnie ubranych, z dziwnymi fryzurami, i mowiacych dziwnym jezykiem. A nie, to tylko slang, przepraszam, potrzebowalam chwilke, aby zrozumiec. Tym razem ta wesola grupka, miala jakies sekrety, i jedni mieli odkryc sekrety drugich. Po kilku minutach, odgadlam sekret wszystkich uczestnikow show, oni po prostu nie maja mozgow!!!! :)))



Przezylam zalamanie.... Ja tez ogladalam Wielkiego Brata w wersji Francuskiej, pamietam, ze uczestniczka pierwszego sezonu wywolala skandal, bo pokazala biust na ekranie w edycji na zywo. W drugim sezonie inna kandydatka, klnela jak szewc, a jej wspollokator, nie chcial sie przyznac oficjalnie ze jest gejem. Gazety rozpisywaly sie o tym tygodniami. W koncu wygral program i nadal nic nie wiadomo o jego seksualnosci. Dawni kandydaci tez szokowali i bulwersowali opinie publiczna. Rowniez chcieli byc slawni, stac sie celebrytami i byc zapraszani na "swiaowe salony", ale tamci ludzie mieli na pewno wiecej rozumu niz aktualni uczestnicy reality show. Nie uwazam za zle, tworzenie tego typu progamow, w koncu mieszkamy w wolnym panstwie i nie kazdy ma ochote ogladac ambitne kino, sluchac klasycznej muzyki lub czytac poezje. Czasami mamy ochote sie wyluzowac ogladajac cos mniej inteligennoego, sluzacego tylko i wylacznie rozrywce. Uwazam, ze nie ma nic w zlego w tym, ze chcemy "podgladac" ludzi i to jak zyja, jesli oni sa na tyle odwazni aby sie wyeksponowac. Ale prosze wszystko ma swoje granice, wpuszczajac na antene bande odmuzdzonych, chamskich, wulgarnych nastolatkow nie zdzialamy nic pozytywnego. Jaki przyklad pokazujemy ogladajacej to z wypiekami na twarzy mlodziezy. Nie chce moralizowac, bo nie od tego jestem. Jako osoba dorosla i dojrzala, swiadomie wybieram programy telewizyjne, a przede wszystkim nie biore za rzeczywistosc, tego co widze na szklanym ekranie. Niestety nie da sie tego powiedziec o nastolatkach, ktore mysla ze to wlasnie tak wyglada doroslosc. Napompowane biusty i usta, wlosy odbarwione na platyne, sztuczne paznokcie w krwistych kolorach, spodniczki ledwo zakrywajace stringi, i bluzki z dekoltami do pepka...... a z ust co drugie slowo kur..a, a co trzecie ch..j. Tak wyglada typowa kandydatka bioraca udzial w tego typu przygodzie. Podczas edycji, "zokocha sie " (czytaj zaliczy) conajmniej trzech wspolokatorow, a czwartego poslubi. Bo juz nawet zwiazek malzenski dwojga ludzi nie stanowi swietosci... Mlodzi mezczyzni, napakowani sterydami, pokryci tatuazami, i posiadajacy kolczyki w najrozniejszych czesciach ciala..... A to wszystko odbywajace na tle dymu papierosowego i alkoholowych oparow.....Od rana do wieczoera bezcelowe przemieszczanie sie z kata w kat, a w nocy huczne imprezy i zazbawy... Nie wiem jak tego typu programy wygladaja w Polsce, mialam tylko okazje obejrzec kilka odcinkow TopModel, ktore uwazam za kwintesencje glupoty i upodlania mlodych dziewczat przez jury ( nie mowie tu o Joannie! ktora osobiscie uwielbiam za przerysowanie i landrynkowosc!) Ale to chyba wlasnie o to chodzi w aktualnej reality tv, o mieszanie ludzi z blotem, manipulowanie nimi, pokazywanie ich glupoty. Im bardziej wulgarnie i szokujaco tym lepiej... Szkoda tylko, ze fani tych programow to w wiekszosci nastolatkowie nie odrozniajacy realu od "reality"......

wtorek, 18 czerwca 2013

Paris, je t'aime!

Kocham Paryz, zawsze kochalam to miasto... Juz gdy jako mala dziewczynka ogldalam filmy gdzie w glownej roli wystepowala stolica Francji, czulam ze jakas dziwna sila przyciaga mnie jak magnez do tego miasta. Pamietam, ze w latach dziewiecdziesiatych, moja kuzynka Beata, wyjechala ze swoja przyjaciolka i jej rodzicami na wakacje do Paryza. Gdy po powrocie ogladalam jej zdjecia, gdzies po cichu mowilam sobie "tez tam pojade". Pamietacie czasoismo "Mickey Mouse"? Na koncu zawsze byla do wygrania wycieczka do Disneylandu, zawsze startowalam w konkursie, ale nigdy nie wygralam..... Aktualnie mieszkam w Paryzu juz od 13 lat. W Disneylandzie bylam raptem trzy razy... Ach, nie doceniamy tego co mamy na codzien :)
Ale dlaczego o tym wszystkim pisze? Gdyz pewnie tak jak ja, kochacie to miasto, marzycie o nim, pragniecie oddychac jego powietrzem. I po mimo, ze jest tysiace powodow, dla ktorych nie lubicie Paryza, to tak jak ja w glebi serca nie mozecie bez niego zyc.... Kocham Paryz.....




Kocham Paryz...... poniewaz jest to miasto w ktorym kazdy moze byc soba, i nikt sie nie bedzie o to czepial. Mozesz byc gejem czy lesbijka, a nawet transseksualista i nadal wszystko jest ok. Mozesz byc samotna matka, z trojka dzieci, a kazde z nich jest innego koloru skory, i tez wszystko pozostaje w normie. 

Kocham Paryz.... za styl i mode. Paryzanie w wiekszosci nie chodza ubrani, lecz przebrani :) Mozesz zalozyc adidasy do garnituru, kurtke puchowa i japonki, lub szorty i futrzane buty i nikt, ale to absolutnie nikt nie zwroci na to uwagi.Gdy kilka lat temu moja mama w srodku zimy kupila slomkowy kapelusz w Galerie Lafayette i nie miala co z nim zrobic, postanowila go po prostu zalozyc na glowe. Przemaszerowala wiec pol miasta w futrze i slomkowym kapeluszu w lutym. Nikt nie obrocil za nia glowy, nikt nie pokazywal jej palcem. Afrykanczycy i Hindusi chodza po ulicach w swoich tradycyjnych strojach, i jestem przekonana, ze gdybym zalozyla stroj Lowicki, to pewnie tez nie wzbudzilabym zadnej sensacji.

Kocham Paryz.... gdyz nigdy nie wiadomo w jakim jezyku bedzie toczyla sie rozmowa przy stoliku obok. Twoi przyjaciele mieszkajacy w Paryzu, nie zawsze so Francuzami. Przebywa tu mnostwo obcokrajowcow takich jak ja. Dzieki temu latwiej Ci sie odnalezc, poznac nowych ludzi, nawiazac znajomosci. Twoje horyzonty sie poszerzaja, poznajesz inne kultury, obyczaje.

Kocham Paryz..... poniewaz o 11 w nocy, mozesz bez problemu zamowic kolacje w restauracji, kolo 01 udac sie na drinka, a po 02 wyskoczyc do klubu na calonocna impreze. Zycie Nocne Paryza, jest na prawde nocne! A nawet jesli o 6 rano, zamkneli Ci dyskoteke, a ty nie wiadomo jakim cudem masz ochote jeszcze sie pobawic, to bez problemu znajdziesz jakies After Party!!!

Kocham Paryz..... za muzea!!! Wystawy stale, ale rowniez te tymczasowe. W Paryzu znajdziesz takie perelki jak Muzeum Mody, Muzeum Medycyny, Muzeum Wesolych Miasteczek, czy Muzeum Seksu! I jak tu sie nudzic w weekendy. 

Kocham Paryz.... za SOLDY!!!! Dwa razy w roku, moja karta platnicza sie wypala, a bankier dzwoni z krzykiem! A tak powaznie, wyprzedaze w Paryzu to na prawde cos niesamowitego. Po trzeciej przecenie mozesz znalezs bluzeczki w Zara czy Naf Naf po 5 euro. Wyprzedaze dotycza rowniez innych rzeczy jak naprzyklad mebli, poscieli, dekoracji, czy akcesorii kuchennych. Nawet zastawe stolowa mozesz kupic o 70% taniej niz jej pierwotna cena.


Kocham Paryz.... za kawiarenki, kafejki i ich tarasy. Za cafe creme, ktore mozna pic rano i wieczorny aperitif. Za restauracje, ktore wystawiaja stoliki na ulice, a ty jedzac swoj posilek ogladasz przechodniow, a oni zawartosc Twojego talerza.

Kocham Paryz.... za to wszedobylskie Metro, znajdujace sie na rogu prawie kazdej ulicy. Dzieki czemu szybko i sprawnie przemiaszczasz sie po miescie, unikajac korkow. A przy okazji mozesz posluchac muzyki klasycznej :))) ( filmik na facebooku)

Kocham Paryz.... za jego piekne i zabytowe kamienice, zielone parki i skwerki, i piekne zabyki. Te bardziej i te mniej znane. Nie tylko Wieza i Luk sa do podziwiania. Paryz posiada wiele innych magicznych miejsc, znanych bardziej tutejszym. Napisze o nich juz w najblizszym wpisie.

Kocham Paryz....poniewaz mimo wielu zmain, Paryz pozostal Paryzem. Jest miastem artystow i zakochanych. Swiatowa stolica mody, kultury i sztuki. Jest w rankingach najbardziej rozrywkowych i najpiekniejszych miast swiata. I uwazam ze, wcale, ale to wcale nie jest przereklamowany....

A wy? Za co kochacie Paryz?!?


piątek, 14 czerwca 2013

Les Parisiennes... - prawdziwe paryzanki

Jestem Polka, jestem Lodzianka, i aktualnie jestem rowniez Paryzanka...... na emigracji. Oposcilam  Paryz prawie trzy lata temu, majac smialosc i cywilna odwage wyprowadzic sie na "banlieue" czyli przedmiescia. Po prawie dziesieciu latach mieszkania w centum mojego ukochanego miasta, zgrzeszylam i jednoczesnie zdradzilam sama siebie. Wyprowadzilam sie po za  "periferique" czyli paryskia obwodnice... Jesli w Twoim adresie domowym, kod pocztowy nie zaczyna sie na 75, to poprostu przepadlas. Stalas sie kolejna Paryzanka na emigracji...

Paryzanka mozna sie urodzic, ale tak naprawde paryzanka sie staje z czasem. Sa to dlugie lata nauki zwiazanej ze zdobywaniem doswiadczen. Nie tak latwo paryzanie akceptuja obcych. Mnie sie udalo, i teraz jestem jak jedna z nich. Laleczka wyjeta z tej samej paryskiej matrycy....


Paryzanki maja ciezkie zycie.... Po pierwsze, zyja w ciglym strachu, ze kiedys beda musialy wyprowadzic sie na przedmiescia, tak jak ja to uczynilam. Obawiaja sie tego, ze gdy taka zaistnieje sytuacja inni (paryzanie) beda je uwazac za dziewczyny z prowincji, a co za tym idzie zmieni sie ich status spoleczny.
Paryzanki zyja w wiecznym stresie. Zaczyna sie to juz rano, przy doborze stroju, bo przeciez moze sie okazac ze kolezanka z biura zalozy rowniez czerwona bluzke z Zary, kupiona na ostatnich wyprzedazach. Paryzanki, martwia sie ciaglymi strajkami/wypadkam/zamieszaniami zwiazanymi z paryskim metrem. Nie ma dnia, aby na ktorejs z lini nie doszlo do jakiegos incydentu. Co za tym idzie, Paryzanka spozni sie do pracy, a przez to cale zamieszanie, o zgrozo, braknie jej czasu na"cafe creme" w pobliskiej kawiarni. A wiadomo, dzien bez kawy, dniem straconym. Paryzanka juz od poniedzialku, przezywa stres zwiazany z nadchodzacym (za piec dni) weekendem. Przeciez spedzenie samotnie w kinie sobotniego wieczoru, jest porownywalne z katastrofa nuklearna. Tak wiec juz w porze lunchu ( paryzanka byla w stresie czy znajdzie miejsce na tarasie, bo dzis piekna pogoda i wszystkie stoliki sa zajete) zaczyna telefoniczny i smsowy maraton, obdzwaniajac wszystkie blizsze i dalsze przyjaciolki. Gdy we wtorek po poludniu, okazuje sie ze weekendowy grafik paryzanki jest bardziej napiety niz prezydenta Obamy, ta przezywa stres zwiazany z wyborem lokali na zblizajace sie dni. Tak wiec rozpoczyna poszukiwania ciekawych miejsc, dokonujac oczywiscie rezerwacji. Do srody wszystko powinno byc zalatwione, gdyz paryzanka nie moze sobie pozwolic na stres zwiazany z brakiem miejsc w wybranym przez nia lokalu. Gdy wszystko jest juz zabookowane, dochodzi czwartek wieczor. Od piatku zaczyna sie juz weekend, typowy "casual friday". Przerwa na lunch trwa prawie trzy godziny, a o 17 Paryzanka spotyka sie na aperitif w gronie rownie paryskich przyjaciol. Paryzanka wychodzac w piatkowa, lub sobotnia noc, jest zestresowana kilkoma podstawowymi rzeczami. Po pierwsze, prawdziwi paryzanie, bywaja w prawdziwych "paryskich miejscach", wiec prawdopodobienstwo, ze natknie sie na swojego eksia, jest rownie wysokie jak to ze jutro bedzie padac (w Paryzu, aktualnie pada non stop od prawie trzech miesiecy) Kolejna stresujaca sytuacja jest powrot do domu. Jesli paryzanka, zdecyduje sie na wczesniejsze opuszczenie imprezy, bedzie wracala metrem, jesli to jej oczywiscie nie ucieknie sprzed nosa. Jesli zdecyduje sie na powrot taksowka, to znajac tutejszych taksowkarzy prawdopodobnie bedzie pedalowac na velibie do domu. Ale jesli po kilku drinkach zdecyduje sie na ten srodek transportu, i zostanie zatrzymana przez paryska policje to konsekwencje moga byc calkiem ostre.......Gdy zestresowana Paryzanka, powroci juz samotnie do domu, i otrzyma sms od paryzskiej przyjaciolki, ze ta wlasnie wychodzi z klubu z kopia Brada Pita pod reka, przezyje koncowe i stresujace zalamanie.....
Paryzanka musi jednak pamietac, ze w kazdej z wyzej wymienionych sytuacji, musi wygladac swietnie, modnie, i nosic sie z luzna elegancja....Chodzic na wyprzedaze do Sandro lub Maje, kupowac buty w Colisee de Sacha, ewentualnie Jonaku. Powinna byc koniecznie szczupla, ale nie wolno sie jej glodzic.....Powinna rowniez uprawiac sport, ale lepiej sie do tego nie przyznawac bo to takie malo intelektualne zajecie. Paryzanka natomiast powinna koniecznie chodzic na paryskie wystawy sztuki, czesto wychodzic do teatru, a jesli do kina to tylko na cos ambitnego... Jesli przypadkiem Paryzanka pozna Paryzanina to, powinien on pracowac w garniturze, a jego firma musi sie koniecznie znajdowac w tzw "zlotym trojkacie" w osmej dzielnicy. Jej paryski wybraniec, powinien do pracy jezdzic na skuterze, i jadac lunch w biegu w "salade bars". W weekend, obowiazkowo zakladac polowki od Ralpha z postawionym kolniezykiem, nosic Ray Bany i waskie spodnie. Jesli Paryzanka zdecyduje sie na paryskie dziecko, to powinna pamietac, aby w 3 tygodniu ciazy juz zapisac je do zlobka, najlepiej dwujezycznego. Musi sobie zalatwic znizki do sklepow typu Beaba i Bebecomfort, i poszukac dobrej paryskiej niani...... No i zakupic leksykon imion, aby wynalezc cos oryginalnego typu Sixtine lub Zadig!

Paryzanka musi kochac prayski smog, brudne ulice, i zapchane metro... Paryzanka musi patrzec na Paryz przez rozowe okulary.... Jesli dostosujecie sie do tych wszystkich zalecen, i wielu wielu innych to staniecie sie prawdziwa Paryzanka.....


czwartek, 13 czerwca 2013

Moj Paryz - Saint Germain

Po pierwsze, chce Wam bardzo podziekowac, za wszystkie mile i niezwykle sympatyczne komentarze, ktore otrzymalam w zwiazku z wczorajszym wpisem. Bardzo sie ciesze, ze moj blog nalezy do Waszych faworytow, i ze lubicie mnie czytac. To chyba najpiekniejszy komplement, jaki uslyszalam pod swoim adresem. Jeszcze raz Wam dziekuje, i postaram sie poprawic na przyszlosc, piszac wiecej :)



Paryz, ma wiele pieknych i ciekawych dzielnic. Moja ukochana zawsze byla XVIII, gdyz to wlasnie tam zakwitlo uczucie miedzy mna, a Martinem. I to wlasnie tam, mieszkalismy przez kilka lat naszej szalonej mlodosci. Dzielnica Saint Germain, czyli VI,  do moich ulubionych nigdy nie nalezala, snobistyczne miejsce dla snobistycznych paryzan. Mlodzi i bogaci, udajacy biednych (Bobo) lub starzy i bogaci, ale bardzo skapi... No i oczywiscie tlumy wszedobylskich turystow, co za tym idzie, mnostwo turystycznych restauracji i sklepow z wygorowanymi cenami. Jednak dosc szybko zmienilam opinie na temat VI. Odkad, jest to okolica w ktore pracuje, bardzo ja polubilam. nie stalo sie to jednak natychmias, to byl efekt stopniowego zapoznywania sie z ta dzielnica. Po pierwsze, odkrylam, ze dzieli sie ona na kilka niezaleznych sektorow. Dzis przedstawie wam czesc w okolicach placu Odeon i znajdujacej sie w poblizu  rue de Buci.

Przechadzajac sie waskimi i kretymi uliczkami VI, na pewno traficie na znana i bardzo popularna ulice rue de Buci. Ta malutka uliczka, jest bardzo popularna wsrod mieszkancow okolicy, znajduje sie na niej kilka ciekawych sklepow odziezowych, ale rowniez fajnych lokali. A wiec, jesli zglodniejecie w porze lunchu, to poecam Wam dwa miejsca.

Pierwsze z nich to Boulangeria znanej Paryskiej sieciowki Paul, ktora ja osobiscie uwielbiam. Znajduje sie ona na rogu rue du Buci i 77 rue de Seine. Mozecie kupic tu na wynos sandwicha i skonsumowac go w pobliskim Jardin du Luxembourg. Jesli jednak macie ochote posiedziec na miejscu, to Paul proponuje malutka restauracje, w ktorej karcie znajdziecie wybor przepysznych salatek lub tartinek. Pamietajcie, aby koniecznie zamowic deser, gdyz sa one rewelacyjne. Ja osobiscie uwielbiam eclair au chocolat, ale w menu znajdziecie rowniez smaczne tarty z truskawkami lub malinami, i wiele innych.

Drugie moje ukochane miejsce na lunch to Little Breizh znajdujace sie na 11 rue Gregoire de Tours, ktora odchodzi od rue du Buci. Ta malutka, rodzinna Creperie, jest prowadzona juz od kilku lat prze Claire i jej brata, oboje pochodzacy z Bretani. W Little Breizh, serwowane sa najlepsze tradycyjne nalesniki w Paryzu, na prawdziwym ciemnym ciescie,  pamietajcie aby do picia zamowic koniecznie cidre (lagodny lub wytrawny) Claire mowi doskonale po angielsku, rowniez menu tej malej restauracyjki podawane jest w tym jezyku. Jedynym mankamentem lokalu, jest wieczny brak miejsc :) W porze obiadowej, kolejka zawsze ustawia sie prze drzwiami!





Jesli zdecydujecie sie pozostac w okolicy na kolacje, to polecam Wam przepyszna wloska restauracje Cesar. Prawdziwa pizza na cienkim ciescie, i smaczne pasty, w oryginalnych sosach, a do tego calkiem przystepne cenowo. Przemila obsluga, glosno krzyczaca miedzy soba po wlosku, a szef sali zawsze w radosnym nastroju, co jest tu nieczestym zjawiskiem. Knajpka znajduje sie na 76 rue Mazarine, ulicy, ktora rowniez odchodzi od rue du Buci

W poblizu, na 13 rue Dauphine, jest rowniez rewelacyjna tajska restauracyjka Khao Thai, w ktorej mozecie zjesc oryginalne i zawsze swieze dania kuchni azjatyckiej.  Ja osobiscie uwielbiam i chodze tam bardzo czesto na lunch lub kolacje. Mankamentem lokalu, jest jego wielkosc, gdyz miesci raptem, 20 osob. Restauracja ta ostatnio znalazla sie na liscie dziesieciu najlepszych lokali azjatyckich w stolicy! Pamietajcie wiec o wczesniejszej rezerwacji.



Jesli chodzi o tradycyjna kuchnie francuska, to mysle ze najlepszym rozwiazaniem bedzie restauracja Le Comptoir, znajdujaca sie na 9 carrefour de l'Odeon. Jest to bardzo znany i popularny lokal, wsrod mieszkancow dzielnicy i nie tylko. Prawdziwe Bistro, serwujace pyszne, tradycyjne i prawdziwie francuskie specjaly, ugotowane w nowoczesnej wersji. Cos dla znawcow i smakoszy, lubiacych kulinarne standardy francuskiej gastronomi.



A jesli zalezy wam na czyms w stylu "branche" czyli trendy, to najlepszym rozwiazaniem bedzie znajdujacy sie na 62 rue Mazarine Alcazar. To stylowe i bardzo modne juz od wielu lat miejsce, dzieli sie na restauracje, prywatny salon, i bar. Czesto organizowane sa to roznego rodzaju eventy, jak naprzyklad otwarcie festiwalu fotografii lub sztuki. W weekendy, jest to idealne miejsce aby zjesc kolacje, napic sie drinka i posluchac dobrej muzyki, gdyz DJ zawsze miksuje na zywo!

Po kolacji oczywiscie jakis drink! I tu ponownie polecam rue du Buci, ze swoimi knajpkami. Te rozrywkowe i ciekawe to: Les Etages (znajduje sie pod nr 5) znane ze swoich czerwonych taboretow, i metalowych laweczek, oraz Le Germain (pod numerem 25-27, nalezacy do rodziny Coste, posiadajacej najbardziej trendy miejsca w Paryzu). Na pewno spotkacie w nich mlodych mieszkancow VI, oraz wielu turystow, spragnionych tutejszej atmosfery.

Les Etages


Le Germain

Z podrozy jednak oprocz wspomnien kulinarnych przywozi sie pamiatki! I tu polece wam ksiegarnie Taschen znajdujaca sie na 2 rue de Buci. Ta modna i niezwykle popularna ksiegarnia, ma w swoich zasobach, mnostwo pieknych i przystepnych cenowo ksiazek oraz albumow dotyczacych Paryza. Naprawde, powinniscie tam zajzec, i zapewniam Was, ze znajdziecie tam cos dla siebie.




A na kawe zapraszam do Starbucksa na placu Odeon, przy wyjsciu z metra. Jesli bedziecie tam rano, to moze sie nawet kiedys miniemy, nie wiedzac o tym!!!!








środa, 12 czerwca 2013

Metro, boulot, dodo - czyli brak aktywnosci na blogu

6.45 - Rozowy budzik Hello Kitty przerazliwie sie wydziera... Za oknem jeszcze szaro, i niestety nie zapowaiada sie sloneczny dzien...  Spogladam na siebie w lustro... Lilka zabkuje, kolejna noc zarwana, na glowie siano, a ja sama moglabym straszyc na Halloween i to zupelnie bez przebrania...

6.49 - Stoje pod prysznicem, myje zeby, nakladam szampon, jednoczesnie gole nogi. Piana z wlosow splywa mi na oczy przerazliwie szczypiac, dzieki czemu zacinam sie..... i klne jak szewc....

7.12 - Ubrana w spodnie i stanik, z turbanem na glowie , staram sie umalowac... Martin przepycha sie przy zlewie, gdyz wlasnie wstal, niestety traca mnie i szczoteczka do tuszu laduje centralnie w srodku mojego oka..... makijaz splywa, soczewka do wymiany.....

07.17 - Susze wlosy gdy slysze przez babyphon'a piszczenie Lilianki. Krzycze na Martina, zeby sie pospieszyl i wyjal mala z lozeczka..... Szczotka zaplatuje mi sie we wlosy....

07.20- Pomylilam dezodorant z lakierem do wlosow..... no comment.... wracam pod prysznic...

07.30 - Martin schodzi z Lilianka, zagladaja do lazienki i informuja mnie ze ida jesc.... ja koncze przygotowania, gdyz zalezy mi aby wygladac jak czlowiek....

07.42- wpadam jak szalona do kuchni, biore lyk  herbaty, ktora przygotowal mi Martin, oczywiscie jest goraca, parze sie wiec w jezyk i wypluwam wszystko na podloge.... wybiegam z kuchni z Lilka na rekach, i pedze do jej pokoju.

07.45 - zaczynaja sie negocjacja, czyli jak ubrac i umyc moje kochane dziecko i jednoczesnie go nie zamordowac :) Lilianka testuje jak codzien poziom mojej odpornosci na stres :)

08.10 - po zamieszaniu, krzyku, placzu, tuleniu i buziakach, schodze na dol z mala.... uffff wyrobie sie. Martin krzyczy, ze zniesie wozek pod brame... dobre i to!

08.11 - Zakladam buty i kurtke.... Lilka staje w drzwiach i z promienna mina oznajmia " kaka!!!"  Cholera... a mialo byc tak pieknie... pedze na gore przebrac pieluszke mojej pociechy...

08.24 - Ku..wa, jetem spozniona jak diabli, i jeszce utknelam w korkach w drodze do zlobka...

08.32 - wjezdzam na parking, wysadzam Lilianke, wyciagam wozek z bagaznika, dwie torebki i parasolke Malej, bez ktorych nie chciala wyjsc z  domu... w nocy padalo i wszedzie jest mokro...Lilianka wchodzi w kaluze w letnich polbucikach i przerazliwie placze.... Pakuje ja do wozka i pedem ruszam do przodu...

08.41 - Po przebyciu toru przeszkod w postaci, schodow bez podjazdow, kilku par drzwi, wysokich kraweznikow, wydostaje sie z parkingu i biegne do zlobka, pchajac wozek, z torba na jednym ramieniu, komputerem na drugim i ta cholerna parasolka! Liliana.... dziecko przeciez nie pada!!!

08.55 -  Zostawilam Lilianke w grupie i sprintem biegne na stacje

09.00 - Wpadam na dworzec, i widze samochod mojego szefa, ktory czeka na mnie juz od 15 minut. Pakuje sie do srodka i lapie gleboki oddech...... Moj dzien wlasnie sie zaczyna

09.21 - Dzwonie do klienta, ze na pewno sie spoznimy... stoimy w paskudnych korkach....

09.59 - Wchodzimy na spotkanie, chce mi sie siku, ale juz za pozno, nie ma czasu.... cholera!

10.42 - Klient podpisuje kontrakty, spokojna cisze przerywa moje glosne burczenie w brzuchu..... OMG, ale obciach... nie zdazylam przeciaz zjesc sniadania!!

11.02 - pedem do samochodu, musimy zdazyc do siedziby firmy zlozyc dokumenty przed 12.30, bo potem wszyscy wyjda na lunch!!! I nic nie zalatwie do 14.30!!!

12.11 - Ta mloda siksa, ktora przyjmuje nasza teczke, za chwile mnie wyprowadzi z rownowagi!!! Nie bedzie mnie pouczala, jak mam pracowac!!!

12.42 - Nareszcie w restauracji!!!!! Zamawiam ogromna salatke i club sandwich....Opycham sie caloscia, popijajac moja kochana wode gazowana Perrier. Mniam, troche przyjemnosci!!!

13.31 - Kelner mnie podrywa.... nie mam sily odpowiadziec na jego zaczepki.... A po za tym, wcale nie jest przystojny :)) a juz na pewno nie w moim typie (hmmm, jaki jest moj typ?)

13.52 - Siedzimy w samochodzie, a moj szef sie ze mnie nasmiewa, ze nie umowilam sie na randke....

14.39 - Stoimy w masakrycznym korku na placu Concorde, dzwonie do klientki ze sie spoznimy.... Znowu... Nie nawidze przemieszczac sie na spotkania samochodem....

15.21 - Od ponad 20 minut szukamy miejsca, aby zaparkowac samochod, parking podziemny pelny... No coz, jestesmy na Saint Germain...

15.42 - Rozkladam sie z dokumentami na biurku... wyciagam umowy... klientka pokazuje mi mase dokumentow, a ja przedstawiam jej kolejna propozycje.....

16.31 - Ok, zdecydowala sie podpisac ze mna, ale nie ma drukarki, wiec pojdziemy do firmy obok :)

16.52-  Zapisuje dokumenty na kluczu USB, gdy moj komputer gasnie... nie mam bateri... Ku..wa!!! Ladowalam przeciez cala noc

17.19 - Mowimy sobie dowidzenia, a ja mam wrocic jutro ........

17.38 - Wsiadamy do samochodu, i wracamy do domu... nie mam sily.... jestem wykonczona, i jeszcze ten glupi incydent z komputerem!!!

18.28 - Dzwonie do niani, powiedziec jej ze stoje w strasznych korkach.... i oczywiscie sie spoznie....Prosze, aby podala Liliance kolacje...

19.24 - Na autostradzie byl wypadek.... kolejne korki...... Nienawidze korkow!!!

19.58 - Wpadam do domu, zegnam sie z niania i witam z Lilianka...... Mala jest na mnie obrazona, bo pozno wrocilam. Szykuje jej kapiel, ciepla, pelna piany, taka jak lubi.....Wyciagam wszystkie wodne zabawki, i robimy pogrom w lazience...

20.12 - Sprzatam siusiu zrobione na dywanie przez moje dziecko.... aktualnie uczy sie chodzenia na nocniczek :) Ale tym razem jednak jej nie wyszlo :)

20.41 - Ukladam Lilianke do snu, a sam siadam obok, aby poczytac jej ksiazeczke..... Mala starsznie placze, i jak nigdy chce na rece....

21.13 - Moj skarb zasnal, ale niestety po wielkim placzu... Ide pod prysznic.... Potrzebuje zmyc z siebie "paryzki kurz"

21.42 - Umyta w pizamie odpalam koputer, aby wydrukowac nieszczesna umowe, i przygotowac sie na nastepny dzien pracy...

21.49 - Drzwi sie otwieraja, Martin wraca z pracy kompletnie przemokniety, bo po drodze zlapal go deszcz...Martin jak prawdziwy Paryzanin, jezdzi do pracy skuterem ;).... szkoda tylko, ze pogoda nie jest tepowo Paryska... ciagle pada, to chyba raczej jak w Londynie

21.58 - Opowiadam mu historie z komputerem. Martin przyznaje, ze odlaczyl go bo potrzebowal gniazdka (wlasnie tego!!!) do naladowania swojego Blackberry!!! Ja go chyba udusze!!!

22.02 - Niestety nie mam czasu udusic meza, gdyz Lilianka sie budzi i strasznie placze, nie jestem wstanie jej uspokoic. Nie potrafi zasnac na rekach, ale nie chce byc sama w lozaczku... Chyba bola ja te nieszczesne zeby...

22.14 - Lezymy razem w naszym lozku.............Czysta posciel pieknie pachnie.....Lilianka przstaje plakac i wtula sie we mnie.... Moja obecnosc, dziala na nia uspokajajaco. Martin glaszcze ja po glowce.

22.17. - Lilianka zasypia....

22.21 - zamykaja mi sie oczy.......




06.45 - Przeklety budzik Hello Kitty, piszczy budzac mnie ze snu...





Teraz juz wiecie, dlaczego nie pisalam przez ostatnie dwa tygodnie.... Tak wygladaly moje minione dni!!!!
Po prostu jeden wielki zamet.... Uwielbiam pisac mojego bloga, ale niestety w zyciu wielu z nas, kobiet pracujacych, zon, matek, czy po prostu mlodych ludzi na dorobku, na przyjemnosci nie starcza nam czasu, bo ledwo go znajdujemy na obowiazki... A w weekend, ciagle cos, jak nie supermarket, to ryneczek, to ogrodek, to dom.... zawsze znajdzie sie jakies "cudowne zajecie" No i przeciez jest jeszcze moja Lilianka, ktorej poswiecam caly czas wolny w weekendy.... Ach, czasami mam ochote machnac reka na to wszystko, polozyc sie i nic nie robic, ewentualnie ogladac troche glupkowate filmy, lub poczytac ksiazki!!! Zabojcze tempo, zabojczy rytm, dni leca przez palce..... Czas ucieka, a my ciagle w biegu... W tym tygodniu musze odetchnac choc chwilke :)

Jak mowia Paryzanie "Metro, boulot, dodo" - Metro, praca, spanie... Nie nawidze tego rytmu....