piątek, 30 stycznia 2015

Zimowy spacer po Paryżu - Montmartre część trzecia

To już ostatnia dawka zimowego Montmartre, nie będę Was więcej zanudzać fotografiami, biorąc pod uwage fakt, że nie znam sie absolutnie na robieniu zdjęć. Cóż zawsze stałam po tej drugiej stronie obiektywu. A więc kilka fotek z mojego spaceru po wzgórzu zakochanych.






Po takich właśnie schodach, musiałam wchodzić i schodzić, aby dojść do mojego domu




Mój ulubiony sklep odzieżowy dla dzieci



A tutaj metro w pobliżu którego mieszkałam




Miłego dnia, i do poniedziałku!
Miłego weekendu!

czwartek, 29 stycznia 2015

Częste mycie skraca życie? - szokująca prawda o Francji...

Dziś będzie, krótko, zwięźle i na temat, ale z wielkim oburzeniem. U Lilianki w przedszkolu, wykryto kilka przypadków…. Świerzbu!!! Tak moi drodzy, we Francji, w Paryżu, w 2015 roku, w państwowym przedszkolu nadzorowanym przez tutejsze ministerstwo oświaty i sanepid, rozpętała się choroba rodem ze Średniowiecza. 



To, że co roku dzieciaki chorują na szkarlatynę, rożyczkę, odrę, ospę, czy nawet grużlicę, już mnie nie przeraża. Wielu francuskich rodziców rezygnuje ze szczepień swoich pociech, które i tak nie są obowiązkowe. Mają do tego prawo i nie mnie to oceniać. Więc różnego rodzaju choroby plenią się na potęgę w żłobkach, przedszkolach i szkołach. 

Jednak świerzb, to nie jest wirus, przenoszony drogą kropelkową jak kater. Choroba ta, znana już z czasów antycznych, nagminnie szerzyła się w Europie w epoce Średniowiecza. Dopiero w Renesansie, zaczęto podejrzewać jej przyczyny i pochodzenie, aby ostatecznie na początku XIX wieku, stwierdzić, iż choroba roznoszona jest przez roztocza nazywane świerzbowcami. Potwierdzono również, że jej rozwojowi sprzyjają niekorzystne warunki higieniczne, a osoby na nią narażone, to w większości dzieci, lub starcy i chorzy, którzy mają słabe systemy odpornościowe. Powiem po prostu, jasno i wyraźnie. Świerzb robi się między innymi z brudu!!! 

W epoce łazienek z prysznicem i bieżącej ciepłej wody w kranie, środków czystości i higieny dostępnych w każdym sklepie, i wszelakich preparatów, służących do sprzątania, ludzie nadal chorują na tego typu choroby. Już wcześniej skarżyłam się na francuzów i ich podejście do higieny , oraz ich problem z czystością w publicznych placówkach tutaj. Więc co się dziwić, że świerzb wtargnął do przedszkoli. Jeśli dzieciaki, personel i rodzice wchodzą do placówki, a nawet do grup w butach prosto z dworu. W butach, które maszerują po paryskich trotuarach, obsikanych przez psy i bezdomnych, które niejednokrotnie miały okazje wejść do kałuży z błotem, a nawet przypadkiem wpadły w psią kupę. A dzieci? Jak to dzieci, podłoga to dla nich wspaniały teren do gier i zabaw. Więc z wielką chęcią tarzają się po linoleum, dotykając je rączkami, buzią a czasem nawet językiem, bo przecież dzieciaki kochają wszystko lizać, włącznie z szybami w autobusie! Podłogi są myte RAZ!!! W tygodniu. Toalety, sześć sztuk, z których korzysta 60 dzieciaków są myte RAZ! dziennie.  Dzieci nie myją rąk po powrocie z placu zabaw, ani przed posiłkiem. Lilka odkąd chodzi do przedszkola przestała spuszczać wodę w toalecie!!!! Przedszkole jest po prostu BRUDNE. Ale rodzice sami sobie też są winni. Francuzi mają na bakier z kąpielą dzieciaków, że o myciu głów już nie wspomnę. Moi bliscy przyjaciele, na szczęście są czystymi i schludnymi ludźmi, jednak znam osoby, których dzieci są tak rzadko myte, że po prostu brzydko pachną!!! 

Wczoraj w gazecie, czytałam artykuł, że coraz więcej szkół i przedszkoli na terenie kraju boryka się z tym wstydliwym (chyba tylko dla mnie) problemem świerzbu. Dwie placówki, zostaną zamknięte od przyszłego tygodnia, gdyż od ponad miesiąca, nie mogą się pozbyć epidemii. A co rodzice na to? Jedna z matek powiedziała dziennikarzowi, że gdy zorientowała się, że dziecko jej ma świerzb, to oczywiście zabrała je do lekarza, ale mimo to wysłała córkę do szkoły na następny dzień, bo przecież nie może brać, co chwila wolnego!!! Mimo, iż dyrektywa francuskiego sanepidu, zobowiązuje zatrzymać dziecko zakażone w domu, przez co najmniej trzy dni, francuzi absolutnie NIC sobie z tego nie robią!!! I posyłają chore dzieci na zajęcia. Jeśli Lilka zarazi się świerzbem, a ma ku temu możliwości, jako dzieciak z atopowym zapaleniem skóry, to chyba oszaleję. 

W ubiegłym roku, wmawiano mi, że wszy to normalne zjawisko. Dziś, usiłują mi wcisnąć, że świerzb to też nic strasznego. A w przyszłym roku? 

wtorek, 27 stycznia 2015

Dziesięć dziwnych, zaskakujących i zabawnych prawd na temat Francji i jej mieszkańców

Przyjeżdżając do Francji, miałam utarte w głowie wiele stereotypów dotyczących tutejszej kultury i mieszkańców. Część z nich sprawdziła się, jednak część okazała się zwykłym wymysłem wręcz mitem związanym z tym krajem. Jednak, wiele innych sytuacji i rzeczy, zaskoczyło mnie, i wzbudziło moje zainteresowanie. Właśnie o tym będzie mój dzisiejszy post.


zdjęcie Szymon Ladniak


Dziesięć dziwnych, zaskakujących i zabawnych prawd na temat Francji i jej mieszkańców

1. Jedną z wielu sytuacji, które zaskoczyły mnie we Francji, są pory posiłków, respektowane przez każdego mieszkańca kraju nad Sekwaną. Gdy przyjechałam z Polski, nie miałam pojęcia, że obiad spożywamy między 12 a 14, a kolację zaczyna się dopiero po 19 i ani minuty wcześniej. Kiedyś, wydawało mi się to strasznie sztywne, i niesamowicie niewygodne, bo przecież jeść może mi się zachcieć o każdej porze dnia, jednak dziś mam na ten temat inne zdanie. Po wielu latach, stwierdzam, że bardzo odpowiadają mi pory francuskich posiłków, i wracając do Polski w odwiedziny, krzywo kręcę nosem, gdy dostaje zaproszenie na obiad o godzinie 15, lub kolację rozpoczynającą się o 17.

2. Francuzi kochają jedzenie, i uwielbiają celebrować posiłki. Bardzo często obiady i kolacje w ich wydaniu to wielogodzinne przyjęcia, kończące się wykwintnymi deserami. Na szczęście, na co dzień, jedzą zdecydowanie bardziej normalnie, bez wyszukanych przystawek i ekstrawaganckich dań. Mimo to, deser stanowi nadal ważną część posiłku. Jednak dla zachowania szczupłej linii, zamiast ciasta czekoladowego, czy ptysia z kremem, przeciętny obywatel Francji, sięgnie po … jogurt. Jogurt to jeden z najbardziej popularnych deserów w kraju, i chyba najczęściej konsumowany produkt mleczny. Jogurt na przemian z jabłkiem, stanowi również przekąskę i „małe co nieco”, zamiast np. kanapki z szynka czy kiełbasą, jak to często podaje się w Polsce. Może właśnie, dlatego, Francuzi są szczuplejsi od Polaków?

3. Jak każdy Polak, myślałam, że będąc we Francji, od rana do wieczora będę zmuszona do jedzenia żabich udek i ślimaków, a w każdym daniu znajdą się francuskie sery, o mówiąc delikatnie, mocnym zapachu. Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że żabie udka, należą do rzadkości, i wcale nie łatwo jest je nabyć, a Francuzi, wcale nie konsumują ich na prawie każdy posiłek. Podobnie jest ze ślimakami, choć te cieszą się większą popularnością, nie często goszczą na tutejszych stołach. Sery, okazało się, że nie zawsze cuchnące, potrafią być delikatne i łagodne w smaku. I tylko wino, nie zawiodło. Tak jak myślałam, konsumowane było i jest w ogromnych ilościach. Ale nie ma, co się dziwić, gdy w sklepach taki wybór

4. Pozostając przy temacie jedzenia, koniecznie należy wspomnieć o przerwie na lunch. Podczas tej pauzy obiadowej większość pracowników opuszcza pracę, i udaje się do okolicznych knajpek, w celu szybkiej konsumpcji posiłku. Zawsze myślałam, że to właśnie wtedy, można załatwić mnóstwo spraw, jak np. skoczyć do banku, nadać polecony na poczcie, czy zanieść buty do szewca. Niestety, przerwę na lunch, posiadają wszyscy, więc ani nie wykonasz przelewu, ani nie kupisz znaczków, ani nie podbijesz obcasów. Ewentualnie pocałujesz klamkę, pod napisem czynne od 10.00 do 12.00 i od 14.30 do 18.00, i głośno zaklniesz pod nosem, tak jak ja to wielokrotnie robiłam.

5. Wielkim zaskoczeniem, było dla mnie odkrycie, że w poniedziałki się nie pracuje w wielu firmach. Dotyczy to w większości małych, prywatnych sklepów, salonów kosmetycznych czy fryzjerskich lub firm usługowych. W związku z faktem, iż są otwarte w soboty, przez cały dzień, w poniedziałek pozostają zamknięte. Przyznam się, że nawet po prawie piętnastu latach, wyprowadza mnie to z równowagi, że w poniedziałek nie można prawie nic zrobić i całkowicie nic załatwić, gdyż znaczna ilość urzędów również nie funkcjonuje.

6.Moje pierwsze wyjście do kina, również bardzo mnie zdziwiło. W tamtym okresie, mój francuski był bardzo słabiuteńki, i jedyne, co mogłam oglądać to kreskówki dla dzieci. Udając się do kina z przyjaciółmi, byłam bardzo zawiedziona i niezwykle rozczarowana. Film emitowany był z francuskim podkładem językowym, a nie w wersji oryginalnej jak w Polsce. Tak, więc spędziłam dwie godziny, patrząc się w ekran i domyślając się, o czym mówią bohaterowie. Jak się później dowiedziałam, tylko niektóre paryskie kina, emitują filmy w VO. Może to właśnie jest przyczyną bardzo słabej znajomości angielskiego, wśród Francuzów?

7. No właśnie, kolejnym wielkim rozczarowaniem, jest poziom języka angielskiego, mieszkańców Francji. Cóż, dumny z nich naród i wychodzą z założenia, że cały świat powinien komunikować się z nimi w ich rodowitym języku. A może po prostu są leniwi i nie mają ochoty na naukę tego języka? Sami Francuzi, przyznają, iż ich znajomość języków obcych jest bardzo słaba, a powodem tego jest brak zdolności językowych. Całego narodu??? Cóż, moim zdaniem, Francuzi, po prostu jeszcze nie zauważyli, że to nie ich kraj dominuje na świecie, lecz Stany, Chiny czy Rosja. I chyba również nie zwrócili uwagi, że międzynarodowym językiem komunikacji jest właśnie angielski. Ach, ta Francuska duma J

8.Jednak należy przyznać mieszkańcom Francji, że są wyjątkowo mili u uprzejmi, nawet, jeżeli jest to tylko na pokaz, to zawsze miło jest usłyszeć Bonjour, wchodząc do sklepu czy do windy. Francuzi, kochają zwroty grzecznościowe, więc Dziękuję, Proszę, Dzień Dobry czy Do widzenia, słyszymy po kilkanaście razy dziennie. Przy kasie w supermarkecie, w pełnej poczekalni u lekarza, w piekarni, nawet wchodząc do Zary, witamy się z ochroniarzem. Podstawą jest również życzenie wszystkim  dokoła, miłego dnia, popołudnia czy wieczoru. Ja byłam zaskoczona tak wielką uprzejmością, i będąc w Polsce, również, mówiłam wszystkim Dzień Dobry, w zamian otrzymywałam dziwne spojrzenia. Dziś w naszym kraju, coraz częściej używa się tych magicznych słów, które kosztują tak niewiele, a mogą przecież umilić dzień

9.Mimo ogólnej kurtuazji francuskiej, tutejsi mężczyźnie, nie stanowią przykładu do naśladowania. Każda Polka, wyobraża sobie Francuza, jako typowego „french lover” i wielkiego gentelmana. No cóż, drogie czytelniczki, muszę Was rozczarować. Przeciętny francuski mężczyzna, nie ma za grosz galanterii i dobrych manier. Wyjątki się oczywiście zdarzają, jeśli liczycie jednak, że poniesie Wam torby, przepuści w drzwiach, czy ustąpi miejsca w przepełnionym metrze, to możecie się grubo przeliczyć. Może i mają świetną gadkę, i potrafią oczarować kobiety, jednak do dobrych manier Polaków, jest im bardzo daleko.

10.Francuzi słyną z dobrego gustu i smaku. Paryż jest okrzyknięty światową stolicą mody, ale to również tutaj odbywają się ogromne targi designerskie. No właśnie, tutejszy styl i design, bardzo mnie zdziwił, gdyż francuskie, a zwłaszcza paryskie wnętrza bardzo różnią się od polskich. Jednym z zaskakujących odkryć, było to, że francuzi, zamiast tapet, kładą na ścianach tkaniny. Natychmiast podchwyciłam tą tendencje, i sama dziś w domu mam tak urządzone wnętrza. Zwróciłam również uwagę, że tutaj wielu ludzi przerabia meble, dając im szanse na „drugie życie” zamiast wyrzucić i kupić nowe. Kupując dobre jakościowo krzesła czy kanapy, Francuzi, co kilka lat będą zmieniać ich obicia, aby wyglądały na nowe i świeże. Również poszłam w tym kierunku, kupując same stelaże do krzeseł, i oddając je do wypełnienia i obicia. Myślę, że na temat tutejszego stylu i dekoracji wnętrz, napiszę kiedyś osobnego posta.

Zdjęcie Szymon Ladniak


Pewnie gdybym, dłużej poszukała to znalazłabym tysiące innych sytuacji, które zdziwiły mnie po przyjeździe do Francji. Jednak dziś, z wielu tych rzeczy po prostu nie zdaję sobie sprawy, gdyż żyję „po francusku” i po prostu przywykłam do tutejszych standardów. A jakie są Wasze przemyślenia na ten temat? Co Was zaskoczyło w kraju nad Sekwana?


poniedziałek, 26 stycznia 2015

smoki i smoczki z cyklu wychowanie po francusku

No cóż, moja mała pięciomiesięczna córeczka ma pecha, w kwestii chorób. Jako trzy miesięczny maluszek, dostała zapalenia płuc, a dwa tygodnie temu, mimo codziennie serwowanych probiotyków, złapała jelitówke. Tak, więc ani ona, ani my, nie spaliśmy przez ostatnie tygodnie. Gdy w ubiegłą środę, całkowicie wyzdrowiała, spodziewaliśmy się, że wszystko wróci do normy, i ponownie zacznie przesypiać całe noce. Niestety nasze maleństwo, wybudzało się z płaczem za każdym razem, gdy gubiła smoczek, co potrafiło się jej przydarzyć siedem razy w ciągu naszej sześciogodzinnej nocy. Nie muszę, więc Wam tłumaczyć, w jakim stanie byliśmy na następny dzień. Ja jednak nie dałam za wygraną, i po intensywnych poszukiwaniach w necie, książkach i poradnikach tutejszych młodych mam, postanowiłam nauczyć spać córeczkę bez smoczka. Czwartkowa noc była tragiczna, piątkowa była porażka, w sobotę już było lepiej a z niedzieli na poniedziałek było po prostu cudownie. Ofelcia, ponownie zaczęła przesypiać po 10-11 godzin, bez budzenia się …. Ach jak cudownie.



Gdy w sobotę, pochwaliłam się znajomym, ze odzwyczajam małą od smoczka w nocy, patrzyli się na mnie jak na dziwoląga. Dzisiaj rano, Panie w żłobku kiwały głowami niedowierzeniem, a znajoma mama, której synek chodzi z Lilką do przedszkola nie mogła się nadziwić. No tak, Ci, którzy mieszkają w Polsce, nie są wstanie zrozumieć sensu mojej wypowiedzi, ani nie rozumieją, dlaczego wszyscy dokoła wydają się być zaskoczeni. Otóż we Francji, tym wolnym i liberalnym kraju, na zachodzie, gdzie wydawałoby się, ludzie są do przodu i na czasie, nikogo, ale to absolutnie nikogo nie dziwi czterolatek chodzący po ulicy ze smoczkiem, czy sześciolatek, który pije mleko z butelki ze smoczkiem. Tutaj należy to standardów jak chrupiąca bagietka na śniadanie, czy obiad serwowany o dwunastej. Tak, więc w przedszkolu, w grupie mojej córeczki, która ma trzy i pół roku, większość dzieciaków nadal paraduje ze smoczkami i przytulanką dudu, z którą się nigdy, ale to nigdy nie rozstaja. (Historia dudu zasługuje na osobny wpis !!!)  Lilka pozbyła się smoczka mając trzy lata, w dniu swoich urodzin, wcześniej od drugiego do trzeciego roku życia, miała prawo korzystać ze smoczka tylko i wyłącznie do spania. Moja córeczka należy do wyjątków. Również fakt, że zaczęła korzystać z toalety, jako dwulatka, był całkowicie niebywały wśród tutejszych dzieciaków, które pozbywają się pieluszek dopiero idąc do przedszkola. Nie uważam bynajmniej, aby to moje dziecko było wybitne, w porównaniu do francuskich dzieciaków, myślę, że problemy ze smoczkami i pieluchami wynikają przede wszystkim z lenistwa i niekonsekwencji rodziców. Bo przecież łatwiej jest w nocy wstać i błyskawicznie « zakorkować » dziecko smoczkiem, niż stać nad łóżeczkiem i głaskać maleństwo starając się je uspokoić. Zgadzam się z wychowaniem i metodami wychowawczymi po francusku, ale niektóre z nich to jednak absolutna porażka.

Nie będę się cieszyła za wcześnie, ale myślę, ze jesteśmy na dobrej drodze do pożegnania się ze smoczkiem przynajmniej w nocy. Jeszcze troszkę się pomęczymy, ale pózniej będzie nam już tylko łatwiej…

Myślę, że kiedyś opublikuję całego posta, a nawet kilka, dotyczącego wychowania po francusku, które mimo wielu wad, ma całe mnóstwo zalet, wartych bliższego przyjrzenia się



czwartek, 22 stycznia 2015

Zimowy spacer po Paryżu - Montmartre częsć druga

Montmartre, jest uważane za jedno z najbardziej romantycznych miejsc stolicy. Często można sie tu natknąć na pary zakochanych, i absolutnie nie są to wyłącznie turyści. Malutkie uliczki wzgórza kryją w sobie wiele czaru i magii, która zachwyca również paryżan

Montmartre, znane jest również jako miejsce artystów, którzy od wielu pokoleń posiadali tuatj swoje atelier. Kiedyś, tania dzielnica robotników, była dla nich przystępna cenowo, Dziś mieszkania w okolicy sprzedają sie po bardzo wysokich cenach, wiec większość mieszkańców dzielnicy to zamożni paryżanie, a nie ubodzy twórcy. To jednak w dawnych czasach, złaśnie w tym miejscu mieszkali i tworzyli najwieksi artysci, Pablo Picasso, Vincent van Gogh, Auguste Renoir, Henri Toulouse Lautrec,czy Edgar Degas. Jednak nie tylko malarze mieli monopol na to fascynujące miejsce, kilkaset lat temu można tu było spotkać Fryderyka Chopina, a całkiem niedawno jeszcze, malowniczymi uliczkami spacerowała Dalida.


Montmartre to przede wszystkim niesamowita ilość schodów


I jeszcze raz schodów


Stare fontanny wodne, które świetnie funkcjonują do dzisiejszego dnia. Paryska woda z kranu, doskonale nadaje sie do picia.


Sklep z suwenirami, przepełniony kichowatymi lecz uroczymi wieżyczkami.

A tutaj reprodukcje obrazow, przywiezione prosto z Chin


Artystyczny mural na jednym z okolicznych domów


Jedna z wąziuteńkich uliczek, absolutnie nieprzejezdna dla samochodów

Sklepy z pamiątkami i Sacre Coeur w tle

Kolorowe bryloczki

W Paryżu szaleję, mówi napis na torebce


Jedna z wielu prywatnych rezydencji 


Urokliwy przystanek


Muzeum historii Montmartre, w którym przyznam szczerze nigdy nie byłam

J jeszcze jedna piękna rezydencja


A tutaj mamy wrażenie, że jesteśmu na północy kraju, a nie w centrum stolicy


Została mi jeszcze jedna seria trzynastu zdjęć, która opublikuje już niedługo. Życzę Wam równie pięknego i słonecznego dnia, jaki mamy dziś tutaj w stolicy.


wtorek, 20 stycznia 2015

Zimowy spacer po Paryżu - Montmartre - część pierwsza

XVIII dzielnica Paryża jest okolicą niezwykle lubianą i popularną wśród Paryżan, ponieważ to właśnie tutaj znajduje sie Montmartre i jego niepowtarzalna panorama, oraz bazylika Sacre Coeur. Podawane są różne historie dotyczące etymologii nazwy Montmartre, Jedna z nich jest historia tragicznej śmierci pierwszego biskupa Paryża Saint Denis, stąd nazwa Mons Martyrorum czyli Wzgórze Męczennikow, dzisiejse Montmartre. Inna teroria głosi, iż nazwa pochodzi od Mons Mercurii, nadana na cześć Boga Merkurego, z czasem zamieniona została na chrześcijańską wersje o podobnym wydzwieku. Bez wzgledu czy nazwa jest hołdem męczennictwu, czy czcią bostwa rzymskiego, faktem jest, iz należy do jednych z najpiękniejszych regionów Paryża

Dziś wyjątkowo mało tekstu, za to kilka fotek, zrobionych niedawno podczas weekendowego spaceru. Zapraszam więc Was na wycieczke po tym magicznym wzgórzu



Paryski kiosk z żurnalami


Jedna z wielu typowych okolicznych restauracji



Strome zbocza wzgórza i ich domy



Popularny lokal Montmartre



Winnice Montmartre i wycieczkowy pociąg



A tutaj chcialabym zakupić dom, ale najpierw muszę wygrać na loterii



Nie chce sie chwalić, ale na tej uliczce uczylam sie manewrow takich jak cofanie samochodu, oj nie było latwo


Kolejna piękna rezydencja na tyłach wzgórza



Restauracja otwarta tylko wieczorową porą



Manewry trwające prawie 10 minut, węziuteńkie uliczki to nie miejsce dla ciężarówek



Jeden z wielu tutejszych tarasów, całkowicie pusty zimą i absolutnie przepełniony latem



Uroczy sklep z rękodziełem



Kręte uliczki i kuszące restauracje



Idealne miejsce na zakup ciast i innych słodkości



Widok na bazylike


Mimo, iż na dworze zimo, mokro i wieje, nawet przy takiej zimowej pogodzie wzgórze potrafi oczarować swoja magią. Mam nadzieje, że choć na chwilkę znalezliscie sie w Paryżu<

Kolejna porcja zdjeć z zimowego spaceru, już wkrótce



poniedziałek, 19 stycznia 2015

Francuskie przepisy kulinarne na zimowa kolacje

Uwielbiam soboty, i sobotnie kolacje. Bardzo lubię być zapraszana, ale chyba jeszcze bardziej zapraszać gości do siebie. Ubiegły weekend należał do bardzo udanych, i w towarzystwie znajomych spędziliśmy miły i sympatyczny wieczór.

Tutejsze obyczaje, różnią się od polskiego stylu podejmowania gości, tak jak już pisałam w poprzednim poście. Gdy znajomi przychodzą na proszony obiad lub kolacje zawsze przynoszą ze sobą butelkę dobrego alkoholu. Może to być czerwone lub białe wino, latem do lunchu różowe, może to również być butelka szampana, dużo rzadziej zdarza się, ze gospodarze dostają mocny alkohol typu whisky. Podczas sobotniej kolacji, Martin dostał właśnie wina i szampany. Zaproszeni goście nie zapomnieli również o mnie, otrzymałam piękne kwiaty i czekoladki znanej francuskiej firmy.






Na aperitif, podałam serowe krakersy z pasta pomidorową i pastą z bakłażana. Przygotowalam rowniez mini verrinki na cieplo.  Które nie wywolly wizualnego zachwytu u mojego meza, ale który po spróbowaniu przyznal, iż były wysmienite



Verinka z prazonych jablek
Ilosc na 6 malych szklaneczek.

3 duze, kwasne jablka.
¾ szklanki, w której skład wchodzą, rodzynki ciemne i jasne, suszona żurawina, owoce goji
Dwie duże łyżki ostrego miodu
Dwie łyżki soku z cytryny
6 mini paróweczek, lub frankfurterek

Jabłka obrać ze skorki, pokroić w drobna kostkę, wrzucić do garnka i wstawić na wolny ogień. Gdy zaczynają się prażyć, wsypać mieszankę rodzynek, żurawiny itp. Podlać sokiem z cytryny i dodać miód. Zostawić na wolnym ogniu, aż jabłka się rozgotują, należy pamiętać o ciągłym mieszaniu, aby się nie przypaliły. Gorące chutney włożyć do szklaneczek, udekorować wcześniej podgrzana (np. w mikrofali) mini paróweczka, lub frankfurterka. Mus z prażonych jabłek ma słodki i lekko kwaśny smak. Idealnie się nadaje  jako akompaniament rożnego rodzaju mieś i pieczeni.




Verrinka buraczkowa
Ilość na 6 małych szklaneczek

1,5 dużego buraka ugotowanego, lub 2 małe
Boczek
Sól, pieprz,
Szczypiorek

Buraki zmiksować, dodać sól, pieprz i podgrzać. Gorące przełożyć do szklaneczek Boczek pokroić w drobniuteńka kostkę lub paseczki i podsmażyć. Polozyc na buraczkach, na koniec posypać, drobno posiekanym szczypiorkiem.





Przystawka, która zaproponowałam gościom, była również moja inwencja twórcza. Ponieważ za oknem zima, postanowiłam przygotować cos na ciepło. Jak zawsze, chciałam aby nie było to nic skomplikowanego.

Nadziewane cukinie

6 malych, okrągłych cukinii
200 gram tartej mozzarelli (takiej jak na pizze), jeśli zastąpicie tartym zoltym serem, efekt będzie duzo cięższy i mniej puszysty!
6 lyzeczek do herbaty tartego parmezanu
8 pomidorkow koktajlowych
150 gr bekonu
1 sredniej wielkocsci baklazan
1 eszalotka
4 zabki czosnku
½ czerwonej cebuli
2 dymki
Swieza bazylia i szczypiorek



Cukinie przekroić, w proporcji gora ¼ dol ¾. Zachowac dol. Wydrazyc jak najdokładniej, pusty srodek delikatnie osolić. Wstawic do piekarnika na 10 do 15 minut termostat 160C. Podpiec tak, aby była aldente. Odstawic od ostygnięcia i odsaczenia na recznik papierowy.
Drobno posiekany czosnek, cebule, dymke i eszalotke podsmazyc na niewielkiej ilości oliwy. Odlozyc. Nastepnie podsmazyc drobno pokrojony bekon, i odlozyc do odsaczenia. To samo zrobić z bakłażanem.
Pomidorki pokrojic w czworeczki, i wyczyscic z ziarenek. W miseczce wyieszac cebulki, baklazana, pomidorki, bekon, mozzarelle, posiekana bazyli i szczypiorek. Dodac sol i pieprz. Nadzienie wlozyc do wcześniej przygotowanych cukinii.
Na 15-20 minut przez podaniem, wstawić do piekarnika na 180C. Chwilke rzed wyjeciem, posypać parmezanem i poczekać az się zarumieni.






Na drugie danie, chciałam przygotować udka z perliczki, ale jak na zmore nigdzie nie były dostępne. Zostalam wiec zmuszona podac kurczaka. Coz, to nie taki sam rarytas, ale tez było ok. Nastepnym razem, znajde udka perliczki i wymysle cos fajnego.

Pieczone udka z kurczaka w kasztanach

6 udek kurczaka
400-500gr kasztanow w słoiku
Pol szklanki miodu gryczanego
Dwie lyzki cytryny
Lyzeczka imbiru
Lyzeczka galki
6 lyzek oliwy
Sol, pieprz


Oliwe pomieszać z miodem, sokiem z cytryny, imbirem, galka, sola, pieprzem. Dodac około 10 drobno tartych kasztanow. Zamarynowac kurczaka, w takim sosie i pozostawić na kilka godzin. Nastepnie przelozyc z cała marynata do brytwanny. Piec do uzyskania złotego koloru (nie tak jak moja spalona skorka!!!) do 5 minut przed wyjeciem z piekarnika, dodac kasztany, i wszystko razem wymieszać.
Podawac np. z puree z ziemniakow, słodkich patatów i marchewki.



Ja niestety, zagadałam się przy stole, i na smierc zapomniałam o moim kurczaku. Skorka lekko się zweglila, ale srodek był bardzo soczysty i smaczny.



Zycze Wam smacznego! I miłego gotowania!!!
PS Jeśli zastanawiacie się dlaczego tekst jest napisany po części z polski;i znakami, po części bez, to jest to wynikiem eksperymentu z klawiaturą i słownikiem. Trudno się pisze qwerty, na klawiaturze azerty ......