czwartek, 7 lutego 2013

Korea, Benjamin, Paryz i wspolna kolacja

   Styczen i luty 2004 zapowiadal sie bardzo ciekawo i obiecujaco.... Potrzebowalam natychmiast wyrwac sie nie tylko z Paryza, ale rowniez Europy, gdyz cien mojego bylego chlopaka B. przesladowal mnie gdziekolwiek sie nie udalam, do Polski, do Niemiec..... A wiec kontrakt na dwa miesiace do Seulu spadl mi jak z nieba. Calkowita zmiana otoczenia, nowe srodowisko, nowi ludzie, nowe spojrzenie na cala zagmatwana sytuacje ktora pozostawialam za soba..... Seul, here I come!!!!

 
Po dlugim i wyczerpujacym locie z przesiadka we Frankfurcie, nareszcie dotarlam na miejsce. Ponad pietnascie godzin lotu, i osiem godzin przesuniecia w czasie robi swoje. W Seulu byl piekny, sloneczny styczniowy poranek, ale dla mojego organizmu byl srodek nocy i nalezalo isc natychmiast spac. Padalam ze zmeczenia, ale jak zwykle w takich chwilach najlepsze jest natychmiastowe dostosowanie sie do danej strefy czasowej. Tak wiec po dotarciu do mojego "models appartament" wzielam szybki prysznic i ruszylam na castingi! W wiekszosci panstw Azji, bookerzy woza dziewczyny na spotkania samochodem, wynika to z tego ze niestey wiekszosc ulic nosi nazwy w danym jezyku i tak tez sa napisane na tabliczkach, lub tak jak w Japoni, nie ma nazw tylko sa to tzw adresy opisowe. Naprawde samemu jest sie bardzo trudno odnalezc. Na drugim castingu, poznalam Jo, dziewczyne ktora mieszkala w moim apartamencie, czyli moja wspolokatorka, mialysmy razem dzielic pokoj. Na poczatku nie bylam z tego powodu zadowolona, ale pozniej okazalo sie, ze Jo stala sie bardzo bliska mojemu sercu i bylysmy nierozlaczne... 


Niestety po jej wyjezdzie kontakt nam sie urwal, zgubilam jej adres, ona zmienila telefon, ja nie mialam wtedy stalego numeru, a facebook byl chyba zarodkiem w glowie  Zuckerberga. Tak wiec niestety nigdy pozniej sie nie spotkalysmy.




   Jechalam do Korei, pelna radosci, ale rowniez smutku i zalu. Mialam za soba nieudany dwuletni, destrukcyjny zwiazek z X, z ktory rozstalam sie trzy miesiace wczesniej, a ktory nadal walczyl o mnie i o moje uczucia. Ja w tym czasie sercem i mysla bylam ponownie z Martinem, ale on akurat byl od niedawna w nowym zwiazku z M, za ktora szalal bez granic. Coz, istny dramat obyczajowy i trojkat milosny. Tak wiec Jo, stala sie moja powierniczka, w kwestiach sercowych i milosnych. Miedzy castingami, shootingami i pokazami, w samochodzie czy w domu, zawsze byl czas aby analizowac emaile od Martina, czyli co autor mial na mysli piszac "w paryzu mamy w tym roku ladna zime" Na prawde trzeba byc kobieta, aby doszukiwac sie czegos glebszego w tego typu stwierdzeniach ;) Weekendy spedzalysmy na zwiedzaniu, zakupach i imprezach. Itaewon,  dzielnica miedzynarodowa miasta, znana z barow, dyskotek, handlu podrobkami i amerykanskich zolniarzy szukajacych wrazen (W Seulu nadal stacjonuja Amerykanskie jednostki wojskowe) Na imprezy zawsze chodzilismy grupowo, Jo, Maja (moja druga wspolokatorka - aktualnie robiaca kariere w Dani piosenkarka!) ja i kilka innych osob z mojej agencji.

  Ktoregos wlasnie sobotniego wieczoru wybierajac sie do jednego z miedzynarodowych klubow, natknelysmy sie na grupe naszych znajomych. Te dziewiec lat temu bylo nas tam tak malo, ze wszyscy sie znalismy :) Wybierali sie wlasnie na domowke, do jakiegos amerykanina, ktory mieszkal na Itaewon, i zaproponowali nam wyjscie razem.Stwierdzilysmy, ze w sumie czemu nie, byl znami Brano, Stephan i Marti wiec milaysmy meska obstawe. Impreza okazala sie swietna, sami mlodzi i naprawde interesujacy ludzie, z po za branzy modelingu, konsultanci, tlumacze, dyplomaci. Pijac powoli swojego drinka (ktorego oczywiscie sama sobie zrobila ze wzgledow ostroznosci) i obserwujac ludzi (uwielbiam to robic) zorientowalam sie ze moje wspolokatorki mnie opuscily, Maja spiewala jakies rytmiczne kawalki do mikrofonu, a Jo wyszla na papierosa w gronie mlodych mezczyzn. Zostalam wiec sama, bo nawet chlopaki gdzies sie ulotnili... Gdy tak rozgladalam sie po tym ogromnym salonie w poszukiwaniu jakiejs znajomej, bratniej duszy, poczulam ze ktos mi sie bacznie przyglada. Odwrocilam sie w tym kierunku, i wtedy zauwazylam, ze to swidrujace spojrzenie nalezy do mlodego, przystojnego bruneta. Benjamin, przyjechal do Seulu z Detroit na kilku miesieczny kontrakt dla znanej amerykanskiej firmy produkujacej samochody. Pracowal jako inzynier nad jakims nowym projektem, przyznam sie szczerze , ze do dzis nie wiem o co chodzilo, gdyz ani robotyka, ani mechanika nie naleza do moich mocnych stron.

  Nasz "romans" trwal ponad miesiac, do wyjazdu Bena. Byl to wspanialy miesiac, podczas ktorego ponownie poczulam, ze zyje, Ben pomogl mi pozbierac i posklejac potluczone kawalki mojego serca i duszy. Dowartosciowal i ponownie nauczyl wierzyc w siebie. Opowiedzialm mu o wszystkich moich perypetiach zwiazanych z B, i w jaki dol emocjonalny wpadlam przez ta cala sytuacje. A on tylko sluchal, nie radzil i nie krytykowal. Przytulal mnie mowiac, ze to nei jest warte mojego stresu i energi. Chodzilismy razem do kina na koreanskie filmy, absolutnie nic z nich nie rozumiejac, do restauracji na koreansckie Barbecue, na amerykanskie burgery do Fridays, i na zakupy na pchlie targi. Cale weekendy spedzalam na Itaewon z Benem. Gdy bylam chora,wezwal lekarza, zadzwonil do moich bookerow, a gdy okazalo sie ze byla potrzebna hospitalizacja, zwolnil sie z pracy i natychmiast do mnie przyjechal. Byl dla mnie kims waznym i bardzo bliskim. Pomimo, ze miedzy nami nigdy nie doszlo do iczego "powazniejszego" czulam sie z nim bardzo zwiazana emocjonalnie, jak z przyjacielem, jak z prawdziwa bratnia dusza.....



  Rozstanie bylo ciezkie dla nas obojga, mimo ze pragnelismy, aby nie byl to koniec, liczylismy sie jednak z tym, ze juz nigdy wiecej sie nie zobaczymy. Kilka tygodni po wyjezdzie Bena, wrocilam do Paryza. Mocna, silna, naprawiona. Nie bylam juz strzepem emocjonalnym czlowieka. Bylam na tyle silna aby stanac twarza w twarz z B, jesli zaistnialaby taka potrzeba. Ben dzwonil, pisal emaile, bylismy w ciaglym kontakcie. Zdecydowalam sie na wyjazd do Stanow do Nowego Jorku. Powiedzialam w mojej Paryskiej agencji, ze chce jechac do ich filii w Wielkim Miescie. A z tamtad do Detroit juz blisko, raptem kilka godzin samolotem.
Zaczelismy z agencja zalatwianie papierow i wizy. Ktoregos wiec dnia idac do mojej agencji na Operze, zaniesc fotokopie potrzebnych dokumentow, wpadlismy na siebie.... Martin i ja. Nie konczaca sie historia.
Z jego ust padlo "Milo cie widziec" i "Co robisz jutro wieczorem, jestes wolna? Dasz sie zaprosic na kolacje?" A pozniej byly kolejne wieczory, kolejne kolacje, a ja w koncu zrezygnowalam z wyjazdu do Nowego Jorku i do Bena.....


Jutro po dziewieciu latach spotkam sie z Benjaminem. Skontaktowal sie ze mna na Facebooku kilka tygodni temu, jest w Berlinie na jakiejs konferencj. Chce leciec z przesiadka, przez Paryz, spotkac sie ze mna, poznac Martina i zobaczyc Lilianke....... Umowilismy sie o 17h w jego hotelu, odbiore go, a nastepnie mamy jechac do mojego domu na kolacje, Martin do nas dojedzie po pracy. Moj maz, jest niezwykle otwartym czlowiekiem, i ma calkowicie wyluzowany styl zycia i poglady, od zawsze wiedzial o Benjaminie, i wie rowniez jak wazna role odegral on w mojej samorekonstrukcji. Dziewiec lat.... to mnostwo czasu.....
Ciekawe jak potoczy sie nasze spotkanie, o czym bedziemy rozmawiac, czy Martin i Benjamin przypadna sobie do gustu? Mam wrazenie, ze czeka mnie jakas brazylijska telenowela...... Zobaczymy, napisze wam juz po wszystkim :-) A tak na prawde to troche sie jednak stresuje tym spotkaniem :)))













13 komentarzy:

  1. Myślisz, że w dzisiejszych czasach mając te 16 lat pośród androgenicznych kobiet w tym świecie byłabyś modelką? Patrzę na te zdjęcia i nie mogę uwierzyć, ze kiedyś modelki wyglądały jak kobiety.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super fotka ta z parasolem :) Też miałam kiedyś takiego "Benjamina" ,ktory pomógł mi zapomnieć o mojej pierwszej miłości trwajacej dwa lata :)
    Piękne wspomnienia. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię Cię czytać, jednak jak byś zakupiła klawiaturę z polskimi "krzaczkami" było by łatwiej domyślać się co masz na myśli (tu cytat "handlu podrobkami i amerykanskich zolniarzy szukajacych wrazen".
    no i robisz literówki ;)
    be perfect!
    buźka,pa!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś niesamowita !
    Na pewno będę tu codziennie zaglądać, zafascynowała mnie twoja historia ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. super się Ciebie czyta :)
    pozdrawiam Ewa z Niemiec

    OdpowiedzUsuń
  6. Super !!!!! Pisz proszę dalej i dużo :) ciągle tu zaglądam.pozdrawiwm z NY.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam!

    Bardzo chciałabym nauczyc sie francuskiego. Polecasz moze jakis kurs tego jezyka od podstaw? Z góry dziekuje za odpowiedz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie jestem Ci w stanie pomoc w tej kwestji, gdyz sama nie chodzilam do zadnej szkoly jezykowej w Polsce, ale slyszalam, ze Aliance Francaise jest jedna z lepszych. Powodzenia!

      Usuń
  8. Świetny blog :) od dłuższego czasu sama chce założyć bloga, takie jak Twoje są dla mnie wielką inspiracją , ciesze się, ze tu trafilam. pozdrawiam serdecznie !

    OdpowiedzUsuń
  9. jesteś cudowną kobietą, a twoje notki strasznie wciągają :) mam nadzieje ,że będziesz pisała tu bardzo długo z taką determinacją ;* czekam na relacje ze spotkania buziakii ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. a ja Panią pozdrawiam ze Szwecji :)i czekam na dalsze posty.:)

    OdpowiedzUsuń
  11. jest godzina 19 , spotkanie i kolacja z Benjaminem trwa ;)...... no i co dalej jak było. ? :)Super blog !!!!! czyta się jak książkę tylko proszę pisz dokładniej , bo jest sporo literówek i trudno się czyta :(

    OdpowiedzUsuń