niedziela, 10 lutego 2013

Paris by night

   Po bardzo zabieganym sobotnim dniu, zakupy w supermarkecie i na ryneczku, pranie, sprzatanie, gotowanie no i oczywiscie pisanie bloga, nalezala mi sie popoludniowa chwila odpoczynku, przed wieczornym wyjsciem. Nic z tego, na siedemnasta bylismy juz umowieni, u Martina siostry na  urodziny jej synka. Tak wiec chwila relaksu z glowy, w zamian dziesiatka piszczacych, biegajacych i krzyczacych dzieciakow, z moim wlacznie. Liliana pobila rekord swiatowy w konsumpcji ciasta czekoladowego. Na prawde nie wiem gdzie jej sie to miesci w tym malym brzuszku :-)

   O dziewietnastej, wyrwalismy sie z tego calego kinderbalu, zostawiajac Lilke z dziadkami, ktorzy byli nasza calonocna niania :-) Tak na prawde, jak ma sie dziecko to problem nie polega na wyjsciach wieczornych . Zawsze znajdzie sie ktos, kto posiedzi z maluchem, babcia, dziadek, siostra, kuzynka, kolezanka lub niania. Problem polega na tym, ze ty kladac sie spac o trzeciej lub czwartej nad ranem, po calonocnej imprezie i konsumpcji roznego rodzaju napojow, wcale ale to wcale nie masz ochoty podniesc sie o siodmej rano. Twoje dziecko jak najbardziej. Wiec gdy slyszysz poranne wolanie z pokoju obok "maaamooo!" i patrzysz na budzik, to w myslach szepczesz "za jakie grzechy" ,a glosno mowisz " juz ide kochanie" Dlatego, tym razem Lilianka poszla do dziedkow na cala noc, nasi przyjaciele rowniez upchneli dzieci po rodzinie, wiec wczoraj wieczorem mielismy ponownie, po dwadziescia lat, i zycie bez zobowiazan!

   Z Frankiem i Mad umowilismy sie na stacji, aby nie bylo problemow kto prowadzi w drodze powrotnej, zdecydowalismy sie na transport RER, a powrot taksowka. Planing wieczoru wygladal nastepujaco, kolacja u Rafaeli i Manu, a potem wyjscie na miasto. W Paryzu, zycie nocne zaczyna sie duzo pozniej niz u nas. Do kolacji nie siada sie przed dwudziesta, a nawet dwudziesta pierwsza. Kolo dwunastej wychodzi sie na miasto na drinka, a kluby nocne zapelniaja sie dopiero miedzy pierwsza, a druga w nocy. Tak wiec wiele czasu przed nami.


  Rafael jak zwykle przygotowala same pysznosci, na aperitif zrobila rewelacyjne keksy nadziewane pieczarkami, warzywne mufinki, tartinki z zytniego pieczywa z fois gras i verrinki z musem buraczkowym. Glowne danie dogodziloby nawet najbardziej wykwintnym smakoszom, piers kaczki w miodzie z zapiekanymi ziemniaczkami i warzywami.

 Raph i Manu, sa mlodsi od nas, mieszkaja w centrum Paryza, w dwu pokojowym apartamencie, nie sa jeszcze po slubie i nie maja dzieci. Czyli, zyja tak jak my kilka lat temu. Oboje pracuja w firmach consultingowych po dwanascie godzin dziennie, wiec w weekendy staraja sie nadrobic stracony czas tygodnia. Frank i Mad sa w naszym wieku, i tak jak my sprzedali paryskie mieszkanie, i trzy lata temu wyprowadzili sie na przedmiescia do domu z ogrodem. Oboje, tak jak Martin i ja, duzo pracuja, tona w kredytach, wiecznie sa splukani i maja mala coreczke w wieku Liliany. Staramy widywac sie jak najczesciej, niestey miedzy domem, praca i napietym grafikiem, nie zawsze uda nam sie znalezc wspolne terminy.


Ale gdy juz jestesmy razem, to zawsze swietnie sie bawimy. Wczoraj obchodzilismy ostatki.  Mielismy szczescie gdyz, sasiedzi pietro nizej wyjechali na ferie wiec moglismy rozkrecic muzyke.

Niestey, w Paryzu lokatorzy kamienic, nie zawsze sa wyrozumiali, i wielokrotnie przyjecia, a czasami nawet kolacje, koncza sie interwencja policji. Nam, w naszym poprzednim mieszkaniu na Montmartre, zdarzylo sie to kilkukrotnie.

Okolo  dwunastej w nocy, zdecydowalismy sie ruszyc z domu na podboj miasta :-) Szesc osob, to dwie taksowki, a dwie taksowki w sobotnia noc w Paryzu to szczyt marzen. Dlatego wybralismy sie do dyskoteki, najszybszym i najtanszym srodkiem transportu w miescie - metrem! Podroz byla pelna wrazen.
Minelo kilka lat od ostatniego razu gdy jechalam metrem w srodku nocy. Przekroj spoleczenstwa byl bardzo interesujacy, mnostwo turystow wracajacych z nocnych wizyt miasta, mlodzi i wstawieni paryzanie, wybierajcy sie tak jak my na impreze, ale rowniez miejscy bezdomni i pijacy. No i my z naszym szczesciem zawarlismy nowa znajomosc z przemilym Panem, ktory chcial od nas papierosy. Gdy Frank udostepnil mu swoja paczke, mezczyzna bez skrepowania wyjal zapalniczke i zapalil w srodku wagonu. Ach, ten Paryski szyk!

Paryz jest bardzo klubowym i imprezowym miastem, mozna tu znalezc lokale roznych kategorii i z roznym stylem muzyki. Naszym ulubionym miejscem od zawsze jest bardzo znany, popularny i selektywny VIP Room Theatre. Kiedys znajdowal sie na Champs Elysees, dzisiaj mozna go znalesc na rue de Rivoli, na przeciwko Louvru. Klub slynie z wielkich imprez w towarzystwie gwiazd, celebrytow i modelek. Czesto piosenkarze daja tam prywatne koncerty dla gosci. Ja wielokrotnie bawilam sie  przy muzyce na zywo takich wykonawcow jak Police, Macy Gray, Pink czy Will I Am, i siedzialam stolik obok Marka Wahlberga, Ashtona Kutchera, Charlie Sheen, Lindsay Lohan i wielu innych. Jest to rowniez jedno z ulubionych miejsc sportowcow, czesto mozna spotkac gwiazdy ekipy futbolowej Paris Saint Germain.





Benjamin dotarl do VIPa w tym samym czasie co my, i czekal na nas przed wejsciem. Bylismy w klubie dosc wczesnie bo dochodzila dopiero pierwsza, wiec lokal nie byl jeszce taki zatloczony. Mialam wiec mozliwosc, porozmawiania z Bruno przystojnym francuzem, mezem mojej bliskiej kumpeli, ktory jest menagerem klubu i ktorego znam od bardzo dawna. Bruno zaproponowal nam stolik i drinki, w bardzo dobrum punkcie sali, bo zaraz na przeciwko danceflooru, z "widokiem" na caly lokal.



 Tematem wieczoru byly ferie zimowe! DJ na podescie w puchowym bezrekawniku i welnianecj czapce z wielkim pomponem, miksowal swietne kawalki. Aktualne hity house i r&b, przeplataly sie ze starszymi kawalkami sprzed dziesieciu lub nawet dwudziestu lat. VIP zawsze mial swietna muzyke, rewelacyjne mixy, zadnych, nawolywan, dedykacji  i tym podobnych "dodatkow" jakie czasmi bywaja serwowane w Polskich klubach. Kelnerzy, ubarni w puchowki, z futrzanymi nausznikami, serwowali kolorowe drinki.


Na ruchomym obrotowym podescie na srodku parkietu, stala wielka kabina z wyciagu narciarskiego, a dwie, seksowne tancerki ubrane w futrzane kostiumy kapielowe i Moon Bootsy poruszaly sie w rytm muzyki. Z sufitu padal na nas sztuczny snieg, a atrakcja wieczoru byly ogromne pilki dmuchane, podobne do balonow, ktore widac na zdjeciach. Atmosfera jak zwykle szalona i roztanczona. Bawilismy sie do prawie czwartej rano, i pewnie zostalibysmy dluzej gdyby nie zdrowy rozsadek, i butelka Belvedera, ktora nam sie skonczyla. Tak wiec, postanowilismy grzecznie rozjechac sie do naszych domow. Pozegnalismy sie przed klubem, i kazdy zapakowal sie w swoja cudem znaleziona taksowke. W drodze powrotnej, prawie usnelam w samochodzie, bo bylam przeciez na nogach od ponad dwudziestu godzin. A noc z piatku na sobote, rowniez mialam skrocona, ze wzgledu na kolaje z Benjaminem. Patrzac za okno taksowki na Operze, podziwialam wytrwalosc mlodych paryskich hipsterow, powracajacych do domow na swoich vlibach (paryskie rowery do publicznego uzytku) Na Placu Clichy, miszanine paryzan i turystow, stojacych w kolejce po kebaba, a na Porte de Saint Ouen prostytutki przechadzajace sie wzdloz chodnikow. Istna kwintesencja mojego miasta...... Niedzielna pobudka niestety nie nalezala do najlatwiejszych. Naszczescie zaczyna sie tydzien, to w koncu odpoczne po weekendzie!



10 komentarzy:

  1. Szaleństwo! I dobrze, trzeba się bawić, póki czas i są ku temu sprzyjające okoliczności! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahahaha !!!! Przystojny Bruno.. No jak mu to przetlumacze to jak paw będzie chodził!!!
    No to fajnie ze sie dobrze bawiliscie!!! Buziaki i czekam na kolejne odcinki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, Aga no nie mow, twoj maz jest bardzo przystojnym facetem! Ale lepiej mu tego nie mowmy bo masz racje bedzie sie puszyl jak Paw! Nie zapomnij ze 16 Marca to my dopiero pokazemy co to jest Paris by night!

      Usuń
  3. oj fajnie tak światowo pobalować ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy Martin to ten koło ciebie na pierwszym zdjęciu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co widze to martin robil za fotografa :) jest w okularach na ostatnim zdjeciu za paulina :)

      Usuń
  5. Oj chyba tez sie wybiore z wami na jakas imprezke jak przyjade w wakacje :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam wrażenie, że gdzieś cię już widziałam. Czy twoja twarz nie zdobi czasem jednej z farb Garniera?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak , to farba "Garnier color naturals creme nr 10. bardzo, bardzo jasny blond." - bardzo fajny kolor zresztą , bo ja już od lat go stosuję, a teraz poznałam modelkę :)

      Usuń
  7. Możesz dołączyć jakieś zdjęcie z Martinem.:) dzięki :)

    OdpowiedzUsuń