wtorek, 30 kwietnia 2013

Przesuwanie kciukiem po wardze, czyli orgazm wedlug Christiana Greya

Do napisania tego postu, zbieram sie juz od kilku tygodni, ale zawsze mialam jakis inny pomysl, bardziej priorytetowy. Az dzis rano w metrze w drodze do pracy zobaczylam mloda dziewczyne z wypiekami na twarzy, czytajaca ten swiatowy bestseller jakim jest "Piedziesiat twarzy Grey'a". 

Po raz pierwszy uslyszalam o tej ksiazce, od naszych amerykanskich przyjaciol, ktorych poznalismy na ubieglorocznych wakacjach. K zaczytywala sie w niej od rana do wieczora, co chwile wzdychajac lub na zmiane chichoczac. Powiedziala mi tylko, ze jest to nowy gatunek literacki nazwany "porno mum" i koniecznie musze przeczytac ta "wspaniala i wyzwolona seksualnie ksiazke". A poniewaz jestem fanka "Zmierzchu" to na pewno trylogia przypadnie mi do gustu.... Coz moze byc bardziej wyzwolone niz Anais Nin i jej "Delta Venus", hmmm moze tylko "Pamietniki Fanny Hill" Johna Clelanda? Stwierdzilam, ze jednak musze przeczytac "Piedziesiat twarzy Greya".




Gdy w pazdzierniku otworzylam po raz pierwszy ta bijaca rekordy popularnosci ksiazke, bralam udzial w bardzo ciezkim i trudnym szkoleniu, z systemu podatkowego dla firm. Po calym dniu paragrafow, procentow, cyferek i tym podobnych, z wielka przyjemnoscia zatapialam sie w tej nie wymagajacej myslenia lekturze. Czytalam ja dla relaksu i absolutnego zresetowania umyslu. I mimo, ze postacie glownych bohaterow Anastazji i Christiana, sa przerysowanymi i plytkimi karykaturami Isabeli i Edwarda, co doprowadzalo mnie do szalu, dalam rade przebrnac przez pierwszy tom, i to z pewnym zainteresowaniem. Nawet niezwykle ubogi jezyk, i maly zasob slownictwa Autorki, nie zniechecil mnie do czytania. Uwazam jednak, ze Pani E.L James powinna sprawic sobie slownik synonimow, co mogloby jej ulatwic dalsza tworczosc pisarska i literacka....

Czytajac w grudniu drugi tom, bylam na zwolnieniu lekarskim, i nie potrzebowalam na sile odprezac swojego umyslu po ciezkim dniu pracy intelektualnej. Postacie zaczely mnie coraz bardziej denerwowac swoja powierzchownoscia, plytkoscia i brakiem rozbudowy. Niezwykle banalne dialogi i pobiezna intryga, ktora rozwiazalam w jednej chwili zaczely mnie nuzyc. Zdawkowe i blahe sytuacje w ktorych braly udzial prawie nie istniejace postacie drugoplanowe, nie pobudzaly mojej swiadomosci.

Trzecia czesc przeczytalam na przelomie lutego i marca. Byla to dla mnie istna droga prze meke, a przejscie jej zajelo mi prawie trzy tygodnie. Glupota Anastazji zaczela mnie coraz bardziej denerwowac, ze juz nie wspomne nawet o jej irytujacym i infantylnym zachowaniu. Mialam ogromna ochote przylozyc glownej bohaterce i jej skanczacej i tanczacej "wewnetrznej bogini". Christian mnie wyprowadzal z rownowagi swoimi zmianami nastrojow i absolutnym brakiem stabilnosci emocjonalnej. A na koniec ten groteskowy happy end.... 

Orginal pod wzgledem jezykowym pozostawial wiele do zyczenia, ale szczegolne "podziekowania" naleza sie rowniez Pani tlumacz, za takie perelki jak " kurka wodna" "kuzwa" czy "O Swiety Barnabo!!" To, ze Anastazja przy KAZDYM orgazmie rozpada sie na kawalki, jestem w stanie jeszcze strawic, ale ze krzyczy przy tym "Swiety Barnabo!"??? O zgrozo!!!!

Zastanawialam sie dlaczego ta seria odniosla tak wielki sukces, nie jest to bynajmniej spowodowane ani jej wartoscia literacka, ani nawet barwnym i inteligentnym stylem. Doszlam do wniosku, ze seks po prostu swietnie sie sprzedaje, a my jako czytelnicy potrzebujemy czasami odmozdzenia! Ta perwersyjna bajka dla doroslych o masochistycznym Kopciuszku, jest po prostu calkiem niezla odskocznia od rzeczywistosci. Ona zwykla szara myszka taka jak my (tylko glupsza od nas :) !) On, piekny, madry, bogaty i lekko sadystyczny (co sprawia go bardziej pociagajacym) ksiaze. A w tle samochody Audi, zegarki Omega, bizuteria od Cartier, a nawet prywatny helikopter.....

Jesli potrzebujecie calkowitego prania mozgu, macie ochote na lekka historyjke o mlodej kobiecie, ktora bez ustannie "przygryza warge" i "przewraca oczami" oraz jej kochanku bez przerwy "przechylajacym glowe" i "przeczesujacym palcami swoje wlosy" to serdecznie polecam. Jako bonus dowiecie sie jak dzieki "przesuwaniu kciukiem po wargach ust" mozna osiagnac wspanialy orgazm i "rozpasc sie na kawalki"! Milej lektury!

9 komentarzy:

  1. Też uważam, że jest to atrapa książki ... pozdro:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie książka od rzeczy. Zbyt infantylny język, tematyka też kiepska , jednym słowem nuda.Ledwo przebrnęłam prze pierwszą część.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam wiele innych , dużo ciekawszych książek o tematyce erotycznej. Grey to żadna rewelacja.Przebrnęłam tylko przez jeden tom i to mi wystarczy.Książka moim zdaniem przereklamowana.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje mi się, że ta książka została stworzona dla licealistek/gimnazjalistek, które czytając o seksie mają dostać pierwszych rumieńców. Ot, tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lub purytanskich, amerykanskich house wifes ;) Ale zgadzam sie absolutnie, ze jest to książka pisana raczej pod mlodziutkie czytelniczki, które informacje w niej zawarte odbiorą jako nowości. Jednak jakie podejście do związku damsko - męskiego i seksu bedą miały po takiej lekturze? I nie mówię tu o SM, tylko o poniewieraniu emocjonalnym w wydaniu głównego bohatera. A seks gdzie 20 latka osiąga orgazm tracąc dziewictwo? To już jakieś fantasy, i niestety ale może sprawić ze młode dziewczyny staną sie zbyt wymagające w stosunku do siebie lub partnera. No bo przecież Anastazja dochodzi za każdym razem, a seks traktuje jak lekarstwo na wszystkie zmartwienia. Czytając tego typu utwory, należy zawsze pamiętać, ze to tylko fikcja literacka i bujna wyobraźnia autorki ;)

      Usuń
    2. Właśnie przypomniała mi się równie słaba lektura na temat seksu, o której we Francji ponoć było bardzo głośno, mianowicie "W jego dłoniach" Marthe Bleu, z taką tylko różnicą, że autorka ma lat 30 i nie ma tak żałosnego języka jak np. "święty Barnabo". Takich słabych pozycji o tematyce seksualnej mogłabym jeszcze kilka przytoczyć... i właśnie,szkoda, że słabych. Seks to piękna sfera życia, szkoda, że rzadko można spotkać powieść, która by była dobrze napisana.

      Usuń
  5. Przeczytałam wszystkie części... Pierwszy tom "połknęła", drugi szedł już gorzej, natomiast trzeci to coś okropnego.... Czytałam i czytałam i czytałam, chyba z miesiąc... Wydaje mi się, że autorka chciała na siłę zrobić trylogię... O ile pierwszy tom mi się podobał (wiadomo nie jest to jakaś wzniosła proza) to pozostałe, to tylko odcinane kupony od pierwszego...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja ledwo przebrnelam przez pierwszy tom, wiecej nie przeczytam. Strata czasu i szkoda moich nerwow, tak jak piszesz, irytujace sytuacje i tak banalne dialogi, ze nie rozumiem, skad ten swiatowy zachwyt. Zaloze sie, ze zaraz znajdzie sie ktos, kto nakreci film...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja sie za te ksiazke brac nie zamierzalam i nie zamierzam nawet w najdalszej przyszlosci.
    Seks dobrze opisuje Virginie Despentes, tak uwazam. Choc ciezkie pisze i niemal przerazajace ksiazki to polecam bardzo ("Les chiennes savantes", "Bye bye blondie", "Les jolies choses").

    OdpowiedzUsuń