poniedziałek, 22 lipca 2013

14 Lipca - Moj wymarzony dzien.....

Odkad pamietam, zawsze lubilam komedie romantyczne.... marzylam, aby moj slub i wesele wygladalo, tak jak na filmach, elegancko, romantycznie i niepowtarzalnie. Tak wiec, gdy Martin poprosil mnie o reke, wiedzialam, ze nareszcie bede mogla zrealizowac to o czym fantazjowalam od dziecinstwa.....


Gdy w piatek trzynastego lipca, autokar zajechal na zamkowy dziedziniec, odetknelam z ulga. Prawie szescdziesiat osob, ktore przylecialo z Francji, wysypalo sie z pojazdu z radosnymi usmiechami na twarzy.Od tego momentu, komorka moich rodzicow i moja nie przestala dzwonic ani na moment. Co chwila, odbieralysmy telefony, od cioc czy wujkow, Polakow i pozostalych Francuzow, ktorzy informowali nas ze juz sa w recepcji, lub od przyjaciol, ktorzy pobladzili w drodze. Ostatni goscie oczekiwani w piatek przybyli oklo godziny dziewietnastej. W zamkowej restauracji, rozpoczelismy wspolna kolacje, w milej i pogodnej atmosferze...... Polozylam sie spac w naszym pokoju okolo godziny 23, choc wiem ze niektorzy goscie,  w tym moje serdeczne przyjaciolki z Niemiec i Szwajcarii,  balowali do bialego rana!!!





W sobote otworzylam oczy, zanim zdazyl zadzwonic moj budzik ustawiony w telefonie. Tak na prawde, to prawie wcale nie spalam. Bylam bardzo zdenerwowana i zbyt podekscytowana, aby zapasc w spokojny i lagodny sen. Ubralam sie w biegu, i pobieglam na sniadanie, gdzie czekal na mnie juz moj wielotetni przyjaciel i jeden ze swiadkow Arnaud. Na sile probowal mi wcisnac kawalek kanapki, bez skutku, po czym zdegustowany dal za wygrana. Ciocie tylko nakrzyczaly, ze powinnam koniecznie cos zjesc, bo czeka mnie dlugi dzien.... Zlapalam Arnaud za reke i pobieglismy do znajdujacego sie na Starym Rynku, salonu fryzjersko - kosmetycznego. Moze nie bedziecie chcieli uwiezyc, ale Pani fryzjerka widziala mnie tylko raz w zyciu na oczy, i nigdy nie robila i probnego czesania. Ta mloda dziewczyna, byla w jeszcze wiekszym stresie niz ja, gdy usadowilam sie przed lustrem. "Prosze sie nie denerwowac, to czesanie jak kazde inne. Na pewno sobie Pani swietnie poradzi. Robimy, prosto, elegancko i dyskretnie, tak jak sie umawialysmy" Godzine pozniej siedzialam moczac stopy i dlonie w miseczkach, z idealna fryzura, jaka sobie wysnilam. Mloda fryzjerka z Pultuska, okazala sie niezwykle zdolna i bardzo szybka. Gdyz po mnie nastapil wysyp czesan slubnych moich gosci!!!


Gdy ostatnie zebranie organizacyjne ze swiadkami i kilkoma bliskimi przyjaciolkami oraz slubnym staffem dobiegolo konca, nadszedl wreszcie moment, aby sie umalowac i ubrac w suknie slubna. Makijaz, zrobilam sobie sama, delikatny i naturalny, bardzo stonowany.... zadnych brokatow, krysztalkow czy innych wynalazkow. Przy pomocy mamy, mojej siostry Marty i szwagierki Eglantine, ubralam sie w suknie, poprawilam tren, przypielam welon i zalozylam buty na obcasie. Bylam gotowa....


Martin, rodzice, tesciowie i wszyscy goscie slubni czekali na dziedzincu. Gdy stalam w zamkowym holu, mialam wrazenie ze sie rozpadne na tysiace drobnych kawaleczkow. Zlozylam dlonie jak do modlitwy, w gardle mi zaschlo, i zrobilo mi sie niesamowicie goraco.... "Juz pora" pomyslalam dajac krok do przodu, szlam korytarzem do wyjscia, a rozmazany obraz stawal sie coraz bardziej czytelny. Gdy przestapilam prog zamkowych drzwi i stanelam na dziedzincu, moim oczom ukazal sie jeden z najcudowniejszych widokow, o jakich nawet nie snilam. Na czerwonym dywanie stal Martin. W dobrze skrojonym, dopasowanym garniturze, bladorozowej koszuli i fuksjowym krawacie. Przy rekawach poblyskiwly wielobarwne, krysztalowe spinki od mankietow, w dloniach trzymal moja slubna wiazanke. Wygladal przepieknie, niezwykle przystojnie i pewnie siebie. Gdy szlam w jego kierunku, zamkowym dzidzincem, w tle slyszalam krzyki i bicie brawo naszych gosci. Stanelismy przed soba, i przywitalismy sie dlugim i slodkim pocalunkiem. Nastepnie uklenelismy do Blogoslawienstwa, ktore okazalo sie nieprzecietna atrakcja dla Francuzow. Byli zachwyceni, tradycja i wiara panujaca wsrod polskich rodzin. Po ostatnim znaku krzyza i ostatnim uscisku, wstalismy, i Martin pomogl mi wsiasc do dorozki, ktora byla naszym srodkiem tranportu. Rozpoczelismy orszak slubny z Zamku do Bazyliki, znajdujacej sie po przeciwnej stornie rynku. Zanim dojechalismy do kosciala, i stanelismy w bramie czekajac na ksiedza, goscie zdazyli sie umiejscowic w laweczkach.



 Ksiadz przyszedl po nas, i wraz z naszymi swiadkami, podazylismy za nim do Oltarza. Msza byla prowadzona w jezyku polskim, odbylo sie czytanie po francusku przez Arnaud, i Psalm w wykonaniu mojej wokalnie uzdolnionej siostry. Moj tesc przyznal sie kilka lat pozniej, ze glos spiewajacej Marty, w rytm koscielnej muzyki wzruszyl go do lez. Aby Msza Swieta przebiegla sprawnie, i byla zrozumiala dla Francuzow, przygotowalismy "livret de messe" czyli ksiazeczki z calkowitym rozkladem mszy, modlitwami i spiewami. Jest to francuski zwyczaj, ktory w naszym przypadku sprawdzil sie niesamowicie, gdyz ksiazeczki te wydrukowalismy w dwoch jezykach.

Prawie cala Msze, bylam na granicy szczescia i wzruszenia, lecz gdy uslyszalam slowa " Ja Martin, biore Ciebie Paulino za zone...." z ust mojego francuskiego narzeczonego, wypowiedziane po polsku z jego cudownie uroczym akcentem, peklam jak banka mydlana, a z moich oczu poplynely lzy wielkie jak grochy. Wzruszenie wzielo gore. Gdy przyszla moja kolej na zlozenie przysiegi, nie bylam juz w stanie wyrzucic z siebia nawet jednego slowa, tak mocno siskalo mnie w gardlo. Ten mezczyzna, Francuz, decyduje sie na zwiazek ze mna Polka, tu w polskim kosciele, mimo iz jest niewiezacy, i nawet przysiege sklada w moim ojczystym jezyku.... Nie potrzebowalam wiekszego dowodu milosci niz ten, ktory otrzymalm wlasnie w tym momencie, by wiedziec, ze moj maz mnie kocha.






Po wyjsciu z kosciola, zostalismy obsypani tonami ryzu i grosikow, ku uciesze lokalnych dzieciakow, ktore po ceremoni, pozbieraly wszystkie drobne. Gdy skonczylismy odbierac zyczenia i kwiaty od naszych
wspanialych gosci, wspolnie udalismy si na dziedziniec zamkowy, gdzie czekal na nas "vin d'honneur" czyli tradycyjny slubny aperitif. JazzBand przywital nas nastrojowa muzyka, a rodzice chlebem i sola. Francuzi byli zachwyceni, gdy po skosztowaniu pieczywa, i przechyleniu kieliszkow do dna, rzucilismy je za siebie. Nastapila fala aplauzu i owacji. Po chwili slychac bylo strzal korkow od szampana, sprowadzonego na ta specjalna okazje prosto z francuskich winnic. Moj tesc jest prawdziwym znawca francuskich trunków  wiec zadbal aby nasze przyjecie bylo dobrze zaopatrzone.  Pogoda dopisała, świeciło piękne słońce, a temperatury były bardzo lipcowe. Zarówno my, jak i nasi goście, korzystalismy z tego magicznego momentu, popijając chlodnego szampana przy dźwiękach jazzu. Na cześć naszego ślubu,  zamkowa armata, wystrzeliła trzy razy.






Gdy zakonczylismy weselny koktajl, udalismy sie wspólnie z naszymi gośćmi na zamkowa sale balowa, udekorowana specjalnie na ta okazje. Pod sufitem wisialy biale kwiatowe kule, oraz jedwabne i tiulowe wstegi. Na scianach przyczepione zostaly bykiety kwiatowe, a stoly i krzesta bralismy w biale pokrowce. Okrągłe stoliki ozdobione zostały pieknymi kwiatami w bardzo wysokich wazonach, bukiety składały sie w większości z moich ukochanych Lilii. Na stolikach postawiliśmy dwojezyczne menu dla naszych gości, oraz winietki z ich imionami. Jako podarunek dla gosci, zdecydowalismy sie na mini buteleczki, "Wodki Debowej" ubrane w kokardki z naszymi imionami i data slubu. Szesc lat temu, upominki dla gosci byly nowoscia na polskich weselach, we Francji, jest to zwyczaj istniejacy juz od wielu lat. Kazdy stolik nosil swoja nazwe, byly to roznego rodzaju miejscowosci z czterech krancow swiata, ktore odegraly wazna role w naszym zyciu. Nasz stolik nazywal sie oczywiscie Wenecja, w zwiazku z zareczynami, ktrore mialy miejsce rok wczesniej. Menu weselne, bylo typowo polskie, i skladalo sie z przystawek, oraz kilku cieplych dan serwowanych podczas przyjecia. Francuzi pochwalili kuchnie polska, a w szczegolnosci wszelkiego rodzaju szynki i wedliny, wyrabiane w zamkowej wedzarni. Byli bardzo zaskoczeni, tak wielka iloscia i roznorodnoscia dan podawanych podczas kolacji. We Francji, kolacja weselna wyglada zupelnie inaczej.





Przyjecie rozpoczelismy z Martinem, tanczac walca w rytmie dzwiekow utworu z filmu "Amelie Poulain". Po mimo kilku lekcji tanca, walc nie wyszedl nam tak swietnie jakbym chciala, ale bylo dzieki temu wiele smiechu. Zabawa rozpoczela sie chwile pozniej, w rytmah miedzynarodowej muzyki wykonywanej przez niesamowity zespol muzyczny. Tance przeplatane byly przemowieniami moich rodzicow, tesciow, pokazem slajdow naszych zdjec czy francuskim konkursami. O godzinie 24, rozpoczely sie oczepiny, z udzialem Francuzow i Polakow. Czlonkowie zespolu, ubrani w stroje Lowickie (pochodze z Lodzi) zaczeli grac polska muzyke biesiadna, ktora porwala cala sale do tanca! Patrzylam na naszych polskich i francuskich przyjaciol i nie moglam uwiezyc, ze wsolnie tancza przy "Czerwonych Koralach" ( jedna z ulubionych piosenek Martina, ktory potrafi zaspiewac caly refren!!!)



Okolo godziny pierwszej w nocy, na sale zostal wprowadzony ogromny tort weselny, bialy udekorowany czerwonymi rozami. Podobno bardzo smaczny, ale ja nie mialam okazji go sprobowac :) Wedlug sarmackiego zwyczaju, pokroilismy tort szabla, i czestowalismy naszych gosci....

Zabawa trwala do bialego rana, i ostatni goscie opuscili sale przy dzwiekach karaoke, okolo godziny 6 rano!
Ulatwieniem bylo to, iz wiekszosc z nich spala w zamkowych pokojach, lub w hotelu znajdujacym sie pietnascie mitut spacerkiem.

Nastepnego dnia, z okazji poprawin, zaprosilismy naszych gosci na grila do tawerny znajdujacej sie nad rzeka, na terenie zamkowym. A aby podziekowac im za przybycie, zabralismy wszystkich na rejs gondolami, aby mogli podziwiac malownice krajobrazy i okolice.....




Rok przygotowan, organizacji, poswiecen, aby w ten jeden jedyny weekend wszystko wygladalo bajecznie... Ja spelnilam swoje marzenie, mialam slub i wesele o jakim snilam od najmlodszych lat....!!!!

Tydzien temu obczodzilismy, szosta juz rocznice naszego slubu, jak co roku na niebie widac bylo piekny pokaz sztucznych ogni. Jedni mowia ze to z okazji Francuskiego Swieta Niepodleglosci (zburzenie Bastylii), ale ja preferuje myslec ze to na nasza czesc..... :D


17 komentarzy:

  1. WOW! Piękni młodzi i piękne wesele. Czy twoja suknia to jakiś konkretny projektant?

    OdpowiedzUsuń
  2. wygladaliscie na niesamowicie szczesliwych - i na pewno tak jest nadal :) ale to szczescie bijace od was na zdjeciach wydaje sie az nierealne.

    a zatem najlepsze zyczenia rocznicowe -
    - szczesliwym wiecej szczescia. i troche magii, bo czasem jej potrzeba w codziennosci :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyglądałaś przepięknie, a sama jesteś prześliczna! Świetny wpis, przeczytałam jednym tchem :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Je, ale wspaniale wyglądałaś! Przepięknie, przecudnie, aż muszę jeszcze raz przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  5. To był najpiękniejszy ślub i wesele na jakim byłam w życiu, uwierzcie mi :)Wszystko perfekcyjnie przygotowane i wspaniała integracja gości weselnych.:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pamiętam jak płakałaś ze wzruszenia,:) i nie mogłaś powiedzieć słowa. To było piękne :) wszystkiego dobrego na dalsze życie.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Widzę , że sukienka śliczna i domyślam się , ze było jak w bajce ;)pozdrawiam i wszystkiego dobrego zyczę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana sledze Twojego bloga praktycznie od samego poczatku i uwielbiam kazdy post, kazda historie czy zdjecie ale prosze zwroc uwage na ortografie! wierzyc np pochodzi od wiary czyli pisze sie przez "rz", mowi sie rowniez "odetchnac z ulga" a nie "odetknac", no ale w tym przypadku wierze ze byla to literowka;) Pozdrawiam serdcznie i prosze nie publikuj tego:) Zyczliwa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ortografii już tu pisałyśmy :) tak po prostu wychodzi , gdy pisze się na tablecie lub iphonie ,gdzie ustawiony jest słownik i urządzenie często przekierowuje samo wyrazy, lub po prostu spod palca ucieknie klawisz :) bądźmy bardziej wyrozumiałe :) Już kiedyś pisałam ,że znam świetnego i znanego dziennikarza , który jest dysortografikiem i robi straszne błędy, co nie przeszkadza mu świetnie wykonywać swojej pracy.Pozdrawiam - Iwona.

      Usuń
  9. o tym dniu mozna by napisac ksiazke! bylo tak wyjatkowo! kamerzysta spisal sie na medal i nakrecil piekny film w formie reportazu ktory daje slowo wzrusza do lez i moglby przyciagnac mase widzow do kin ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Suuuuuper post! Gdyby ktos na mnie teraz popatrzyl z boku, pomyslalby, ze zwariowalam- czytam i usmiecham sie sama do siebie:)i znowu czytam...i jeszcze raz:) Mialas piekna suknie i ja rowniez chcialabym wiedziec czy to od jakiegos projektanta? pozdrawiam serdecznie! Anita M.

    OdpowiedzUsuń
  11. wymarzony slub i wesele!! zycze Wam sto lat szczesliwego zycia i jeszcze wiecej

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuje za miłe komentarze i życzenia! Jeśli chodzi o suknie ślubną, to jest to projekt hiszpańskiej firmy SanPatrick, rownież dostępnej w Polsce. Nie zdecydowałam sie na suknie od projektanta, tylko i wyłącznie z powodów finansowych. Preferowalam doszlifowac przyjęcie weselne czy poprawiny :))))

    OdpowiedzUsuń
  13. Ahhh az sie wzruszylam!
    Moze jestem dziwna ale nie mam swojego wymarzonego slubu/wesela, ale jak tak czytam o Twoim to... mhm, inspirujaco;)
    To super, ze az tylu przyjaciol z Francji przyjechalo:)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Olśniewająca panna młoda! Wciągający opis :) Wszystkiego dobrego na dalszej drodze :)

    OdpowiedzUsuń
  15. no proszę nie dość, że mamy dzieci w tym samym wieku -to jeszcze w tym samym dniu brałyśmy ślub!14.07.2007
    pozdrawiam
    Ewa

    OdpowiedzUsuń