4. Juz kiedys pisalam, ze Paryzaninem nie koniecznie trzeba
sie urodzic. Mozna sie nim stac, pracujac nad soba, swoim wygladem czy
zachowaniem. Wiekszosc Paryzan, to jednak osoby przyjezdne, z innych miast lub
nawet Panstw, tak jak ja, ktore po prostu zadomowily sie tu na stale, i daly
wciagnac w tutejszy wir zycia. Ci wszyscy ludzie, maja jednak swoje rodziny i
przyjaciol, ktorzy czesto przyjezdzaja z wizyta. W koncu Paryz to jedno z
najbardziej turystycznych miejsc na swiecie. Miasto kochane i uwielbiane przez
tlumy ! Tak wiec co sie dzieje, gdy rodzinka i znajomi z
« prowincji » wpadaja w odwiedziny. Oczekuja, ze Paryzanin, zamieni
sie w ich prywatnego przewodnika, oprowadzi ich po miescie, pokaze ciekawe
miejsca. I w sumie nic nie byloby strasznego w takim wspolnym spedzeniu czasu,
gdyby nie fakt ze….. Ile razy mozna jechac pod Wieze Eiffela, Notre Dame czy
Luk Triumfalny !!! Pod kazdym z tych popularnych zabytkow, tlacza sie
miedzynarodowi turysci, panuje scisk, zgielki i halas, jeszcze wiekszy niz na
ulicy. Tak wiec « Non merci ! » mowia uprzejmie Paryzanie do
swoich bliskich. Ja bardzo chetnie obejrze Oranzerie, najnowsza wystawe w
Pinacothèque czy tymczasowa wystawe w Hotelu de Ville, ale blagam nie meczcie
nas ciaglymi wycieczkami w te same miejsca ! Przeciez jako mieszkancy
Krakowa czy Warszawy, tez nie mielibyscie ochoty piec razy do roku zwiedzac
Wawel czy Muzeum Powstania !!!!
5. Paryzanie nie lubia tlumow, moze bierze sie to z faktu, ze
niestety od rana do wieczora zyja w pelnym scisku, ciasno w metrze, ciasno w
autobusie, ciasno w sklepach. Najwiekszy tlok robia oczywiscie turysci, tak
bardzo uwielbiani i jednoczesnie znienawidzeni przyjezdni. Czesto zatrzymuja
sie na srodku ulicy z rozlozona mapa, rozgladajac sie na wszystkie strony,
oblegaja galerie handlowe, lub blokuja ruchome schody w metrze, stajac po
niewlasciwej stronie. Paryzanina to bardzo denerwuje, gdyz jemu sie spieszy, on
tu mieszka i nie ma czasu na obiad w restauracji, a turysta absorbuje kelnera,
kazac mu tlumaczyc kazda pozycje w menu. Paryzanie rowniez nie lubia przebywac w okresie soldow i
weekendow przed Swiatecznych w okolicach Galeries Lafayette czy Prientemps,
poniewaz te dwa popularne domy handlowe, staja sie glownym celem turystow
zagranicznych i tych z prowincji, ktorzy przyjechali na zakupy specjalnie do
stolicy. Ale najgorsze chyba co moze przydazyc sie Paryzaninowi, to przypadkowe
spotkanie sie z uliczna manifestacja. Jesli jest on samochodem, to niestety
moze sie spodziewac wielogodzinnego korka, ktory opanowal cale miasto. Jesli
jest na nogach, to uda mu sie uciec z tego rozkrzyczanego tlumu, jednak zdazy
sie juz nabawic traumy, ktora pozostanie w nim do konca dnia. Bo przeciez
Paryzanina nie interesuje to czy krowy w Normandii mozna karmic soja czy kukurydza,
wiec po cholere Ci rolnicy blokuja miasto, machaja flagami i nawoluja do bojkotu
rzadu….
6. Jednak najgorsze ze wszystkiego jest……. Natychmiastowa
chec zrobienia siusiu, gdy w poblizu nie znajduje sie zadna restauracja czy
otwarty pub. Wtedy biedny Paryzanin, musi zacisnac zeby i albo poczekac powrotu
do pracy/domu, albo….. skorzystac z toalet publicznych. Po pierwsze nigdy nie
wiesz co w nich znajdziesz (strzykawki, butelki, nieczystosci) po drugie nie
wiadomo kogo tam zastaniesz, gdyz drzwi nie zawsze dzialaja, i wchodzac do
takiej toalety mozesz sie natknac na klienta z prostytutka, narkomanow, lub
jesli masz szczescie to tylko bezdomnych zebrakow. Tak wiec problem wlasnych
potrzeb, jest bardzo powazny dla Paryzan. No coz, zawsze pozostaje stanac pod
drzewem (panowie) czy ukucnac miedzy zaparkowanymi samochodami (panie) ale jest
to ryzykowna opcja, gdyz w miescie jest bardzo duzo przechodnow i strazy
miejskiej J
zrodlo internet |
Oczywiscie moglabym sie tak rozpisywac w nieskonczonosc,
gdyz Paryzanie maja duzo wiecej obaw, moga to byc powazne problemy takie jak
pick pokeciw metro (wiekszosci Cyganscy
imigranci), les racailles des banlieues (czyli lobuzy z przedmiesc), lecz rowniez
golebie latajace po Gare du Nord, czy nocne zamkniecie metra i problem zlapania
taksowki. Chyba jednak wszyscy mieszkancy duzych miast maja swoje strachy i obawy !
Bardzo lubię te posty obyczajowe o życiu Paryżan (Francuzów ogólnie :D )!
OdpowiedzUsuńGdy 15 lat temu po raz pierwszy raz pojechałam do Paryza , wszysko co zobaczyłam powaliło mnie na kolana. Dziś po latach, gdy jestem w Paryżu 2-3 razy w roku, większość rzeczy wydaje mi sie już codziennością i normalnością, aczkolwiek są jeszcze sytuacje, które mnie zadziwiaja .Np. mijające mnie niekiedy osoby, które pytaja "ni z gruszki ni z pietruszki" :
OdpowiedzUsuńÇa va bien ?, albo zwykłe, Ça va ? Tego nie uświadczy się w Polsce. Ja też lubię twoje posty o Francuzach i ich codziennym życiu. :)
Super! Czuje sie juz paryzanka bo tez nie lubie pietnasty raz jezdzic pod te same zabytki ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie ten zwyczaj w Paryżu, ze wszyscy staja na ruchomych schodach po prawej stronie.W Polsce niestety często nie można się przecisnąć jak sie komus śpieszy, bo wszyscy ustawiaią sie w tzw. cały świat i blokuja przejscie.
OdpowiedzUsuńOstatnio podobno nasilil sie problem les Tziganes w Paryzu. Mlode osoby, ktore do Luwru wchodza za darmo, najczesciej tam staja sie zagrozeniem dla zafascynowanych dzielami turystow.
OdpowiedzUsuńW sumie te ich obawy są uzasadnione. W sumie współczuję im i cieszę się że nie mieszkam w turystycznym mieście :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńA tak przywołując wątek turystów proszących o tłumaczenie każdej pozycji w menu, myślę, że francuzi zaoszczędzili by sobie (i turystom) wiele stres, czasu i kłopotu tłumacząc to nieszczęsne menu przynajmniej na język angielski...
OdpowiedzUsuńMenu po angielsku? Ależ to niefrancuskie!
Usuń