piątek, 13 czerwca 2014

Ale jazda - weekend na wozku inwalidzkim

Tak  jak juz wspomnialam we wczesniajeszym poscie, ze wzgledu na moje problemy zwiazane z prawa i lewa stopa, nie moge chodzic. Kule odpadaja, gdyz bedac w polowie osmego miesiadza ciazy, mam powazny problem z rownowaga, a kazdy wiekszy wysilek fizyczny powoduje u mnie skurcze porodowe. Tak wiec podczas poprzedniej wizyty w szpitalu, polozna prowadzaca moja ciaze, wypisala mi recepte na wozek inwalidzki, z ktorego moge kozystac do momentu calkowitego wyleczenia obu stop.

Na poczatku to byla zabawna sprawa, zwlaszcza gdy wybralismy sie na spacer po okolicy z moja rodzina. Mama, tata, siostra z synkiem, Lilka i ja na wozku. Bylo nam bardzo do smiechu a dzieciaki chcialy koniecznie jezdzic na moich kolanach. Ogolnie nie zdawalismy sobie sprawy z powagi sytuacji. Nastepnym wyjsciem, byl Jardin d'Acclimatation, do ktorego udalismy sie z moja siostra i para przyjaciol. Trzy wozki z dzieciakami i czwarty ze mna. Maluchy chcialy sie scigac na wozkach, i oczywiscie wszystkie pragnely nadal byc wozone na moich kolanach. To wlasnie podczas tego wyjscia, po raz pierwszy poczulam na sobie wzrok przechodniow...... Jednak ubiegly weekend, na polnocy Francji, gdzie wybralismy sie wspolnie z przyjaciolmi, otworzyl nam wszystkim oczy na sytuacje osob niepelnosprawnych......... I tym razem nie bylo nam juz absolutnie do smiechu.....

zrodlo internet

Do Touquet, jezdzimy kilka razy w roku. Ta sympatyczna i niezwykle turystyczna miejscowosc, przyciaga wielu paryzan, gdyz znajduje sie dokladnie dwie godziny jazdy samochodem od stolicy. Jest malym i rodzinnym miasteczkiem, dlatego to wlasnie tam wybieramy sie bardzo czesto z Lilianka, aby dotlenic nasze zatrute paryskim smogiem pluca. Mimo moich kontuzji zdecydowalismy sie na wyjazd podczas dlugiego, czerwcowego weekendu. Nasi przyjaciele zadeklarowali sie ze nam pomoga, i z wozkiem i z Lilianka (nie moge sie sama pchac, gdyz napinam miesnie i sciegna brzucha i to rowniez dobrowadza do skurczy!!!) Tak wiec w piatkowe popoludnie, wszyscu "urwali sie z pracy", zapakowalismy sie do naszych miniaturowych, paryskich samochodow, z dziecmi, lozeczkami turystycznymi, wozkami, fotelem inwalidzkim i wielkimi torbami, i ruszylismy na polnoc.....

Nie chce zabrzmiec jak osoba pretensjonalna, lecz majac 180cm wzrostu, wlosy koloru jansy blond, i sytwetke bylej modelki, bardzo czesto przyciagam na siebie spojrzenia otaczajacych mnie ludzi. Nie ma znaczenia czy to chlopak w dyskotece, czy babcia w kolejce w Carrefourze, ludzie po prostu czesto sie na mnie patrza. Nie sa to jednak zle spojrzenia. Przywyklam juz do tego, "ubralam sie" w ochronny pancerz i calkowicie nie zwracam na to uwagi. Martin i nasi znajomi, tez juz sie przyzwyczaili, ze idac ze mna ulica, przyciagam uwage przechodniow. Jednak to co sie dzialo w miniony weekend przeszlo granice ludzkiego rozsadku.

Bycie mloda, ciezarno kobieta na wozku inwalidzkim, wzbudzalo ogromne zaintereseowanie przechodniow. Mijajacy nas ludzie niejednokrotnie wykrecali za nami glowy, mruczac pod nosem, ze to takie nieszczescie byc na wozku. Hello! Ja mam problem z chodzeniem, nie ze sluchem. Wiele dzieciakow, przystawalo patrzac sie, wolajac rodzicow, i wskazujac palcami w mim kierunku. Jedna dziewczynka, nawet wpadla na uliczna lampe tak bardzo byla zainteresowana moja osoba. Rodzice, nie reagowali absolutnie na zachowania swoich pociech, i pozwalali im na wytykanie i "podziwianie" mnie, jak gdybym byla jakas wielka atrakcja cyrkowa. Najciekawsze reakcje byly na plazy. Probowalam przejsc po miekkim piasku, lecz przy kazdym kroku, stopy zapadaly sie w podloze, kostki mimo usztywnien gibaly sie na boki, co sprawialo ogromny bol i dyskomfort. Chodzenie po miekkim i nierownym podlozu ze zlamana stopa, zwichnietymi kostkami i naderwanym sciegnem bylo bardzo trudne, i rowniez nie wskazane, gdyz moze dojsc do kolejnego nadwyrezenia. Tak wiec podczas gdy znajomi dzwigali cale nasze wyprawki plazowe i prowadzili dzieci, Martin ciagnal mnie prze kawalek plazy na wozku, aby dotrzec do miejsca gdzei moglismy sie rozlozyc. Czy uwiezycie mi, jesli powiem, ze niektorzy ludzie wstawali aby popatrzec na to ciekawe "widowisko"? Dostarczylismy im atrakcji dnia!!! O tym, ze przechodnie nie ustepowali nam miejsca na chodniku, ze nie puszczali nas, abysmy nie musieli zjezdzac na ulice i ponownie wjezdzac na chodnik juz nie wspomne.... Ach, szkoda slow.....

Kolejny ogromny problem to dostosowanie miejsc publicznych, tak aby osoby niepelnosprawne mogly sie bezproblemowo poruszac. Niestety i w tym kierunku, pozostaje wiele do zrobienia. Wysokie krawezniki, waskie chodniki, czeste schodki przed wejsciami do sklepow i restauracji.  Nie ma co ciezko "pakowac" na silowni, wystarczy miec niepelnosprawnego przyjaciela, i spedzic z nim weekend, pchajac go przez tor przeszkod jakim sa nasze miasta...

Oczywiscie, zdarzyly sie mile sytuacje, gdy dwaj panowie przy plazowym stoliku, zaproponowali pomoc, lub gdy kelnerka w restauracji, poprzesadzala klientow, i poprzestawiala stoliki, aby mozna mnie wygodnie ulokowac. Przytrafili sie ludzie, ktorzy przytrzymywali drzwi, a nawet proponowali ze puszcza w kolejce. Niestety byly to sporadyczne przypadki.... 

Po trzech dniach, spedzonych w miejscach publicznych na wozku inwalidzkim, nabralam jeszcze wiekszego szacunku i respektu dla osob niepelnosprawnych. Podziwiam je za sile, energie, wytrwalosc.... Mam nadzieje, ze kiedys bedziemy zyli w spoleczenstwie, gdzie innosc rowniez bedzie normalna. Wierze, ze nasze miasta zostana przystosowane, tak aby osoby niepelnosprawne mogly sie samodzielnie przemieszczac, i nie czuc sie odizolowanymi od reszty , tylko dlatego, ze sa na wozku.....



Drogie czytelniczki, i drodzy czytelnicy.
Jak wiecie, moja male dzieciatko, znajdujace sie w brzuchu, okazalo sie dziewczynka, a nie malutkim chlopcem. Gdy jednak nasza ginekolog, powiedziala Martinowi, ze bedzie mial synka, on z radosci juz na nastepny dzien byl w sklepie z ubrankami, gdzie zakupil malutkie cieszki dla swojego potomka. Kilkanascie tygodni pozniej, okazalo sie, ze jednak zamiast blekitu, bedziemy ponownie kupowac roz. Tak wiec zostalismy z kilkoma, calkowicie nowymi ubrankami dla malego chlopczyka.

 Mialam wiec kilka opcji, albo schowam ciuszki, moze kiedys sie przydadza, albo odsprzedam je po cenie w jakiej zostaly zakupione (ostatnie wyprzedaze). Stwierdzilam, ze jednak zdecyduje sie na druga opcje. Pomyslalam sobie rowniez, ze moja nienarodzona coreczka, wolalaby aby pieniazki ze sprzedazy "jej" niedoszlych ubranek, przeznaczyc na inny cel niz zakup kolejnej rozowej sukienki z kokarda.

Dlatego tez, zdecydowalam ze kwote uzyskana ze sprzedazy, oddam na leczenie chorgo Filipka, o ktorym juz pisalam we wczesniejszym poscie. Maluszek, nadal czeka na operacje serduszka, ktora ma sie odbyc juz za miesiac. Ostatnie tygodnie, byly dla niego nezwykle ciezkie. Operacja zespojenia przelyku byla udana, lecz niestety chlopca zarazono gronkowcem zlocistym, grzybica jelit, otarl sie nawet o sepse...Ostatnie tygodnie spedzil na Oiomie...

Tak wiec drogie mamy, babcie i ciocie, jesli macie malych chlopcow, to zapraszam Was do zakupu nowiutenkich ubranek firmy GAP, nadal z metkami!. Sa one juz w Polsce, gdyz zabrala je moja siostra Marta. To ona zajmie sie cala czescia logistyczna aukcji, czyli sprzedaza i wysylka. Polaczcie przyjemne z pozytecznym, sprawicie radosc swoim maluchom i pomozecie ratowac chorego Filipka! Wielkie dzieki!!!
Ponizej linki do dostepnych produktow. Mam nadzieje, ze znajdziecie cos fajnego.

Zycze Wam wszystkim wspanialego weekendu!


http://allegro.pl/bluzka-baby-gap-nowy-6-12-miesiecy-i4319099016.html

http://allegro.pl/bluzka-baby-gap-nowy-3-6miesiecy-i4319099039.html

http://allegro.pl/body-baby-gap-nowy-0-3-miesiecy-i4319099058.html

http://allegro.pl/pajacyk-baby-gap-nowy-0-3-miesiecy-i4319098965.html

http://allegro.pl/sweterek-baby-gap-nowy-3-6-miesiecy-i4319098986.html

http://allegro.pl/body-baby-gap-nowy-3-6-miesiecy-i4319099078.html

http://allegro.pl/sweterek-baby-gap-nowy-74-cm-i4319099113.html      sweterek Zara, nie Gap

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem ci Mamo w Paryżu, że masz wielkie serce. Jesteś wrażliwą i wspaniałą osobą. Cel zbożny więc mam nadzieję, że dziewczyny zakupia ciuszki dla swoich dzieciaczków i zasilą konto pomocy dla Filipka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie,pomoc niepełnosprawnym również w Polsce jest na bardzo niskim poziomie.Też ludzie patrzą na taką osobę jak na zjawisko paranormalne.Jakby mogli najchetniej przeszli by obojętnie obok,żeby nie pomóc,żeby się nie zarazić,już nie wspomnę o pomocy finansowej. Ale ty dzieki Bogu tylko przejsciowo jestes na wózku inwalidzkim,tyle tylko ze mialas okazje przekonac sie jak czesto nieludzko sa traktowani niepełnosprawni..Już niedlugo staniesz na wlasne nogi,i będziesz jeździć wózkiem z córeczką w środku :-) i drugą przy boku ?? A co z imieniem? Wybraliście jakieś? Moze uchylisz rąbka tajemnicy ? ;-). Marzena Tar.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam twojeg bloga i za rok znow będe głosowala na Bloga Roku. Popłaklama się jak to czytalam...Jesteś dzielna, asz codowną rodzine i przyjaciół.Dziś na rodzinnym obiedzie wspominaliśmy jak moją siostra po udarze mózgu woziliśmy wozkiem.Wtedy strach o jej zycie, traume przykrywaliśmy śmiechem.dziś po 5 latach jest już leżej, siostra zdrowa, chodząca z Miłoscią swego życia przy boku. Wszystko co złe przemija. Zycze Tobie Paulino wiele uśmiechu, zdrowia i wszystkiego co najlepsze!Ania

    OdpowiedzUsuń