Francuzi uwazani sa przez cala
Europe, a wlasciwie przez caly swiat, za brudasow. I nie mam na mysli tylko
higieny osobistej (choc i z ta maja na bakier) ale rowniez kultury czystosci.
Rzucanie niedopalkow i papierow na ulice, niesprzatanie psich kup, czy
zostawianie pelnych resztek jedzenia tacek na stolikach w fast foodach to
calkowity standard w kraju nad Sekwana. Paryzanie sa jednak przodownikami na
skale swojego Panstwa. Paryz niestety utonalby w brudzie tak jak Kair, Hanoi
czy Bombaj, ale miasto ratuja wszedobylskie sluzby sprzatajace, ktore moza
spotkac na prawie kazdym rogu ulicy.
Historia brudu francuskiego jest
bardzo dluga i niezwykle kolorowa. W wielkim i wspanialym Wersalu, toalet nie
bylo az do konca XVIII wieku, a francuska arystokracja zalatwiala swoje
potrzeby gdzie sie dalo, za zaslonami, do kominkow, czasami do nocnikow, ktore
nastepnie wylewano przez okna ! Sam krol Henryk IV slynal ze swojego
cuchnacego zapachu, a jego syn Ludwik XIII nie myl nog do ukonczenia szostego
roku zycia. Boski « Krol Slonce » czyli Ludwik XIV zamiast sie myc,
preferowal zmieniac koszule, potrafil zakladac cztery a nawet piec dziennie.
W XVI wiecznym poradniku « savoir
vivre » mozna znalezc wpis, mowiacy iz nie nalezy podczas spotkan towarzyskich, biesiad i innych
okolicznosci zabijac publicznie wszy, pchly i inne robactwa. To wlasnie w
tamtym okresie, pojawil sie w stolicy Francji zawod iskaczki. Z czasem piekne
damy w barwnych sukniach, zaczely nocic drewniane mloteczki, sluzace do zabijania wszy
gniezdzacych sie pod perulkami wszy. Preferowano toalete « na sucho »
polegajaca sie na nacieraniu platkami roz, i polewaniu wodami perfumowanymi, w
celu zabicia okropnego fetoru.
A mimo to wielki Napoleon, byl
niezwyklym czysciochem i pedantem. Lubowal sie w dlugich kapielach, i budowal
wielkie laznie. Jego pasja zwiazana z kapiela i higiena, prawdopodobnie wziela
sie z fascynacji Cesarstwem Rzymskim, ktore slynelo z kultu czystego,
schludnego i pachnacego ciala. No coz, po pierwsze wyjatek potwierdza regule,
po drugie Napoleon byl przeciez Wlochem J
Francuzi sa najwiekszym
producentem kosmetykow i perfum na swiecie, a jednoczesnie zuzywaja najmniej
mydla w calej Europie ! Taka szokujaca prawde podano niedawno do
publicznej wiadomosci. Badania statystyczne wykazaly ze ponad 20% Francuzow
myje sie raz na dwa dni, a prawie 4% korzysta z prysznica lub wanny raz w
tygodniu.
Edukacje zwiazana z « higiena
osobista » zaczyna sie juz w mlodym wieku. I tak wiec, na kursach
rodzenia, w szpitalu czy w ksiazeczkach informacyjnych tlumaczy sie mlodym
rodzicom, ze noworodek nie potrzebuje codziennej kapieli, poniewaz sie nie
poci. Zalecana jest kapiel raz na dwa tygodnie, maksymalnie co dwa dni. Syndrom
mycia dzieci co drugi dzien pozostaje Francuzom na dluzej. Tak wiec 4 i 5
letnie kolezanki Lilki, kapane sa przez rodzicow trzy razy w tygodniu. W
pozostale dni, wystarcza mycie buzi, rak, i przetarcie wilgotna « rekwica
do kapieli » Mycie dzieciom wlosow raz na tydzien, a nawet raz na dwa,
jest tu calkowitym standardem. I gdy w ubieglym roku, Pani w przedszkolu,
poinformowala mnie ze wybuchla epidemia wszy wsrod dzieciakow, a Lilianka ma na
glowie gnidy, nie przejawila wiekszych emocji z tym zwiazanych. Ja natomiast
bylam w szoku ! Moje dziecko ! Gnidy ! Przeciez myjemy wlosy co
trzy dni, i codziennie sie kapiemy ! O zgrozo. Podczas rozmow z
przyjaciolmi, dotyczacych wlasnie tych wszy, nikt nie wygladal na zdziwionego i
nikt sie nie zamartwial. Nikt oprocz mnie oczywiscie !
W ostatnim raporcie z zebrania
przedstawicieli rodzicow z zarzadem przedszkola i delegacji z merostwa,
wyczytalam bardzo ciekawe rzeczy. Podloga w klasach, Sali gimnastycznej i na
korytarzach, jest w przedszkolu myta raz na tydzien !!!! Myslalam, ze sie
udusze !!! Pomijajac fakt, ze dzieciaki nie zmieniaja butow na pantofle, i
caly dzien chodza w np kaloszach po klasie, ze rodzice w mokrych i zabloconych
butach, kraza po calym przedszkolu, podloga jest myta raz na tydzien ! O
zgrozo ! Toalety myte sa raz dzennie, wspomne tylko ze z osmiu
miniaturowych toalet, kozystaja dwie grupy, lacznie szescdziesiatka dzieciakow.
Wiem rowniez, ze po powrocie z placu zabaw, nikt nie pilnuje czy dziecko umyje
rece przed posilkiem czy nie. No, coz, zasady higieny to jedno, a Francuzi i
tak wiedza lepiej.
Zima da sie przezyc w metrze,
gdyz wiekszosc podroznych, opatulona jest w grube kurtki i szaliki. Jednak
latem zapach czasami bywa nie do wytrzeymania. Jedyna linia « przyjazna
dla nosa » jest zolta linia nr 1, jadaca rano w kierunku La Défense,
poniewaz wiezie mlodych, eleganckich ludzi do biur. Ta linia o poranku, to
prawdziwa Sephora. W autobusach, mimo klimatyzacji, wcale nie jest lepiej.
Latem, po prostu czasami mozna sie udusic. Coz, mimo wielu perfumerii i
drogerii, Francuzi maja na bakier z mydlem, zelem do kapieli i dezodorantem.
Paryz jest niestety brudny, ale
to wlasnie dlatego ze Paryzanie, sami pozwalaja sobie na pewne zachowania,
ktore dla obcokarjowcow sa szokujace. Kilka lat temu, gdy palilam papierosy,
pamietam, ze za kazdym razem siedzac przy stoliku na tarasie, i proszac kelnera
o popielniczke, uzyskiwalam odpowiedz, aby rzucac niedpalek na ziemie. Tak,
dobrze zrozumieliscie, aby rzucac centralnie pod stol, na podloge, na tarasie,
odgaszonego papierosa. Przy najblizszej okazji pobytu w stolicy, zwroccie na to
uwage. Pod stolikami leza dziesiatki niedokonczonych papierosow. Jeszcze gozej
bylo w barach tabacach, gdy byla jeszcze mozliwosc palenia. Papierosy rzucalo
sie prosto na podloge, pod sam kontuar. I nikogo to nie dziwilo oprocz mnie !
Paryzanin, ktory idzie ulica i otworzy opakowania np cukierkow, bez
zastanowienia sie, wyrzuci papierek na chodnik. Nawet w restauracjach, przy
stole, mimo pieknych manier, nikt inny nie potrafi tak strasznie nakruszyc
pieczywem jak Francuz. Ogolnie Francuzi jedza bez talerzowo, tzn sniadania
spozywa sie na podkladkach, lub na stole. I to we wszystkich domach !
Nawet u moich tesciow, ktorzy naleza do wyzszej klasy spolecznej (czytaj,
tesciowa to arystokratka w kapeluszu)
Wlasnie odebralam Lilke z
przedszkola. Wyglada jak dziecko stroza, pod paznokciami plastelina, zielona
farba we wlosach i na twarzy, a na bluzce resztki sosou pomidorowego. Na pewno
od rana nie widziala mydla, ale chociaz wiem ze miala zajecia artystyczne w
przedszkolu.
Jak mowi stara prawda zyciowa,
ktora pochodzi z Francji, z okresu panujacej w calej Europie i siejacej
spustoszenie Dzumy, « Czeste mycie skraca zycie »
no to jestem kompletnie zaskoczona. nie tak sobie wyobrażałam te sferę życia Paryżan. Francja - elegancja...
OdpowiedzUsuńDo tej pory słyszałam te rewelacje jako stereotyp, a tu proszę, jednak to prawda i to jeszcze udokumentowana. :)
OdpowiedzUsuńCzy te dane statystyczne pochodzą z jakiejś strony Internetowej i możesz podać do niej link?
Zastanawiam się jeszcze jak wygląda spożywanie posiłków na stole lub podkładce. Dajmy na to, że jemy jajko na ... miękko i nam się środek rozleje, wtedy wszystko ląduje ot, tak na stole?!
Co do Polaków, usłyszałam raz od mojej dentystki, że dane statystyczne pokazują, że przeciętny Kowalski myje zęby przez 36 sekund. Też nie mamy się czym pochwalić, zważywszy, że u nas w autobusach w lato to samo.
:*
Cześć statystyk usłyszałam w radiu RTL a cześć znalazłam na stronie polonika ;) pozdrawiam
UsuńNie jest to dla mnie dziwne,ten brak codziennej higieny wsród Francuzów. Wiem , bo widziałam mieszkając z nimi, ze zamiast wieczorem, po całym dniu pracy, biegania po mieście, tudzież innych zajęć, umyć się przed spaniem , kładą się bez kąpieli i dopiero rano zaczynaja pucowanie i wylewanie hektolitrów perfum. W restauracjach w godzinach lunchu jest syf niesamowity, toalety tez masakra. Wiem , bo w Paryżu bywam od 15 lat. Zgadzam sie z postem Mamy w Paryżu odnośnie czystosci Francuzów.
OdpowiedzUsuńParyż ma problem z czystością...? Zawsze wydawało mi się, że to problem Polski - wiec ciesze się nawet, że nie jesteśmy sami ;))). Pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuńale ostatnio w metrze mamy juz kampanie namawiajace do mycia rak! widzialas te ladne plakaty? (metro, boulot, gastro i inne temu podobne?)
OdpowiedzUsuńOstatnio w metrze byłam chyba w grudniu ubiegłego roku. Będąc w ciazy przemiasCzalam sie samochodem, a teraz mając Ofelcie to juz na pewno nie wpakuje sie do metra ;) za dużo zarazków i bakteri jak dla takiego maluszka ;) ale te plakaty mnie nie dziwią, jak urodziła się Lilka to kupiliśmy wielka butle z płynem do dezynfekcji rak, bo jak przychodzili goście w odwiedziny do małej, to pakowała sie prosto na nia bez mycia rak! Z dworu do noworodka! Jakiś koszmar higieniczny
UsuńPrawda! Niestety niektorzy Francuzi to straszne smierdziuchy. Latem trudno wytrzymac w metrze i niekoniecznie tym paryskim. W Tuluzie tez pojawily sie plakaty zachecajace do czestszego mycia rak:) Mam wrazenie, ze tutaj nie-mycie sie to rytual narodowy. Kolezanki z pracy z duma mowia o cotygodniowej kapieli dzieci, w tygodniu za to uzywaja chusteczek nawilzonych. Niektore z nich same biora prysznic co trzy, cztery dni, a myja wlosy nie czesciej niz co sobote, zwlaszcza ze teraz w modzie jest suchy szampon. Z depilacja tez jest nienajlepiej, ale to juz odrebny temat;)
OdpowiedzUsuńAle jest tez kilka czyscioszkow dbajacych o siebie na co dzien. Ciesze sie ze jednego z nich mam w domu i ze nie musze go prosic o zmiane bielizny czy mycie nog;) Pozdrawiam Anita
Myślę , ze my Polacy jesteśmy o niebo bardziej higieniczni niż francuzi. Faktycznie sypią i brudza okropnie.A w metrze można się udusic od zapachu uryny.- Zosia
OdpowiedzUsuńMyślałaś może moja droga o założeniu instagrama 'dla fanów' i wrzucania tam fotek z Paryża?
OdpowiedzUsuńLedwo ogarniam bloga i FB ;) a tu jeszcze instagram ;) moze kiedyś ;)
UsuńInstagram jest o wiele prostszy!
Usuń