wtorek, 12 maja 2015

Je suis débordée!!!

Stało się, jest już 14.30, a ja właśnie usiadłam do komputera z poranną kawą. O tak, moi drodzy, dobrze przeczytaliście, poranną, gdyż kubek stał na blacie już od samego świtu, jak i również ekspres, czekał w stanie gotowości. Ale wcześniej „musiałam” ubrać i nakarmić dziewczynki, odwieźć Liliankę do przedszkola, jechać do dwóch sklepów spożywczych (gdyż jeden to za mało) jechać do wielkiego warzywniaka, do sklepu z mrożonkami, następnie to wszystko przytachać do domu i porozkładać po szafkach i piwnicy. 
W drugiej kolejności, „musiałam” pościelić wszystkie łóżka, a jest ich już trzy, wstawić kolejne pranie, wyjąc inne z suszarki, poskładać i oczywiście pochować. Aby po zakończeniu tych działalności, zająć się obiadem na dziś i jutro. 

No i gdy tak sobie spędzałam błogo czas na przyjemnościach, zastanowiłam się jak one to robią. Gdyż jak stwierdziłyśmy z moją mamą, dziś rano, rozmawiając przez telefon, (prowadzę samochód, z słuchawkami w uszach, dzięki czemu mam choć chwilę czasu, na utrzymywanie kontaktów rodzinnych) w filmach zarówno polskich, amerykańskich czy francuskich, kobiety, rano wyglądają bosko (w przeciwieństwie do mnie!) mają pełen makijaż (a ja okulary przeciwsłoneczne, nawet w deszczowy dzień) piękne fryzury (a ja przetłuszczone włosy, regularnie związane w kitkę) noszą eleganckie stroje ( a ja jeansy i podkoszulki) i ogarniają cała rodzinkę, jednocześnie przygotowując i jedząc śniadanie ze stu pięćdziesięciu dań ( a ja jem trzy posiłki w jednym, gdzieś w połowie dnia) I co z tego, że przychodzi do mnie do domu Pani, która sprząta i prasuje. Przyszła wczoraj, a dziś podłoga w kuchni i przedpokoju nadaje się do mycia, łazienka córeczek wygląda jak przebieralnia na basenie publicznym, gdyż Ofelcia, odkryła, że chlapanie wodą to fajna sprawa. To, co z tego, że Pani prasuje przez dwie godziny, jeśli ja oprócz tego prasuje przez kolejne dwie, bo jest nas już czwórka, a ja lubię, jak ubrania się dobrze prezentują, i powłoczki na poduszki, też są wyprasowane. Nie wspomnę już o moim najlepszym przyjacielu, który nazywa się Karcher, i z którym spędzam po dwie a nawet trzy godziny dziennie, na czyszczeniu schodów, tarasu, podjazdu itp., po okropnej zimie. I gdy tak robię te wszystkie wspaniałe rzeczy, to zastanawiam się, jak dają radę inne kobiety, a zwłaszcza matki, rodzin wielodzietnych. Bo u nas przy czwórce domowników, to na przykład pranie, jest nigdy niekończącą się przygodą, i mój mąż oraz córeczki, zawsze zrobią tak, aby pralka chodziła na pełnych obrotach. A teraz moi drodzy czytelnicy, zaczniecie linczować mojego męża, dlaczego mi nie pomaga. Cóż, albo go nie ma, gdyż jest w delegacji, albo go nie ma, gdyż pracuje do późna….A w weekend, no cóż w domu i ogrodzie, zawsze jest coś do zrobienia, do wykończenia, do zasadzenia…

Wykupiliśmy abonament Canal plus, ale korzystamy z niego tylko raz w tygodniu, gdy w niedziele wieczorem, Martin ogląda mecz. Wykupiliśmy abonament Netflix, i po obejrzeniu, dwóch odcinków „Tudor”, Lilianka ogląda pszczółkę Maje i My little pony (wyjątkowo durna bajka, ale nic na to nie poradzę) Stolik nocny, ugina się pod ciężarem zaległych książek, a ostatni tom Thorgala czeka już prawie dwa miesiące, abym raczyła go przeczytać. I wystarczy tylko jeden dzień, (tak jak wczoraj) gdzie pozwolę sobie na chwilę wytchnienia, relaksu i odpoczynku (wizyta u kosmetyczki, ale z depilacją, więc żadna radocha), aby sprawić sobie zaległości, z życiu domowym…. I aby kolejny dzień, był jeszcze bardziej zapchany…. 


Tak, więc pytanie, jak Wy to robicie, bo może ja po prostu nie ogarniam? A może, wydaje mi się, że jestem tym wszystkim przytłoczona, a tu jednak większość z nas, ma podobną sytuację…
Nie interpretujcie mnie źle, ja się nie użalam, ja się po prostu głęboko zastanawiam. Jak to robią te cudowne panie, ze szklanego ekranu, że na wszystko mają czas, bo tak naprawdę to tylko Bree Van de Kamp odbiło, a reszta jakoś się trzyma. Więc ciekawi mnie, czy ja również oszaleję, jak bohaterka „Gotowych na wszystko” czy najzwyczajniej w świecie, dam radę… A wy?

11 komentarzy:

  1. A bo wiesz, jest prawda życia i prawda ekranu ;)

    Zatem nie ma się co stresować. Ty to sobie chociaż nie ogarniasz à Paris ;), a niektóre (albo niektórzy) à Pcim Dolny. Lub Górny - do wyboru ;) Piszesz bossssko! Tylko rób to częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeszłabym ze wzruszonymi ramionami obok wpisu ale wiem ile mamy mają pracy bo sama w wakacje zajmowałam się dwójką dzieci 4 i 6 w Hiszpanii w charakterze au pair i...no było co robić :D. Nie myślałaś o takiej formie pomocy gdy wrócisz do pracy? To świetna pomoc, dziewczyny-niektóre-należy dobrze wybrać bardziej dbają o dzieci niż wynajmowane niańki, ja na przykład wkładałam całe serce w wychowanie maluchów, nie było to tylko 8 godzin odbębnionych, dodatkowo dziewczyny mogłyby uczyć się polskiego jeśli byłaby to polskojęzyczna aupair (o ile je uczysz Twojego języka). Teraz w czerwcu znowu wyjeżdżam i nie mogę się doczekać bo na prawdę tęsknię za kontaktem z dziećmi.
    Z wyrazami szacunku dla wspaniałej Mamy w Paryżu-Sylwia :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie wiem jak to skomentować... Odwiezienie dziecka do przedszkola, zakupy, rozpakowanie zakupów, pościelić łóżka i ogarnąć pranie... a do tego jeszcze masz sprzątaczkę i to jest wielkie "przytłoczenie". Sorry, ale chyba jesteś oderwana od rzeczywistości... FIRST WORLD PROBLEM...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry, ale Mama w Paryżu, właśnie tu pisze o "naszej rzeczywistości", i o tym że wszyscy tak właśnie żyjemy, więc nie wiem o co ci chodzi.

      Usuń
    2. też mieszkałam w Paryżu, i co jak co ale na pewno nie "wszyscy tu tak właśnie żyją". Co to za w ogóle za argument? Paryżanki bardziej się meczą wykonując podstawowe domowe czynności, w przypadku gdy dom i dzieci to jedyny ich obowiązek? Proszę Cie...

      Usuń
  4. Paulino doskonale Cie rozumiem! My tez zawsze i wszedzie biegiem a jest nas zaledwie trojka z tym, ze maz pracuje a ja wciaz studiuje. Na poczatku byl chaos a teraz jest jeszcze gorzej;) zartuje! Sa dni gdy wyrywam sobie wlosy z glowy, bo sterta ubran do prasowania, podloga do zmycia, kosz z brudnymi rzeczami w lazience wola o pomste do nieba, do tego Synus dostal goraczki i nagle trzeba go odebrac ze zlobka a ja akurat mam tego dnia zaliczenie...Ale sa tez takie dni, ze wszystko robi sie niemal samo. Staram sie sprzatac wraz z synkiem, maz gotuje, wieczorem zamiast wspolnego filmu niestety siedze nad ksiazkami, ale pod koniec tygodnia wszystko sie uspokaja. I tylko powtarzam sobie, ze jutro na pewno bedzie lepiej:) Bo przeciez my mamuski zawsze dajemy rade! Bon courage! Anita

    OdpowiedzUsuń
  5. A my? My też nie ogarniamy, dokładnie tak samo :) Pozdrawiam i miło wiedzieć, że nie jesteś jedną z tych "idealnych"

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj, mamo w Paryżu:) czytam Twój blog od dawna, fantastycznie piszesz. Paryż to mój drugi dom (kontrakt męża + moje zobowiązania zawodowe i wielka miłość do Paryża sprawiły, że tam się pobraliśmy) lubię wracać do Paryża jeśli tylko mogę:) Pomimo że mieszkamy teraz w Polsce, to "métro, boulot, dodo" nadal aktualne :D, chociaż dołożyłabym tam jeszcze przedszkole. Doskonale rozumiem Twój wpis. Kocham moją rodzinę i karierę ale czasem strasznie trudno złapać równowagę i pogodzić ze sobą. Miłego dnia. Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  7. Ekran to fikcja. Mogę Cię pocieszyć, że u mnie pralka też bez przerwy pierze, a jest nas trójka( i psiak:), córka ma już 17 lat, ale ani chwili czasu bo szkoły koniecznie muszą nauczyć ich wszystkiego co zbędne! Jestem w o tyle dobrej sytuacji, że nie pracuję zawodowo, więc mam czas dla domu i rodziny, ale...nigdy nie narzekałam na nadmiar czasu i nudę! W domu i przy rodzinie jest zawsze coś do zrobienia i jeśli chcesz to wszystko zrobić to nie masz czasu dla siebie. Nie wierzę, że przy dwójce małych dzieci można mieć wszystko perfekcyjnie zrobione włącznie ze swoim wyglądem. Nie martw się więc, daj sobie czas aż dzieci podrosną i to sporo, i nie zadręczaj się, że inni robią to lepiej, bo nie robią.Albo im ktoś pomaga, albo robią coś kosztem czegoś. Czas jest dla wszystkich w takim samym wymiarze. Ja pomagam sobie karteczkami. Codziennie piszę co muszę zrobić, a potem jak to poskreślam, choć nie zawsze wszystko się uda to jestem z siebie dumna:). Powodzenia i głowa do góry! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. zgadzam sie ze ekran to fikcja, bajka a zycie to nie bajka. U mnie wyglada tak samo i jest nas 4 w domu. Przy 2 miesiecznym bobasie mam czas na cokolwiek tylko wtedy gdy on spi, a wtedy pranie, prasowanie, gotowanie. A gdzie czas dla siebie, brak. Niestety, nie mieszkam w Paryzu, ale nie zaluje w mniejszej miejscowosci chyba tylko trudniej z praca, bo zycie plynie wolniej i taniej.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana, ja się nie wyrabiam i nie mając dzieci, a jeszcze tu mówić o utrzymaniu w ryzach czteroosobowej rodziny! I co z tego, że są rodziny, które mają i osiem osób, każdy ma swoje standardy i swoje możliwości (i wcale nie chcę powiedzieć, że Ty masz lepsze czy gorsze, to tylko stwierdzenie, Ty masz może plamy na podłodze a inne mamy się nie depilują z braku czasu, itp) no a filmy to oczywiście muszą takie być ;) Najważniejsze, żebyś każdego dnia znalazła ten moment dla siebie i pooddychała głęboko przy robieniu przez chwilkę jakiejś rzeczy tylko dla Ciebie. Pozdrawiam serdecznie i będę zaglądać! Olga

    OdpowiedzUsuń