sobota, 25 maja 2013

To juz dwa lata....

Pamietam ten dzien doskonale.... Dochodzila godzina 20, a ja wyjmowalam z piekarnika  tarte ze szpinakiem i kozim serem, ktora upieklam dla mamy i Martina. Trzymajac  goraca blache w dloni, poczulam bardzo mocny i silny skurcz, ktory calkowicie obezwladnil mnie na kilka sekund... Tarta upadla na podlaoge, i rozprysnela sie na kawalki, ale i tak nikt na to nie zwrocil uwagi.... wiedzielismy, ze dzis juz nie zjemy kolacji.... Skurcze stawaly sie coraz silniejsze i coraz bardziej regularne, ale ja oczywiscie postanowiam zachowac zimna krew. Udalam sie wiec pod prysznic, umylam wlosy, nalozylam odzywke, zwymiotowalam z bolu pod prysznicem, pomalowalam paznokcie bezbarwnym lakierem, wyskubalam niergularne brwi, zwymiotowalam ponownie z bolu tym razem do zlewu i wyjelam suszarke do wlosow aby sie uczesac. Po wykonaniu tych wszystkich niezbednych czynnosci, usiadlam na kanapie czekajac na dalszy rozwoj sytuacji.... Martin chodzil za mna z kartka liczac odstepy miedzy skurczami, i podtrzymujac mnie przy kazdym znich, gdyz tracilam rownowage. Byl w wielkim stresie, za rowno on jak i moja mama, ktora notorycznie powtarzala, zebysmy juz jechali do szpitala. Gdy po dwoch godzinach silnych i odbywajacych sie juz co 15 minut skurczy zdecydowalam sie na wyjazd, pozegnalam sie z mama w drzwiach mowiac " Wychodzimy we dwojke, ale wrocimy w trojke. Jutro poznasz swoja wnuczke...." krokiem otylego pingwina (23 kilo nadwagi robi swoje) udalam sie w strone samochodu....
Martin trase do szpitala pokanal szybciej niz sam Shumacher bylby to w stanie zrobic, pomogl mi dojsc do izby przyjec, dzielnie znoszac wszelkiego rodzaju przeklenstwa ktore rzucalam w chwilach skurczy, pod adresem calego swiata. Gdy juz zostalam podlaczona pod tony rurek, kabelkow i innych pikajacych sprzetow, mimo bolu, zaczelam sie odprezac. Po okolo godzinie pojawil sie anestezjolog, ktory w stal sie moim "Bogiem na Ziemi" i zeslal na mnie zbawienie w postaci znieczulenia!!! Radosc trwala tylko pol godziny, i cos zaczelo mnie "rozrywac" od srodka. Wlaczyly sie jakies bipy i alarmy, a ja poczulam okropny i nasilajacy sie bol. Nie zdazylam nawet zawolac poloznej, gdy do sali wpadlo na raz kilka osob... Zaczela sie akcja porodowa... Moje wybitne dziecko, zaczelo schodzic w tepie blyskawicznym, znieczulenie nie do konca podzialalo, ale nie bylo juz na nic czasu.... Spojrzalam po raz ostatni na Martina i wiedzialam ze to juz wlasnie teraz.... Ogladaliscie kiedys film, gdzie glowny bohater tak intensywnie przezywa sytuacje, ze nie slyszy halasow i dzwiekow wokol siebie? Ja wlasnie tak wspominam te chwile..... Zamknelam oczy, ciemnosc.... Otwieram oczy, chalst powietrza....zamykam oczy.... czuje uscisk dloni Martina..... i ten okropny bol.... jeszcze troche......kolejny oddech......slysze jakies odglosy i widze usmiechnieta twarz lekarki....slysze przerazliwy krzyk.....w tym samaym momencie czuje na swojej piersi cos cieplego.....krzyk ustal.... nasze oczy sie spotykaja... malenstwo patrzy na mnie a ja na nie.... poznaje najwieksza milosc mojego zycia i juz wiem ze ta malenka osobka stanie sie centrum moj egzystencji, jest dla mnie wszystkim, ze kocham ja bardziej niz kogokolwiek na swiecie.... ta mala osobka staje sie moim wszechswiatem.

Kochana Lilianko, dzis mijaja dwa lata od tego ciezkiego, lecz ja pieknego momentu. Nie wszystkie dni byly rozowe, nasze poczatki bywaly trudne, potrzebowalysmy czasu aby sie blizej poznac... Dzis jednak patrzac na twoja malenka twarzyczke, czujac twoje drobne ramionka oplatajace moja szyje, i slyszac Twoj slodki glosik wolajacy "Mamo", wiem ze jestes najwspanialsza "rzecza" jaka przytrafila mi sie w moim zyciu. Jestes sensem i kwintesencja mojej egzystencji. Gdy cierpisz, ja cierpie sto razy bardziej, gdy ktos Cie krzywdzi, to mnie wbija noz w serce.... Gdy sie smiejesz, to w moich uszach rozbrzmiewa piekna muzyka.... Moja milosc w stosunku do ciebie jest absolutnie slepa i bezwarunkowa. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin moja slodka coreczko. Kocham Cie..........

Mama





12 komentarzy:

  1. Witam ;) Trafiłam dzis na tego bloga i całkowicie się nim zachłysnełam :))) Oby córeczka zdrowo rosła ;)) Buziaczki;) Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje bardzo za mily komplement! Oby sie nadal dobrze czytalo :)

      Usuń
  2. to cudowny wczesny prezent na Dzien Matki :)
    niech Lilianka bedzie zawsze tak szczesliwa i tak otoczona miloscia, jak jest wlasnie teraz.


    nigdy nie chcialam miec dzieci, ale wydaje mi sie, ze chyba do tego wszystkiego zaczynam dorastac, szczegolnie patrzac na to, jak macierzynstwo zmienilo moje kolezanki. na dobre!


    voir-avoir-savoir.tumblr.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. coz, taka jest prawda, sama napisalas, do tego po prostu trzeba dorosnac!!! Wszystko w swoim czasie :)

      Usuń
    2. zawsze myslalam, ze to takie oklepane powiedzenie... ale prawdziwe!

      pozdrawiam cieplo:)

      Usuń
  3. :))))wszystkiego najlepszego dla Lilianki :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Milosc matki jest zawsze bezwarunkowa. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Najlepszego dla Was obu ;), oby te pierwsze chwile były jedynymi trudnymi w życiu...
    P.S. podziwiam żelazną wolę bycia ładnym tuż przed porodem, ja nie miałam sił :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez ją za to podziwiłam :-) I za ten spokój:-)

      Usuń
  6. A nie mówiłam.....,że będzie ok, że dziecko kocha się pomimo wszystko i że jest to najpiękniejszy prezent od życia :) Początki są zawsze trudne, a potem to już leci :). Jesteś najlepszą mamą pod słońcem. :) Wiem to i tak już będzie zawsze :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo Wam wszystkim dziekuje za mile komentarze i zyczenia dla Lilianki!

    OdpowiedzUsuń