Pierwszego lipca, leciałam do Polski, w towarzystwie moich córeczek. Dzień
rozpoczął się fatalnie, spóźniona taksówka, solidny nadbagaż, ale przede
wszystkim ponad pięciogodzinne opóźnienie samolotu sprawiło, że do Warszawy
przyleciałam w stanie skrajnego wykończenia emocjonalnego, fizycznego i
psychicznego. Bo nie wiem czy mieliście kiedyś okazję lecieć z dwójką maluchów,
w tym jedno niechodzące, ale przyznam się, że to wyzwanie na miarę przygód
Baera Gryllsa, tyle, że z niepomocnym personelem Air France, w drugoplanowej
roli. Gdy już dojechałam do mieszkania mojej siostry, ona chodziła jak na
szpilkach, poddenerwowana i zestresowana, o czym nie omieszkał poinformować mnie
jej mąż, w drodze z lotniska. Marta, jak i ja, miała problem z utrzymaniem
języka za zębami. Zaciągnęła mnie do swojej sypialni, pokazała jeszcze „ciepłe”
od druku wydanie książki, i padłyśmy sobie w ramiona….
Rozdając drobne upominki dla dzieciaków mojej siostry, wyjęłam z torby
małą, owiniętą w kolorowy papier paczuszkę, wręczając ją rodzicom, i
wspomniałam, że to z okazji spóźnionego Dnia Mamy i Dnia Taty. Mama rozpakowała
prezent, uśmiechnęła się, i powiedziała, że bardzo się cieszy, gdyż uwielbia
lektury o Paryżu. W tym momencie, moja siostra i ja zaczęłyśmy się śmiać, i
dopiero po krótszej chwili, mama wykrzyknęła głośno. Doczytała, kto jest autorem
książki, którą właśnie trzymała w rękach…
Tak, więc, nie tylko Wy moi drodzy czytelnicy, nie byliście poinformowani.
Ani moja rodzina, ani francuscy i polscy przyjaciele, nie wiedzieli, czym
zajmowałam się przez ostatnie miesiące.
Jesienią, ubiegłego roku, skontaktowało się ze mną wydawnictwo Pascal,
proponując wydanie książki. Miła ona być podobna do mojego bloga, ale
jednocześnie, musiałam zagwarantować, że będą to całkowicie nowe teksty. Nigdy
wcześniej nie pisałam książki, i nie miałam absolutnie pojęcia, od czego
zacząć, i oczywiście do samego końca, nie wierzyłam, że moje bazgroły zostaną
wydane. Gdy jednak przesłałam konspekt książki, wydawnictwo potwierdziło swoje
zainteresowanie, i po uzgodnieniu warunków umowy, mogłam już zaczynać. Był
początek stycznia, gdy po raz pierwszy usiadłam przed pustą stroną Word. Miałam termin do końca kwietnia. Rytm był zabójczy,
biorąc pod uwagę, że dwukrotnie wypadały ferie Lilianki w przedszkolu, że
notorycznie chorowałyśmy z dziewczynkami, że Ophelcia chodziła do żłobka, tylko
dwa razy w tygodniu. Po pierwszym tygodniu, natychmiast zdecydowałam się na
nianię, która przychodziła początkowo na 4 godziny, aby w ostatnich dniach, być
u nas od świtu do nocy. Zaczął się wyścig z czasem, bo oprócz pisania, musiałam
również przeczytać wiele książek, które stały się moją podstawą merytoryczną i źródłem
wiedzy. Niestety, mimo iż bardzo bym chciała, to nie jestem chodzącą
encyklopedią, więc musiałam wiele przejrzeć i przekartkować, aby móc stwierdzić,
zawarte w książce fakty. Pisałam, więc, w ciągu dnia, ale i również w nocy, w
każdej wolnej chwili, w tygodniu i w weekendy. Moje życie towarzyskie stanęło
pod znakiem zapytania, a przyjaciółki nie mogły zrozumieć, dlaczego siedząc na urlopie
wychowawczym, na nic nie mam czasu. Byłam na granicy wytrzymałości nerwowej, co
oczywiście, odbijało się na życiu mojej rodziny i osób mi najbliższych. Mimo
to, nie zdecydowałam się na uchylenie rąbka, tajemnicy, chyba do końca nie
wierzyłam, że książka zostanie opublikowana. Nie potrafiłam uwierzyć w samą
siebie…
Książka, która już od ponad dwóch tygodni jest na półkach, najwyraźniej
przypadła do gustu czytelnikom. W sieci zbiera świetne recenzje, ale również
osoby mi bliskie, pochwaliły moją pracę. Na stronach internetowych księgarni
plasuje się, w czołówkach, a mimo to nadal nie potrafię uwierzyć, że autorką
tej stającej się popularną książki, jestem właśnie ja…
Życzę Wam wszystkim miłej lektury! I bardzo dziękuję za wszystkie miłe i
ciepłe słowa, oraz Wasze wsparcie!
A moje plany. No cóż, bardzo chciałbym, rozbudować mojego bloga, i
poświęcić mu tyle czasu, na ile zasługuje. Dostałam również kilka
interesujących propozycji, pisania dla portali internetowych, a mąż namawia
mnie do pozostawienia pracy zawodowej, i …. Rozpoczęcia pisania drugiej książki.
A co będzie, to czas pokaże…
Gratulacje :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytalam Twojego bloga od poczatku do konca w trzy dni.. masz lekkie pioro , ciekawe zycie , swietnie sie Ciebie czyta .
Bardzo dziękuje, i zachęcam do dalszego czytania.
UsuńTaaaaaaaaaaaak , pisz książki. :) bo ta jest świetna - pozdrawiam cię i czekam na następną Malwina :)
OdpowiedzUsuńDzięki, postaram się ;)
UsuńOgromnie się cieszę i gratuluję. Książkę już mam i przeczytam na pewno, o czym dam znać na blogu :) Moc pozdrowień.
OdpowiedzUsuńMnie ksiazka bardzo sie podobala I chetnie przeczytam nastepna! Powinna zostac przetlumaczona I podbijac swiat! Gratulacje!
OdpowiedzUsuńMiło słyszeć, że tak niespodziewanie można znaleźć nową pasję w życiu i nawet sprawić, że stanie się pracą zarobkową :) Śledzę Twój blog, jeszcze nie miałam okazji czytać książki, ale domyślam się, że będzie równie wciągająca. Serdeczne pozdrowienia z Łodzi i 3mam kciuki za dalsze sukcesy!
OdpowiedzUsuńten pomysl z prezentem dla rodzicow rewelacja! :) fajnie, ze wstrzymalas się, bo pozniej nastąpiło wielkie boom w postaci ksiazki - to jest zaskoczenie! gratuluje ! zawsze marzylam, zebys napisala ksiazke przy okazji spelnilo sie tez moje ciche zyczenie :) pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńPaulinko,
OdpowiedzUsuńJestem z Ciebie bardzo dumna :) To zaszczyt mieć taką siostrę i przyjaciółkę.
super....odwaznie...moje gratulacje
OdpowiedzUsuńMamo w Paryżu ja tez kupiłam i nie moge sie doczekać jak przeczytam. A czym zajmujesz zawodowo?
OdpowiedzUsuńpracuję dla firmy inwestycyjnej , aktualnie na wychowawczym
UsuńPaulinko, jestem w trakcie czytania ksiazki i bardzo mi sie podoba!
OdpowiedzUsuńBardzo mi zaimponowalas, ze mimo bycia na urlopie macierzynskim, udalo Ci sie wszystko tak zorganizowac, zeby miec czas na napisanie ksiazki! Gratuluje Ci i mam nadzieje, ze posluchasz meza i powstanie druga ksiazka :)
Paulina, gratulacje! A ja już myślałam, że to przez moje "niedbalstwo blogowe" (czyli totalny brak czasu), nic nie wiedziałam o tym, że piszesz książkę! Podziwiam Cię, że nikomu nic nie powiedziałaś (nawet Mamie!), że ją tworzysz! Z pewnością przeczytam jak ją tylko zdobędę :)
OdpowiedzUsuńWielkie gratulacje! Jak tylko tu trafiłam, przeczytałam wszystkie posty i nie mogłam się oderwać! Tej książki nie może zabraknąć na półce z książkami na francuskie tematy :)).
OdpowiedzUsuńCóreńko, jesteśmy z Ciebie bardzo dumni i dziękujemy za cudowną niespodziankę :) Oczywiście , że tak jak wszyscy, też liczymy na to, że to dopiero początek twojej przygody z pisaniem :) Życzymy powodzenia i trzymamy kciuki za sukces :)
OdpowiedzUsuńHej! Bardzo Cie lubie i tym trudniej bedzie mi wydusic z siebie kilka slow krytyki... Jestem wlasnie po lekturze Twojej ksiazki! Swietny pomysl, piekna historia, widac, ze masz barwne i ciekawe zycie i wiele do opowiedzenia. Za to ogromny plus. Rozczarowala mnie troche duza rozbieznosc miedzy Twoja technika pisania, a ta w ksiazce. Tak, jakby to byla Twoja historia ale pisana przez kogos innego:-( Martyna
OdpowiedzUsuńHej, rozbieżność??? No zobacz, jako jedyna mi to mówisz, bo wszyscy przyznają, że książka jest napisana w ten sam sposób co blog, ale bez błędów ortograficznych, w co drugim słowie (dziekuję za korektę wydawnictwó!) Mogę Ci, jednak zagwarantować, że historia napisana została przeze mnie :)))) może po prostu bardziej dbale??? no cóż sama nie wiem, pozdrawiam słonecznie!
UsuńI Twoje slowo mi wystarczy:) Moze po prostu wena tworcza sprawila, ze Twoj warsztat pisarski sie poprawil:) Czekam wiec na druga ksiazke i nie bede juz sie czepiac;-)
UsuńBardzo dziękuje za wszystkie miłe słowa i ciepłe komentarza. Napisanie tej książki było czymś fantastycznym, mimo, iż trudnym, więc bardzo się cieszę, że przyjeliście ją z tak wielkim entuzjazmem!!! Jeszcze raz bardzo dziękuję!!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i powiem jednym słowem, dla mnie super i fantastyczna. 😊 gratuluję pomysłu i talentu. Zobaczymy kiedy zacznie sie hejt i krytyka.
OdpowiedzUsuńKsiążkę zdobyłam będąc w Polsce na wakacjach, teraz tylko muszę się zabrać do czytania. No i liczę na jakieś spotkanie w Paryżu, zabiegana mamo.
OdpowiedzUsuńJestem akuratnie w Polsce i obiecuje, ze jutro przespaceruje sie do Empiku i zakupie jeden egzemplarz. Gratulacje - to wielki sukces trzymaj tak dalej!
OdpowiedzUsuń