czwartek, 21 marca 2013

500 Franków tygodniowki, jak żyją młode modelki

Wczoraj byłam na obiedzie z kumpelka, za lunch we włoskiej restauracji zapłaciłam 30 euro. Kupiłam również Liliance piękne kalosze na wiosnę, które kosztowaly mnie 22 euro. W aptece nabylam dwa opakowania smoczkow Avent za 12 euro, a w kiosku trzy egzemplarze Marie Claire Maison gdyż jest w nich świetny artykuł o moim mieście Łodzi. Gazety kosztowały mnie 15 euro. Łącznie w ciagu jednego dnia wydałam 79 eur, nawet nie wiedząc kiedy i na co....

Przyjeżdżając po raz pierwszy do Paryża w 1998 roku, miałam walizkę z ubraniami i 150 dolarów w kieszeni. Tutejsze agencja, zagwarantowała mi kieszonkowe wysokości 500 Franków tygodniowo (około 80 euro) Kwota ta miała wejść w poczet moich niekończących sie długów. Tak na prawdę, wszyscy myślą, ze modelki zarabiają ogromne pieniądze. Ze wyjeżdżając do pracy, wracają do domu z workami euro lub dolarów! I to już po pierwszym shootingu lub pokazie. Niestety realia są zupełnie inne. Młoda dziewczyna jadąc za granice, zaczyna swoją karierę od zrobienia niejednokrotnie wielkiego debetu w agencji. Bilet samolotowy, mieszkanie w centrum miasta, kieszonkowe, testy(sesje zdjęciowe do książki), za wszystko płaci agencja, ale te pieniądze trzeba będzie jej zwrócić co do grosza. Więc tak naprawdę to pierwsze wyjazdy są bardzo skromne, bo dług rośnie szybko, a pracy niestety nie dostaje sie tak łatwo. Niektóre rynki, są trudniejsze gdyż mniej płaca, lub podatki i składki socjalne są ogromne. Tego typu przykładem może być Paryż, modelka po odliczeniu prowizji  agencji, i wszelkiego rodzaju innych składek, otrzymuje na rękę około 30 do 35 procent wynegocjowanej przez bookera stawki! A tu jeszcze ten okropny dług do spłacenia. Tak więc przez kilka pierwszych tygodni, czasami miesięcy, dziewczyny żyją z tych nieszczesnych pocket money. Ja rownież przez pierwsze przyjazdy byłam "na garnuszku" agencji. Dostawałem te moje 500 Franków i musiałam sie nimi rządzić. Pamietam, ze tygodniowa karta na metro kosztowała około 120 Franków. Zostawało więc około 380 (60 euro) na życie, na cały tydzień. I uwierzcie mi, ze nawet wtedy to nie było dużo! A przecież, każda młoda dziewczyna, chce sie rownież ubrać, kupić sobie
coś modnego, jakiś super ciuch z Paryża. Tak więc niejednokrotnie i ja i moje koleżanki, jadlysmy bagietke z masłem, lub makaron z serem przez cały czas, aby moc sobie kupić te wymarzone spodnie w Zarze. A pózniej wszyscy sie dziwią, czemu dziewczyny na wyjazdach tak łatwo tyją ;)

Pamietam moje pierwsze kieszonkowe i pierwsze zakupy, mleko, płatki sniadaniowe, chleb tostowyi dżem. Jako szesnastolatka słabo sie znałam na gotowaniu, więc moje obiady sprowadzaly sie często do puszki ravioli w sosie pomidorowym :) Za resztę pieniędzy które mi zostały z pierwszego kieszonkowego, kupiłam sobie jeansy i granatowa torbę w Naf Naf. Nie przewidzialam jednak, ze moje jedzenie skończy sie w połowie tygodnia. Tak więc po trzech dniach pobytu w Paryżu, miałam sie w co ubrać, ale nie miałam co jeść ;) Dobrze, ze była ze mną Marzena, która mnie dokarmiala przez kolejne cztery ;)

Moje drugie kieszonkowe..... w poniedziałek w agencji można było spotkać prawie wszystkie modelki, gdyż był to dzień pocket money. Jeśli sie nie stawiłaś w księgowości przed 12 w południe, to przepadała Ci tygodniowka. Można sie było czasami dogadać, aby jakaś kumpelka wzięła pieniądze dla Ciebie, no bo przecież mogłaś być na castingu, lub zwyczajnie w pracy. Wychodząc z agencji, wlozylam pieniądze do tylnej kieszeni spodni i wsiadam do rozowej lini metra numer 8. Po dwóch przystankach, już nie miałam pieniędzy.... Padlam ofiara kieszonkowca (to był pierwszy i ostatni raz!) Zostałam bez kasy i bez jedzenia. Musiałam ruszyć dolary od rodziców, chociaż preferowalam wrócić z nimi do Polski. Cóż, nie miałam wyjścia.

Dwa lata pózniej zamieszkałym w Paryżu na stałe, moja kariera sie ruszyła. Co prawda nigdy nie stałam sie znana twarzą jak niektóre z moich bliższych i dalszych koleżanek, ale dawalam sobie radę. Powoli zaczęłam zarabiać pieniądze i stać mnie było na wynajęcie swojego własnego mieszkania. Było to 18 metrowa kawalerka, która moi rodzice nazywali studnią, gdyż okna wychodziły na wewnętrzne podwórko, a nie na ulice. Utrzymanie mieszkania było dla mnie sprawa dość skomplikowana, bo po prostu nie umialam zarządzać pieniędzmi. Gdy oplacilam juz czynsz, prąd i
wode,, myślałam ze z reszta pieniędzy mogę robić co zechce. Nie przewidzialam ze zarobki modelki są całkowicie nieregularnie, i ze muszę mieć oszczędności na zapas! Tak więc po kilku miesiącach, nie dostałam pensji, musiałam opłacić kawalerke i prąd, a rezultatem tego była kompletnie pusta lodówka. Przyznam sie Wam, ze byłam na przymusowym odchudzaniu przez kilka dni ;) Kolejny raz juz mi sie nie przytrafil..... Z czasem nauczyłam sie dobrego zarządzanie pieniędzmi, a rozsądek brał przewagę nad rozrzutnoscia....

Dziś mam stała prace, i regularne dochody. I mój mąż i ja dajemy sobie radę finansowo, i nie musimy liczyć każdego centima. Ale życie nauczyło mnie pokory, i szacunku do pieniędzy. Pokazało, ze aby coś osiągnąć to trzeba na to zapracować i zasłużyć. Nauczyło mnie być oszczedną i zaradną. Dziś moje dochody są dużo wyższe niż wtedy, i po mimo mojej czasami nadmiernej rozrzutnosci, jestem prawie pewna, ze potrafilabym nadal utrzymać sie za 80 euro tygodniowo, co uwierzcie mi, jest tutaj nielada osiągnięciem ;)

14 komentarzy:

  1. Takie doświadczenia w życiu dobrze nam robią :) Najfajniejsze było to że pomimo różnych problemów zawsze pamiętałaś aby przywieźć coś młodszej siostrze z Paryża ;) Na tamte czasy był to niezły lansik :) Błękitną kamizelkę z Gapa miałam jeszcze do niedawna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawie jest poczytac takie wspomnienia. Mi tez sie zawsze wydawalo ze bycie modelka jest takie 'glamorous' :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Każda z nas powoli uczyła się zarządzać swoimi pieniędzmi, miałyśmy lepsze i gorsze dni. Aż przyszedł taki dzień, gdy mogłam sobie powiedzieć, że spokojnie wystarczyło mi do następnej wypłaty :-D.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyjemnie się czytało w sumie nie pierwszy raz , jeden z 3 blogów który opiera się w 90% na tekście i z przyjemnością do niego wracam !

    OdpowiedzUsuń
  5. I super doświadczenie, miałam podobne przejścia gdy się rozstałam po 5 latach wspólnego mieszkania z narzeczonym (byłaś w naszej 1ej kawalerce w Łodzi a Twój obecny mąż zamiast do Łodzi pojechał wtedy do Krakowa i kierowałaś go przez telefon, pamiętasz??) i przez ponad rok musiałam radzić sobie sama, wino otwierał mi sąsiad bo ja nie dawałam sobie rady z korkiem, czy mieszkanie jest zamknięte od wew. na noc sprawdzałam 12 razy, a lodówka często była pusta bo kasa "wyszła" na szmaty itp.:)Była to jednak szkoła życia, wiem że wszędzie poradzę sobie sama-mimo wszystko:)!

    OdpowiedzUsuń
  6. Aż mnie przeszły dreszcze: wiecznie narastający dług wobec pracodawcy, zależność od agencji, możliwość otrzymania zaledwie 1/3 zarobionych pieniędzy... Brzmi trochę jak opis pracy u handlarzy żywym towarem... W kolorowych czasopismach trudno o szczere wypowiedzi na temat warunków pracy początkującej modelki. Domyślalam się, że to ciężki fach (ciągłe dbanie o linię, niepewnosć zleceń, narażanie się za słowa krytyki z ust potencjalnych zleceniodawców), ale Twój opis otworzył mi oczy na takie obszary, które nie przyszły mi dotąd do głowy...

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla nas taki trudny na początku był przyjazd do Trójmiasta z Łodzi, bez pracy, z dopiero co wynajętym mieszkaniem... i budowanie wszystkiego od początku. Ale pokora powinna być w człowieku zawsze...

    OdpowiedzUsuń
  8. a ta znowu pisze bzdety ... wez sie dziewucho za siebie bo wyobraznie masz dobra!!! na bank nie bylas modelka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. była była głupia sikso

      Usuń
    2. Przecież nie musisz tego czytać jak ci nie pasuje i napisz coś sama o sobie to będziesz miała pewność,że jest prawdziwe i będziesz wtedy zadowolona

      Usuń
  9. Czesc tu Marcin ...Fajnie Paulinka czytac twoje wspomnienia i dowiedziec sie troche wiecej jak ten swiat modelingu wygladal i pewnie wciaz wyglada... a co do poprzedniego wpisu to gdybym cie nie znal jako modelki to bym pomyslal ze masz tak wiele ciekawych rzeczy do opowiedzenia i tak wiele wspanialych dowiadczen ze ciezko w to uwierzyc, ale cie znam i wiem ze tych ciekawych wspomniej jest duzo, duzo wiecej. Mysle wiec ze takie wpisy (jak ten powyzej) powinnas traktowac jak wpisy osob, ktore same maja nieciekawe zycie, albo maja ciekawe ale strasznie innym zazdroszcza, albo poprostu maja hejterski charakter (takich ludzi moze jest 5%) a takim osobami nie bedziemy sie przejmowac bo to ich problem. Pozdrawiam ze slonecznego Nashville

    OdpowiedzUsuń
  10. A tak w ogole to fajnie sie twoj blog czyta ;) moze za jakis czas bedzie z tego ksiazka np: wspomnienia modelki czy cos w tym stylu. Pisz bloga,jak tylko znajdziesz czas masz do tego talent. Marcin

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo skromna kwota jak na życie modelki, zapewne oglądałaś top model co sądzisz o tej uczestniczce : http://pinblr.pl/gag/68 ?

    OdpowiedzUsuń
  12. Te mieszkanie studnia to nie przypadkiem mieszkanie na rue du forez , :) moze mialysmy ta sama agencje ,, super blog

    OdpowiedzUsuń