środa, 3 lipca 2013

Co nas rozni, co nas dzieli???


Tyle radości i podekscytowania w związku z wyjazdem, który trwał raptem cztery dni. Jak zwykle opuszczalam moje rodzinne miasto pełna smutku, żalu i tęsknoty za kolejnym przyjazdem do Polski. Gdybym miała zamieszkać w Łodzi na stałe, byłby to dla mnie prawdopodobnie spory problem, ale kilkudniowe wizyty są jednak za krótkie abym mogła w pełni nacieszyć się moim miastem, rodzina i przyjaciółmi...
W styczniu minęło już trzynaście lat, od mojego wyjazdu z kraju. Trzynaście lat pobytu w Paryżu, wsród Francuzow, ich kultury i ich obyczajów. Tutejsze reakcje i zachowania wydają mi się oczywiste i naturalne, ale jak jednak okazuje się podczas każdego mojego wyjazdu do Polski - nie dla Polaków. Pomimo wielu wspólnych cech łączących oba narody, podobnych sposobów bycia lub reagowania na pewne sytuacje, wiele różnic dzieli obywateli Polski i Francji. Rzeczy, które uważam za całkowicie normalne, według moich ostatnich obserwacji w Polsce, lub przynajmniej w Łodzi, do takich nie należą.

W sobotni wieczór udalam się na kolacje z moja wieloletnia kumpela Marzena, rownież mieszkanka Łodzi, która tak jak ja, kilkanaście lat temu jeździła po świecie jako modelka. Marzena postanowiła zmienić nasze upodobania, i tym razem zamiast do Manufaktury, udalysmy się na bardzo trendy OFF Piotrkowska. To niesamowite miejsce, znajduje się w samym centrum miasta, w okolicach ulicy Piotrkowskiej. Stare fabryki zostały zamienione w hipsterowskie restauracje i puby. Nawet francuska Marie Claire poświęciła OFF Piotrkowskiej całe osiem stron w kwietniowym wydaniu. Gdy dotarliśmy na miejsce pozostał wybór lokalu, a ponieważ nie dokonaliśmy wcześniejszej rezerwacji, mialysmy problem ze znalezieniem stolika. I tu właśnie zaczynaja się różnice kulturowe miedzy oba państwami. Wchodząc do kilku knajpek, nie wzbudzilysmy niczyjego zainteresowania. Kelnerki biegaly miedzy stolikami lub po prostu dyskutowaly przy barze z reszta personelu. Moja kumpela wzięła więc sprawy w swoje ręce i zaczęła się rozglądać za stolikiem. Po chwili znalazła wolne miejsca i wygodnie się usadowilysmy. Coś takiego byłoby absolutnie niemożliwe w Paryżu, gdzie natychmiast po Twoim wejściu do lokalu, pojawia się przy tobie kelner i proponuje Ci stolik (jesli jest jakis wolny !), jednocześnie podając kartę. Nie ma mozliwosci "szwedania sie" samemu po lokalu w poszukiwaniu miejsca. Gdy po konsumpcji kolacji, udalysmy się na dalsza wyprawę po Pietrynie, stwierdziliśmy ze jakiś kolorowy drink dobrze nam zrobi. Udalysmy się więc do bardzo znanego Irish Pubu, gdzie ponad połowa klientów to obcokrajowcy. I tu sytuacja wyglądała dokładnie tak samo. Gdy po zawzietym poszukiwaniu wolnego miejsca, nic nie znalazlysmy, stwierdziłam ze jednak kelner powinien coś z tym zrobić. Po wyrażeniu swojej opini i dezaprobaty na temat "ciągłego olewania klientów" udało nam się jednak dostać stolik ;) Po złożeniu zamówienia, moja kumpela postanowiła jednak zatrzymać kartę na stoliku. Gdy zapytałam ja, co zamierza zrobić z menu, odpowiedziała mi ze może będzie miała ochotę coś jeszcze odmówić. Zaczęłam się śmiać, gdyż zauważyłam ze wielu moich polskich przyjaciół, moi rodzice, i rownież ich znajomi tak robią. Tutaj kelner po złożeniu zamówienia, natychmiast zabierze Ci kartę. Jednak po skończonym posiłku poda Ci ja ponownie proponując deser, ewentualnie kawę.... W Łodzi nikt nas się o to nie zapytał, więc zapomnialam zjeść słodki przysmak na koniec kolacji.
Kolejna różnica w spożywaniu posiłków miedzy Polska a Francja jest po prostu ich dzienny rozkład!!! W Polsce jemy co chcemy i o której chcemy. We Francji pory posiłków są szczegółowo wyznaczone. Obiad miedzy 12 a 14, kolacja po 19, a dla dzieci podwieczirek około 16.30. Francuzi w przeciwieństwie do Polaków nie podjadaja. W Polsce wydaje mi się, ze jest to sport narodowy. Bez względu na godzinę i porę dnia, w restauracjach widac ludzi konsumujacych obiad lub kolacje, a moze obiado-kolacje w jednym? Czestym widokiem i to o calkowicie zskakujacych porach, sa male dzieciaki konsumujace lody, gofry czy paczki.Gdy wybieram sie z bliskimi do jakis trendy miejsc, za kazdym razem przepraszaja mnie, mowiac ze w danym lokalu podaja bardzo male porcje. Jesli idziemy do bardziej "tradycyjnych" miejsc, dania serwowane sa zdecydowanie wieksze. I tu kolejna roznica, to co Wam wydaje sie mala porcja, dla Francuzow jest standardowym daniem. Ilosci serwowanego we Francji jedzenia sa zdecydowanie mniejsze. Dzieki czemu, zamiast zjesc tylko glowne danie, mamy miejsce rowniez na deser. Do posilku Francuzi pija wode lub wino, w przeciwienstwie do Polakow lubujacych sie w sokach i napojach gazowanych. Jednak to wlasnie w lodzkich lokalach, zostalam milo przyjeta z mala Lilianka. W Paryzu rodzice z dziecmi nie sa niestety chetnie goszczeni. Toalety nie sa przygotowane dla malych klientow, i nie posiadaja przewijakow. Kelnerzy nie pozwalaja wprowadzac wozkow, i krzywo sie na nas patrza.Paryskie restauracje nie sa dla dzieci, w przeciwienstwie do polskich.
Zwrocilam rowniez uwage iz Francuzi zdecydowanie czesciej mowia sobie Dzien Dobry, Dowidzenia czy Milego dnia, w przeciwienstwie do Polakow, ktorzy nie naduzywaja tych slow. Czasami odprowadzajac Lilianke do zlobka, powiem przynajmniej pietnascie razy Dzien Dobry i Dowidzenia, roznym osoba spotkanym po drodze. Wszyscy rodzice, nauczycielki i personel witaja sie usmiechem i magicznym slowem Bonjour. Podchodzac do kasjerki w supermarkecie, rowniez przywita sie z nami, a po dokonaniu oplaty bedzie nam zyczyla milego popoludnia. Francuzi uwazaja, ze wszelkiego rodzaju zwroty grzecznosciowe sa niezwykle wazne i potrzebne, a dzieki temu stawiaja rozmowcow na rownym poziomie. Mowiac Dzien Dobry do ekspedientki w sklepie zanim zapytamy sie jej o wlasciwy rozmiar sukienki, traktujemy ja z naleznym szacunkiem. Tak wiec pamietajcie, aby byc dobrze obsluzonym we Francji, lub aby otrzymac odpowiednie wskazowki jak dotrzec na Wieze,  nalezy zawsze zaczac od Bonjour!!! 
Kilkanasie lat temu, mieszkancow Polski i Francji, roznil rowniez bardzo styl i sposob ubierania. Dzis te roznice nie sa juz tak oczywiste i latw dostrzegalne, kbiety w obu krajach nosza sie modnie, i sledza najnowsze trendy. Uwazam nawet ze Polki sa zdecydowanie badziej sexy od Francuzek, ktore nie chetnie zakladaja szpilki czy  krotkie spodnice. Uwazam jednak, ze nasi polscy faceci sa mniej odwazni niz Francuzi, jesli dotyczy to eksperymentowania z moda. Polacy obawiaja sie nadal jasnych i pastelowych kolorow, waskich spodni czy obislych koszul. Francuzi sa zdecydowanie bardzie metroseksualni, i nie obawiaja sie pokazac swojej "kobicej strony".  No coz, moze po prostu tutejsze kobiety, preferuja wlasnie takich facetow :).......



13 komentarzy:

  1. Z tym ze francuzi nie podjadaja to sie nie zgodze
    Moj francuz przed kolacja potrafi pochlonac 2 bagietki i czasem nawet wstaje w nocy i idzie jesc.

    OdpowiedzUsuń
  2. jak widac pruszkow jest blizszy paryzowi :) do kolacji zamowilysmy wino, karte oddalam a i na deser znalazlo sie miejsce ;) a jak tak dalej pojdzie to i nawet rachunek dorowna francuskiemu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzeczywiście ,sporo w tym prawdy.Ostatnio odwiedzila mnie moja przyjaciółka z Londynu i też nie mogła się nadziwić, gdy weszłyśmy o godz. 12.30 do włoskiej restauracji Angelo w Łodzi, personel ucinal sobie pogawedkę przy barze, a nami przysłowiowy pies z kulawą nogą się nie zainteresował. Dopiero ja sama musiałam zapytac czy mozemy cos zjesc i usiąść. Dodam , że w restauracjii nie było nikogusieńko. Ale lokal rzeczywiście jest dostosowany do przyjmowania malych dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podróżując po świecie zauwazylam,że jeszcze daleko nam do światowej rzeczywistości.Chociaż i tak już nie jest źle :)- AGATA

    OdpowiedzUsuń
  5. No niestety. Polacy jak zawsze na zawsze naburmuszeni, w sumie ja się nie dziwie, skoro jest w tym kraju jak jest, ale mimo to ja umiem się uśmiechnąć i odwzajemnić uśmiech i powiedzieć miłego dnia. Od razu robi się lepiej! Nie wiem jak jest we FR, ale tutaj w PL w sklepach sieciówkach pracownicy mają obowiązek mówić np. ''miło cię widzieć'', ''jak się dzisiaj czujesz?''. Niestety, wszystko wychodzi sztucznie, niczym gra aktorów amatorów z 'Trudnych Spraw', a klient zamiast odpowiedzieć śmieje się pod nosem. Ale to chyba akurat jest plus! Chociaż druga strona jest poszkodowana, bo pracownik jest niesamowicie zażenowany. Eh...

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy możemy liczyć na listę francuskich pudelków, kozaczków, lansików, plotków etc? No i jeszcze coś lifestylowego. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wydaje mi się, że nasze "zacofanie" jest winą nie tyle knajp i personelu, tylko klientów. Dopiero od niedawna ludzie zaczęli wychodzić na śniadania, obiady, kolacje do restauracji. Kiedyś musiała być ku temu jakaś specjalna okazja, dziś powoli staje się normalne jedzenie po pracy w restauracji, bo nie chce nam się gotować, nie mamy czasu, nie mamy z czego. Ceny też stają się przystępne no i co ważne, mamy coraz większy wybór. Ponieważ jest to zjawisko nowe (w porównaniu np do Włoch czy Francji), cała społeczność restauratorów i kelnerów nie ma jeszcze wystarczającego doświadczenia, że tak brzydko się wyrażę, klienci jeszcze ich nie "wychowali". Wydaje mi się, że z czasem będzie się to zmieniać. Przyznaję, że w niektórych lokalach obsługa mnie denerwuję, jednak czerpię coraz większą przyjemność z obserwowania zapełnionych ogródków i wtapiania się w ten gwar i rozmowy. A strefa OFF jest dla mnie jak inny świat, w którym bardzo lubię przebywać. Tak więc - cierpliwości, i tak jest już z nami zdecydowanie lepiej:) A rynek zweryfikuje nieprzyjemnych kelnerów i niedbających o klienta restauratorów. Nie do końca jednak zgadzam się z Tobą w kwestii pór posiłków. To, że we Francji jada się o tak ściśle określonych porach niekoniecznie musi być plusem i myślę, że na polskim gruncie się nie przyjmie. Nie wszystkie rozwiązania zachodnie są lepsze tylko dlatego, że są zachodnie;) w Polsce nie ma takich zwyczajów związanych z porami posiłków no i przede wszystkim je się inne potrawy. To moim zdaniem determinuje też sposób i czas ich jedzenia. Myślę, że pomimo wpływów zachodnich, w większości domów to obiad jest najważniejszym i najbardziej obfitym posiłkiem, nie kolacja. Czy to źle? Nie wiem. Po prostu inaczej, polsko:) Pozdrawiam! I.

    OdpowiedzUsuń
  8. Calkiem niedawno odwiedzila nas moja kuzynka z narzeczonym, ktorego zreszta widzialam po raz pierwszy. od kilku lat mieszkamy z mezem na poludniu Fr wiec chcialismy ugoscic ich regionalnymi specjalami oraz wszystkim z czego kraj slynie. Kuzynka chetnie odkrywala nowe smaki, poznawala kulture. Natomiast Pan Rodowity Warszawiak (nie obrazajac mieszkancow stolicy!) od razu stwierdzil, ze nie jest krolikiem i warzyw za duzo nie bedzie jadl! A na sniadanie zyczyl sobie parowki,wszystko polewal ketchupem a do obiadu pil wlasnie sok pomaranczowy o czym mowa w poscie! Zgrozo!!!! Anita

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie w Polsce odpowiada fakt, ze kiedy chce to jem w restauracji i nie musze pilnowac godzin tak Jak We Fr.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie na darmo przyslowie mowi,ze co kraj, to obyczaj.Ale nieraz fajnie jest podejrzeć coś u innych i jesli jest Ok. przenieść na wlasne podworko. Czlowiek uczy się przez cale zycie do poźnej starosci......Iza

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja myślę, że przeciętny Polak nie ma się za bardzo czym pochwalić i daleko mu do zachodnich sąsiadów, może za kilkanaście lat to się zmieni.Póki co faktycznie w restauracji zatrzymuje menu, plącze sie po restauracji, podjada między posiłkami, pije soki i prawie nigdy nie mówi do widzenia wychodząc ze sklepu.Jest jakiś taki zaściankowy i zakompleksiony. Do Drogiego sklepu nie wejdzie ! bo głupio. Musimy się jeszcze sporo nauczyć. :)) Pozdrawiam z Krakowa - Kasia Mazur.

    OdpowiedzUsuń
  12. Tez jestem z Lodzi:)))) I dziele twoje spostrzezenia:)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam. Mam na imię Monika i chce dodać, że w moim mieście na południowym wschodzie Polski często słyszy się dzień dobry, dziękuję i miłego dnia, nie tylko w urzędach, sklepach czy ulicy, a np. w ludzie wchodząc do windy mówią sobie dzień dobry nawet jeśli się nie znają. W restauracjach jest dobra obsługa, nie mówiąc o sklepach... bo to już standard od lat... Sądzę, że to zależy od ludzi. Proponuję zacząć zmieniać te nawyki i samemu stosować savoir vivre :-) Dobranoc :-) ps. nie zauważyłam, aby ktoś z komentujących jak i autorki wpisu przywitał się jak też pożegnał... a szkoda...ps. Ciekawy blog, miło się czyta. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń