wtorek, 21 lipca 2015

Nie ogarniam, czyli mam już dość swoich dzieci

Będąc w ciąży z Lilianką, pamiętam jak położna podczas jednego z kursów rodzenia, swoimi poradami, pragnęła uchronić nas – przyszłe matki przed frustracją. Jej słowa „nic nie planujcie, żyjcie z godziny na godzinę, i nie przeciążajcie się obowiązkami” nadal brzmi mi w uszach.
Wczoraj zaplanowałam sobie, że dziś rano, po zjedzonym śniadaniu, zabiorę dziewczynki na spacer, przy okazji, odprowadzę naszych kanadyjskich przyjaciół, którzy przyjechali w odwiedziny, na stację, po drodze zajrzę do Lidla, aby kupić kilka rzeczy, oraz do sklepu z organiczną żywnością, aby dokupić słoiczki dla małej „na wszelki wypadek” Spodziewałam się, że najpóźniej o 12 wrócę do domu, aby dać dzieciom obiad, a podczas gdy Ofelcia będzie miała popołudniową drzemkę, Lilka obejrzy bajkę,  ja sprzątnę, ugotuję zupę, zrobię  pranie, pochowam prasowanie, i załatwię tysiąc innych wspaniałych i pobudzających intelektualnie spraw J Gdzieś w między czasie znajdę chwilę, i napisze wspaniałego i inteligentnego posta, o wystawie Janne Lanvin w Paryżu. Po południu, udamy się z podwieczorkową wizytą do koleżanki Lilki, i tam przy kawie, troszkę się rozerwę. Na 17.30 wrócę do domu, aby przygotować się na wyjście do restauracji z przyjaciółmi. I oczywiście, spędzę fantastyczny wieczór.
Cóż, jest już godzina 15, a ja w Lidlu nadal nie byłam….

źródło internet


Wstałam jak codziennie, o godzinie 7 rano, ubrałam Ophelię, zrobiłam jej mleko, i razem z mężem zeszliśmy na śniadanie. O mniej więcej 8 rano, po skończonym śniadaniu, kuchnia wyglądała jakby właśnie przeszedł prze nią huragan Catherina…. Ophelcia wykazała się ogromną kreatywnością, i przeżutą bagietką, wysmarowała zarówno podłogę, jak i meble. Z krzesełka do karmienia, w którym za diabła nie chce siedzieć po zjedzonym posiłku, wyciągnęła wszystkie zabawki, i rozwlokła je po całej kuchni. Zabrałam ją do sypialni, zostawiłam na podłodze i poszłam wziąć prysznic. Zdecydowałam się na podjęcie ryzyka i umycie włosów, co zdecydowanie przedłużyło mój pobyt w łazience. W tym czasie, Ophelcia, wyjęła z szafki nocnej pudełko z chusteczkami, i wyciągając jedną po drugiej, darła je na tysiące kawałeczków. Również kosz z brudnymi ubraniami wzbudził w niej zainteresowanie, więc postanowiła wysypać całą jego zawartość. Gdy wyszłam spod prysznica, moim oczom ukazał się widok, co najmniej apokaliptyczny. Chwilę później do sypialni wpadła Lilka, i teraz oprócz bałaganu, panował w niej jazgot i chaos.
O 9.30 Ofelcia już spała, a Lilka po śniadaniu oglądała Księżniczkę Zosię w telewizji. Przyjaciele, zjedli śniadanie, i chwilę potem byli gotowi do wyjścia. Ja oczywiście nie… Więc poszli sami. W momencie, gdy zamykali drzwi, z sypialni na drugim piętrze dobiegł mnie krzyk, informujący, że koniec spania. Zabrałam Lilkę na górę, licząc na to, że ją ubiorę, aby chociaż jedna z dziewczynek, była gotowa do wyjścia.   
Jednak Lilka zrobiła skandal, i musiałam się z nią pobawić. W tym czasie Ophelcia, aby wykazać poziom swojej kreatywności i odwagi, wraz z pomocą Liliany, przewróciła do góry nogami obie dziecinne sypialnie, wyciągając wszystkie możliwe zabawki. Gdy udałam się na 5 minut do toalety, mała zdążyła wejść na krzesełko, a następnie na biurko! O zgrozo!!! A później był obiad, podczas którego puree zostało wtarte w krzesło, w podłogę i w meble. Podczas , gdy sprzątałam po obiedzie, dziewczynki „robiły porządki w salonie”
W końcu ponownie położyłam młodszą spać, a starszą usadziłam przed malowankami i kredkami.
Już 15, na każdym piętrze mojego domu jest sajgon, pranie dusi się niewyjęte od godziny, a zupa mi wykipiała i zalała całą kuchenkę (Lilka zażądała sobie ogórkową na kolacje, człowieku, bądź tu mądrym)
I tak chodzę w prawo i w lewo, w górę i w dół, i kręcę się i krzątam, i całkowicie nie mogę ogarnąć. Ophelcia płacze jak tylko coś jest nie po jej myśli, i krzykiem reaguje na każde moje „nie” A Lilianka, ciągle nawija i rusza się bez przerwy, jakby była króliczkiem z reklam Duracella.
I jak pomyślę, że to dopiero połowa lipca, a tu jeszcze półtora miesiąca wakacji…. To dostaję gorączki, i mam już dość. W akcie desperacji, na grupie fecebookowej mamusiek we Francji, pożaliłam się wirtualnym koleżankom, i co się okazało…???
Że one też mają dość, dostają szału i puszczają im nerwy. Że czasami mają ochotę „rozszarpać” swoje dzieciaki, albo wyjść z domu, trzasnąć drzwiami i pozostawić za sobą ten ciągły krzyk, hałas i jazgot. Że one również, chodzą jak bomba zegarowa, która za chwilę wybuchnie. Że czasami maja ochotę „oddać dzieci” komuś na wychowanie.  Że one również są wykończone harcami swoich maluchów, i marzą o ciszy, spokoju, dobrej książce i fajnym filmie. Bez względu czy mają jedno dziecko czy piątkę.
I że one też mimo tego wszystkiego, kochają „te małe niegrzeczne szczeniaki” ponad wszystko na świecie.
Miłego, cichego i spokojnego popołudnia Wam życzę! Pamiętajcie, aby nic nie planować, bo frustracja będzie ogromna

Do sklepu pójdę jutro, albo w czwartek, albo zamówię coś na wynos J

22 komentarze:

  1. Nic nadzwyczajnego.Zwykły dzień człowieka XXI wieku. Masz tendencje do drmatyzowania i robienia wielkiego hallo ze zwykłych rzeczy. Pozatym - może jesteś mało zorganziowana i drugie dziecko Cię przerosło, albo mialaś za duże oczekiwania od życia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze powiedziane

      Usuń
    2. poza tym pisze sie osobno..... Poza tym, to kto tu dramatyzuje, a kto jest przewrazliwiony czlowieku. Wyluzuj i przymroz oko, to poczujesz sens...

      Usuń
  2. Ale mi zrobiłaś dobrze tym postem :) Ja mam co prawda na razie jedno dziecię (drugie w drodze), ale czasem mam ją ochotę wystawić za drzwi, zamknąć i nie otwierać. Takie to małe, a takie upierdliwe :) A za chwilę kochane.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje dziewczynki są w Polsceu dziadków i mam nadzieję, że zachowują się jak należy, bo mimo, że piekielnie za nimi tęsknię (na bank bardziej niż one), to już planuje im przyszłoroczne wakacje też u dziadków :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, kochana mamuśku - zamęcz dziadków....

      Usuń
  4. Ja mam juz dzieci dorosłe, ale też przez to przechodziłam . Nie martw się, nie ty pierwsza i nie ostatnia masz wszystkiego dosyc. Ja moim mowiłam ,( jak mi dały tak popalić do wiwatu ) , że idę w cały świat. Wiem, wiem, że psychologia, ze psycholog, itp.... że to nie jest metoda, ale teoria swoje i praktyka też swoje. Moje corki wyrosły na cudowne kobiety i matki. :) pozdrawiam. - Basia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wytrwalosci i cierpliwosci Paulino!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakbym siebie widziała.. Też jestem pracującą mamą w Paryżu. Też mam dwoje małych dzieci i moje weekendy wyglądają podobnie. W dni powszednie udaje mi się trochę odpocząć w pracy :).

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej! Świetny blog! Obserwuje od niedawna! Fajnie się czyta posty o sytuacjach które przeżywałam mieszkając w Paryżu! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam. Nie znałam dotąd Pani bloga ale śledząc FB naszych wspólnych polskich znajomych Pawła i Rafała R. przeczytałam informację o Pani książce, którą oczywiście mam zamiar kupić :) Powyższy post niezwykle poprawił mi nastrój :) Mam co prawda jednego takiego ancymona w domu ale bałagan i hałas podobny. Pisze Pani super lekkim językiem i po przeczytaniu kilku postów już wiem, że będę śledzić tego bloga. Życzę wszystkiego dobrego i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj...pamietam ten czas z dwoma corkami...szal kazdego dnia! Plany???hmmm....ledwie pomyslisz to slowo a juz sie wkolo wali:) nie marta sie-pozniej zrobi sie pusto i smutno bez dzieci w domu i moze ponownie pomyslisz o kims kto znowu zburzy ten porzadek...

    OdpowiedzUsuń
  10. I pozdrawiam tych swietnie zorganizowanych i dalekich od dramatyzowania komentujacych anonimowych!/jak zawsze musza gdzies zaistniec i zablyszczec...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale cię siostra broni! Popatrz a sama tez pisze anonimowo:-)

      Usuń
    2. Po co takie zyganie!! Kurna polaczki-mamuski z bożej łaski co to jedna niby lepsza od drugiej. Mam dwoje dzieci i czasem miałam ochotę je rozczłonkować na tatar, prosiłam wtedy o pomoc dziewczynę lat 17 i miała wśród moich taki posłuch, że miodzio. Na mojego krzykliwe NIEEEE było no to nie i zero słów. Po chwili on przychodził i próbował przepraszać. A ja miałam chwilę dłuższą na wyrównanie ciśnienia.

      Usuń
    3. Masz rację.

      Usuń
  11. wszystko byłoby ok, ale z dziećmi to tak jest, że jedne są bardzo grzeczne, a drugie dają w kość, polska Superniania (taki program w tv) zawsze mówiła, ze to zależy od rodziców, więc zachowanie dzieci jest odzwierciedleniem podejscia rodzicow do zycia i ich słabego charakteru ...hmmm wiec jakos do Ciebie nie pasuje mi jej stwierdzenie, jestes przeciez poukladaną kobietą, ktora wie czego chce, ale rzeczywiscie większosc dzieci wchodzi rodzicom na glowe, bo po prostu oni sobie na to pozwalają Suces to znalezć na nich indywidualny sposób wtedy chodzą jak aniołki Moi znajomi mają dzieci w podobnym wieku i one chodzą jak w zegarku i są szczesliwe, usmiechają sie lgną do innych, wszystko jest z nimi ok, ale tez mieli z nimi przeboje - po prostu trzeba wyczuć dzieciaki

    polecam ksiazke

    http://www.sklep.af.com.pl/pl/p/DALE-CARNEGIE.-SZKOLA-BIZNESU-/781

    to ona zmieniła te rozbrykane dzieciaki w aniolki :)

    OdpowiedzUsuń
  12. oj pomylilam link chodzi o

    wywieranie wpływu na ludzi cialdini

    tam fajnie opisane jest jak nauczyc dzieci takiego zachowania, aby same umialy wybrac dobre rozwiążanie, ktore im sie oplaca i odrzucic to co im szkodzi bez nadzowu rodzica

    OdpowiedzUsuń
  13. Dokładnie! Nie warto nic planować! Bo jak coś nie idzie tak jak powinno zdenerwowanie wzrasta podwójnie. Niestety z dziećmi już tak jest, chyba każda mama chociaż raz na jakiś czas ma takie myśli jak te opisane powyżej :) Pozdrawiam, życzę mniej nerwów i wytrwałości :)

    OdpowiedzUsuń
  14. nie zaglądałam tu chyba z rok i jakże miło przekonać się, że blog dalej istnieje i ma się dobrze a autorka w dalszym ciągu pisze lekko, inteligentnie i przyjemnie :) pozdrawiam serdecznie, Magda

    OdpowiedzUsuń
  15. paulinko to się uśmiechnęłam pod nosem\
    nic się nie martw to minie jak grypa - za jakiś czas
    w tym okresie nie należy prowadzić remontów udoskonalających upiększających wnętrza - u mnie jak wprowadziliśmy się do nowego domku synek załatwił na dzień dobry świ0eżutko pomalowane ściany czarnym markerem :) skąd go miał NIE WIEM ... teraz poszedł do pierwszej klasy .. ma odmalowany pokoik starsza też - i już nie ma klejenia byle czego i byle czym a duża nawet pająka nie chce zbić na ścianie bo zostawi ślad ... dzieci rosną wakacje mina - już minęły wszytko wróci do normy - jeszcze nie raz podniosą córeczki ciśnienie - teraz bułeczka w krzesełku a za jakiś czas pomadką diora która znika z kosmetyczki - wszystkie tak mamy chyba ze dzieci są swięte :) a s takie ?????? uściski m.

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak dobrze wiedzieć, że nie jestem sama w tym całym bałaganie..........

    OdpowiedzUsuń