Będąc w ciąży z
Lilianką, pamiętam jak położna podczas jednego z kursów rodzenia, swoimi
poradami, pragnęła uchronić nas – przyszłe matki przed frustracją. Jej słowa „nic
nie planujcie, żyjcie z godziny na godzinę, i nie przeciążajcie się obowiązkami”
nadal brzmi mi w uszach.
Wczoraj
zaplanowałam sobie, że dziś rano, po zjedzonym śniadaniu, zabiorę dziewczynki
na spacer, przy okazji, odprowadzę naszych kanadyjskich przyjaciół, którzy
przyjechali w odwiedziny, na stację, po drodze zajrzę do Lidla, aby kupić kilka
rzeczy, oraz do sklepu z organiczną żywnością, aby dokupić słoiczki dla małej „na
wszelki wypadek” Spodziewałam się, że najpóźniej o 12 wrócę do domu, aby dać
dzieciom obiad, a podczas gdy Ofelcia będzie miała popołudniową drzemkę, Lilka
obejrzy bajkę, ja sprzątnę, ugotuję
zupę, zrobię pranie, pochowam
prasowanie, i załatwię tysiąc innych wspaniałych i pobudzających intelektualnie
spraw J Gdzieś w
między czasie znajdę chwilę, i napisze wspaniałego i inteligentnego posta, o
wystawie Janne Lanvin w Paryżu. Po południu, udamy się z podwieczorkową wizytą
do koleżanki Lilki, i tam przy kawie, troszkę się rozerwę. Na 17.30 wrócę do
domu, aby przygotować się na wyjście do restauracji z przyjaciółmi. I
oczywiście, spędzę fantastyczny wieczór.
Cóż, jest już
godzina 15, a ja w Lidlu nadal nie byłam….
źródło internet |
Wstałam jak
codziennie, o godzinie 7 rano, ubrałam Ophelię, zrobiłam jej mleko, i razem z
mężem zeszliśmy na śniadanie. O mniej więcej 8 rano, po skończonym śniadaniu,
kuchnia wyglądała jakby właśnie przeszedł prze nią huragan Catherina…. Ophelcia
wykazała się ogromną kreatywnością, i przeżutą bagietką, wysmarowała zarówno
podłogę, jak i meble. Z krzesełka do karmienia, w którym za diabła nie chce
siedzieć po zjedzonym posiłku, wyciągnęła wszystkie zabawki, i rozwlokła je po
całej kuchni. Zabrałam ją do sypialni, zostawiłam na podłodze i poszłam wziąć
prysznic. Zdecydowałam się na podjęcie ryzyka i umycie włosów, co zdecydowanie
przedłużyło mój pobyt w łazience. W tym czasie, Ophelcia, wyjęła z szafki nocnej
pudełko z chusteczkami, i wyciągając jedną po drugiej, darła je na tysiące
kawałeczków. Również kosz z brudnymi ubraniami wzbudził w niej zainteresowanie,
więc postanowiła wysypać całą jego zawartość. Gdy wyszłam spod prysznica, moim
oczom ukazał się widok, co najmniej apokaliptyczny. Chwilę później do sypialni
wpadła Lilka, i teraz oprócz bałaganu, panował w niej jazgot i chaos.
O 9.30 Ofelcia
już spała, a Lilka po śniadaniu oglądała Księżniczkę Zosię w telewizji.
Przyjaciele, zjedli śniadanie, i chwilę potem byli gotowi do wyjścia. Ja
oczywiście nie… Więc poszli sami. W momencie, gdy zamykali drzwi, z sypialni na
drugim piętrze dobiegł mnie krzyk, informujący, że koniec spania. Zabrałam
Lilkę na górę, licząc na to, że ją ubiorę, aby chociaż jedna z dziewczynek,
była gotowa do wyjścia.
Jednak Lilka
zrobiła skandal, i musiałam się z nią pobawić. W tym czasie Ophelcia, aby
wykazać poziom swojej kreatywności i odwagi, wraz z pomocą Liliany, przewróciła
do góry nogami obie dziecinne sypialnie, wyciągając wszystkie możliwe zabawki. Gdy
udałam się na 5 minut do toalety, mała zdążyła wejść na krzesełko, a następnie
na biurko! O zgrozo!!! A później był obiad, podczas którego puree zostało
wtarte w krzesło, w podłogę i w meble. Podczas , gdy sprzątałam po obiedzie,
dziewczynki „robiły porządki w salonie”
W końcu ponownie
położyłam młodszą spać, a starszą usadziłam przed malowankami i kredkami.
Już 15, na każdym
piętrze mojego domu jest sajgon, pranie dusi się niewyjęte od godziny, a zupa
mi wykipiała i zalała całą kuchenkę (Lilka zażądała sobie ogórkową na kolacje,
człowieku, bądź tu mądrym)
I tak chodzę w
prawo i w lewo, w górę i w dół, i kręcę się i krzątam, i całkowicie nie mogę
ogarnąć. Ophelcia płacze jak tylko coś jest nie po jej myśli, i krzykiem
reaguje na każde moje „nie” A Lilianka, ciągle nawija i rusza się bez przerwy,
jakby była króliczkiem z reklam Duracella.
I jak pomyślę, że
to dopiero połowa lipca, a tu jeszcze półtora miesiąca wakacji…. To dostaję
gorączki, i mam już dość. W akcie desperacji, na grupie fecebookowej mamusiek
we Francji, pożaliłam się wirtualnym koleżankom, i co się okazało…???
Że one też mają
dość, dostają szału i puszczają im nerwy. Że czasami mają ochotę „rozszarpać”
swoje dzieciaki, albo wyjść z domu, trzasnąć drzwiami i pozostawić za sobą ten
ciągły krzyk, hałas i jazgot. Że one również, chodzą jak bomba zegarowa, która
za chwilę wybuchnie. Że czasami maja ochotę „oddać dzieci” komuś na wychowanie.
Że one również są wykończone harcami
swoich maluchów, i marzą o ciszy, spokoju, dobrej książce i fajnym filmie. Bez
względu czy mają jedno dziecko czy piątkę.
I że one też mimo
tego wszystkiego, kochają „te małe niegrzeczne szczeniaki” ponad wszystko na
świecie.
Miłego, cichego i
spokojnego popołudnia Wam życzę! Pamiętajcie, aby nic nie planować, bo
frustracja będzie ogromna
Do sklepu pójdę
jutro, albo w czwartek, albo zamówię coś na wynos J
Nic nadzwyczajnego.Zwykły dzień człowieka XXI wieku. Masz tendencje do drmatyzowania i robienia wielkiego hallo ze zwykłych rzeczy. Pozatym - może jesteś mało zorganziowana i drugie dziecko Cię przerosło, albo mialaś za duże oczekiwania od życia?
OdpowiedzUsuńDobrze powiedziane
Usuńpoza tym pisze sie osobno..... Poza tym, to kto tu dramatyzuje, a kto jest przewrazliwiony czlowieku. Wyluzuj i przymroz oko, to poczujesz sens...
UsuńAle mi zrobiłaś dobrze tym postem :) Ja mam co prawda na razie jedno dziecię (drugie w drodze), ale czasem mam ją ochotę wystawić za drzwi, zamknąć i nie otwierać. Takie to małe, a takie upierdliwe :) A za chwilę kochane.
OdpowiedzUsuńMoje dziewczynki są w Polsceu dziadków i mam nadzieję, że zachowują się jak należy, bo mimo, że piekielnie za nimi tęsknię (na bank bardziej niż one), to już planuje im przyszłoroczne wakacje też u dziadków :D
OdpowiedzUsuńPewnie, kochana mamuśku - zamęcz dziadków....
UsuńJa mam juz dzieci dorosłe, ale też przez to przechodziłam . Nie martw się, nie ty pierwsza i nie ostatnia masz wszystkiego dosyc. Ja moim mowiłam ,( jak mi dały tak popalić do wiwatu ) , że idę w cały świat. Wiem, wiem, że psychologia, ze psycholog, itp.... że to nie jest metoda, ale teoria swoje i praktyka też swoje. Moje corki wyrosły na cudowne kobiety i matki. :) pozdrawiam. - Basia.
OdpowiedzUsuńWytrwalosci i cierpliwosci Paulino!
OdpowiedzUsuńJakbym siebie widziała.. Też jestem pracującą mamą w Paryżu. Też mam dwoje małych dzieci i moje weekendy wyglądają podobnie. W dni powszednie udaje mi się trochę odpocząć w pracy :).
OdpowiedzUsuńHej! Świetny blog! Obserwuje od niedawna! Fajnie się czyta posty o sytuacjach które przeżywałam mieszkając w Paryżu! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWitam. Nie znałam dotąd Pani bloga ale śledząc FB naszych wspólnych polskich znajomych Pawła i Rafała R. przeczytałam informację o Pani książce, którą oczywiście mam zamiar kupić :) Powyższy post niezwykle poprawił mi nastrój :) Mam co prawda jednego takiego ancymona w domu ale bałagan i hałas podobny. Pisze Pani super lekkim językiem i po przeczytaniu kilku postów już wiem, że będę śledzić tego bloga. Życzę wszystkiego dobrego i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOj...pamietam ten czas z dwoma corkami...szal kazdego dnia! Plany???hmmm....ledwie pomyslisz to slowo a juz sie wkolo wali:) nie marta sie-pozniej zrobi sie pusto i smutno bez dzieci w domu i moze ponownie pomyslisz o kims kto znowu zburzy ten porzadek...
OdpowiedzUsuńI pozdrawiam tych swietnie zorganizowanych i dalekich od dramatyzowania komentujacych anonimowych!/jak zawsze musza gdzies zaistniec i zablyszczec...
OdpowiedzUsuńale cię siostra broni! Popatrz a sama tez pisze anonimowo:-)
UsuńPo co takie zyganie!! Kurna polaczki-mamuski z bożej łaski co to jedna niby lepsza od drugiej. Mam dwoje dzieci i czasem miałam ochotę je rozczłonkować na tatar, prosiłam wtedy o pomoc dziewczynę lat 17 i miała wśród moich taki posłuch, że miodzio. Na mojego krzykliwe NIEEEE było no to nie i zero słów. Po chwili on przychodził i próbował przepraszać. A ja miałam chwilę dłuższą na wyrównanie ciśnienia.
UsuńMasz rację.
Usuńwszystko byłoby ok, ale z dziećmi to tak jest, że jedne są bardzo grzeczne, a drugie dają w kość, polska Superniania (taki program w tv) zawsze mówiła, ze to zależy od rodziców, więc zachowanie dzieci jest odzwierciedleniem podejscia rodzicow do zycia i ich słabego charakteru ...hmmm wiec jakos do Ciebie nie pasuje mi jej stwierdzenie, jestes przeciez poukladaną kobietą, ktora wie czego chce, ale rzeczywiscie większosc dzieci wchodzi rodzicom na glowe, bo po prostu oni sobie na to pozwalają Suces to znalezć na nich indywidualny sposób wtedy chodzą jak aniołki Moi znajomi mają dzieci w podobnym wieku i one chodzą jak w zegarku i są szczesliwe, usmiechają sie lgną do innych, wszystko jest z nimi ok, ale tez mieli z nimi przeboje - po prostu trzeba wyczuć dzieciaki
OdpowiedzUsuńpolecam ksiazke
http://www.sklep.af.com.pl/pl/p/DALE-CARNEGIE.-SZKOLA-BIZNESU-/781
to ona zmieniła te rozbrykane dzieciaki w aniolki :)
oj pomylilam link chodzi o
OdpowiedzUsuńwywieranie wpływu na ludzi cialdini
tam fajnie opisane jest jak nauczyc dzieci takiego zachowania, aby same umialy wybrac dobre rozwiążanie, ktore im sie oplaca i odrzucic to co im szkodzi bez nadzowu rodzica
Dokładnie! Nie warto nic planować! Bo jak coś nie idzie tak jak powinno zdenerwowanie wzrasta podwójnie. Niestety z dziećmi już tak jest, chyba każda mama chociaż raz na jakiś czas ma takie myśli jak te opisane powyżej :) Pozdrawiam, życzę mniej nerwów i wytrwałości :)
OdpowiedzUsuńnie zaglądałam tu chyba z rok i jakże miło przekonać się, że blog dalej istnieje i ma się dobrze a autorka w dalszym ciągu pisze lekko, inteligentnie i przyjemnie :) pozdrawiam serdecznie, Magda
OdpowiedzUsuńpaulinko to się uśmiechnęłam pod nosem\
OdpowiedzUsuńnic się nie martw to minie jak grypa - za jakiś czas
w tym okresie nie należy prowadzić remontów udoskonalających upiększających wnętrza - u mnie jak wprowadziliśmy się do nowego domku synek załatwił na dzień dobry świ0eżutko pomalowane ściany czarnym markerem :) skąd go miał NIE WIEM ... teraz poszedł do pierwszej klasy .. ma odmalowany pokoik starsza też - i już nie ma klejenia byle czego i byle czym a duża nawet pająka nie chce zbić na ścianie bo zostawi ślad ... dzieci rosną wakacje mina - już minęły wszytko wróci do normy - jeszcze nie raz podniosą córeczki ciśnienie - teraz bułeczka w krzesełku a za jakiś czas pomadką diora która znika z kosmetyczki - wszystkie tak mamy chyba ze dzieci są swięte :) a s takie ?????? uściski m.
Jak dobrze wiedzieć, że nie jestem sama w tym całym bałaganie..........
OdpowiedzUsuń