piątek, 6 listopada 2015

Kości i skóra, czyli dlaczego modelki są tak bardzo chude...

Czy znacie Charlie Howard, młodą i piękną Brytyjkę? Jeszcze kilka tygodni temu, była ona przeciętną (nie znaczy złą!) modelką, która radziła sobie finansowo, miała swoich klientów, swoje kontakty, i dość przyzwoite dochody. Jednak dziewczyna zrezygnowała z współpracy, ze swoją agencją w Londynie, jednocześnie publikując na swoim facebookowym profilu, list otwarty do pracowników owej agencji. List został poparty przez setki tysięcy osób na całym świecie! Gdy czytałam jej wypowiedź, miałam wrażenie, że ponownie przeżywam koszmar sprzed kilku lat. Koszmar, który zaczął się z początkiem modelingu, i z którego dopiero teraz powoli się otrząsam.


Patrząc na wybiegi, stwierdzić można otwarcie, i nie jest to już żadnym sekretem, że przechadzają się po nich coraz to chudsze dziewczyny, które czasami wyglądają na niedożywione, a nawet chore. Wymagania wagowe stawiane młodym kobietom przez modelingowy światek są coraz większe. Gdy zaczynałam pracę w zawodzie, pod koniec lat 90tych (Boszeeee, jak to dawno!!!) modelki chodzące w pokazach, nosiły rozmiar 36, a nawet 38 (o zgrozo!) Dzięki temu, udało mi się wykonać kilka świetnych prac, i wielkich pokazów znanych projektantów. Z czasem jednak, te kanony urody zaczęły ulegać zmianie, i gdy cztery lata później współpracowałam ze znaną agencją mody Ford, nieustannie musiałam wysłuchiwać uwag na temat mojej wagi. Moja bookerka Jenny, była modelka, urodziwa kobieta, sama była wyjątkowo szczupła, dzięki jak to określała „discipline alimentaire”, czyli żywieniowej dyscyplinie. Ja w tamtym okresie, „dyscypliny” ani diety nie przestrzegałam, ale stresująca sytuacja życiowa, doprowadziła mnie do wagi 54/55 kg przy wzroście 180 cm. Nie byłam szczupła, byłam wręcz chuda, o czym mówiło głośno moje otoczenie bliskich i przyjaciół. Jenny powtarzała, że nie zrobię kariery, i nie będę podobać się klientom, jeśli nie schudnę dodatkowych kilogramów. Problem ten dotyczył nie tylko mnie, ale również wielu moich koleżanek, zarówno w paryskiej agencji, jak i w innych agencjach na świecie. Wiem, że niektóre z nich czytając ten tekst, kiwają głowami, i wspominają naszą ówczesną bookerkę, która nas tyranizowała.


Gdy rozpoczynałam modeling, byłam młodą, zakompleksioną nastolatką, i miałam nadzieję, że praca w zawodzie modelki, pozwoli mi, na pozbycie się owego poczucia niższości. Nic bardziej mylnego. Zawód modelki, nauczył mnie, jak wyeksponować moje fizyczne atuty, nauczył pewnej elegancji, chodu, pozowania do zdjęć. Nauczył mnie również, pewności siebie „na pokaz”. Jednak to właśnie modeling wciągnął mnie w ogromne kompleksy, z których nie potrafię się wykaraskać po dziś. Bo będąc modelką, okazuje się, że zawsze jest coś nie tak. Włosy są za krótkie, więc zapuszczasz, jednak z czasem okazuje się, że długie też złe, więc obcinasz. Masz za mały lub za duży nos, za wielką głowę, za duże dłonie, za krótkie nogi…. Zaczyna się już od pierwszej chwili, gdy przekraczasz drzwi agencji, a za nią czeka na ciebie booker (agent) z ankietą dotyczącą Twojej osoby i ……….. centymetrem. Boże, jak ja nienawidziłam tego centymetra, wprawiał mnie on w paniczny strach. Wiedziałam, że jeżeli rezultat pomiarów, nie będzie na miarę oczekiwań bookerki, będę mierzona raz w tygodniu, aż do osiągnięcia wymaganych wymiarów. Owa ankieta, to było skrupulatne spisanie wszelkich obserwacji, na temat mojego ciała, wymiary nie tylko bioder i pasa, oraz numer buta, ale nawet długość nóg lub rąk. Gdy w Monachium, podczas „pierwszych oględzin” w agencji, ówczesna agentka, poprosiła abym szeroko się uśmiechnęła w celu dokładnego obejrzenia moich zębów, poczułam się jak koń wystawiony na handel.


Kilka lat temu, podczas castingu w Paryżu, poznałam młodą dziewczynę, urodziwą, sympatyczną, troszkę niepewną siebie. Wysoka blondynka, o rozmiarze 36. Dziś jest jedną z czołowych modelek o międzynarodowej sławie, robi wielkie kampanie, chodzi we wspaniałych pokazach, i ogólnie bryluje w świecie mody, z czego bardzo się cieszę. Zawsze warto dopingować ludziom, i cieszyć się z ich sukcesów. Jednak, osoba ta, dziś jest chuda, przerażająco chuda, i oficjalnie mówi, że taki ma metabolizm. Myślę, że uwierzyłabym w to, gdyż sama mam koleżanki, które są wychudzone, i które pałaszują kopce żywności. Jedna z nich ma problemy z tarczycą, inna ma zaburzony metabolizm, i jest głodna średnio co dwie godziny, jeszcze inna ma ciężką chorobę jelit. Zdarzają się wyjątki, które potwierdzają regułę. Jednak młoda dziewczyna, o której piszę, nie jest tym wyjątkiem. Środowisko jest małe, i wszyscy wszystko o sobie wiedzą. Jedna z przyjaciółek, opowiadała mi ostatnio, jak na nowojorskiej sesji, owa top modelka liczyła rodzynki, które może zjeść… Nie mówię, że to dzięki chudości stała się światową top modelką, lecz właśnie ta pozycja sprawiła, że stała się anorektyczką.
Poprzeczka stawiana jest coraz wyżej młodym dziewczynom. Z telewizji i gazet, uśmiechają się do nas wyretuszowane twarze i ciała w rozmiarze 34, podczas gdy ostatnie badania we Francji, stwierdziły, że standardowym rozmiarem w kraju wina i serów jest rozmiar 40!

Osoby odpowiedzialne za modelingowy biznes, spychają winę jedne na drugich. Bookerzy mówią, iż takie są wymagania klientów, Ci natomiast odpowiadają, że takie przedstawia się im modelki. Fotografowie i styliści tłumaczą, że ubrania lepiej wyglądają na osobach szczupłych i smukłych.
 I koło się zamyka………..


Pamiętam, gdy któregoś dnia, spacerując po Paryżu z moją mamą, natknęłam się pod agencją, na moją bookerkę Jenny. Uśmiechneła się, i jak zwykle przywitała uprzejmie z moją mamą i ze mną. Po chwili naszej rozmowy, stwierdziła, że świetnie wyglądam, i że dużo schudłam, zwłaszcza w biodrach. Ale straciłam jakiś urok na twarzy, gdyż, za bardzo zapadły mi się policzki. Po chwili namysłu dodała, że powinnam pozostać przy takich rozmiarach, ale przytyć na twarzy, tylko na twarzy!!! Tamtego dnia, ważyłam 52 kg, czyli 8 kg mniej niż dzisiaj. Tydzień później opuściłam agencję Ford, nie miałam już siły do tego wszystkiego. Przeszłam do innej agencji, mniej prestiżowej, bardziej komercyjnej, a dwa lata później całkowicie pozostawiłam modeling.
I nikt mi nie wciśnie, że sytuacja się zmienia, że teraz promuje się dziewczyny o zdrowej sylwetce, szczupłe, i pełne energii. O tym się tylko mówi, ale nic się z tym nie robi………




Dziś mam 33 lata, noszę rozmiar ubrań 38, odżywiam się zdrowo i regularnie, staram się nie podjadać. Mimo to kocham czekoladę, chipsy, czy francuskie sery. Regularnie uprawiam fitness, i dbam o swoją sylwetkę, bez głodzenia się, i odmawiania sobie przyjemności. Mimo to, prawie codziennie wchodzę na wagę, skontrolować czy wszystko w porządku. Do dziś leczę się z kompleksów, których nabyłam podczas pracy, jako modelka, a które pozostawiły na mnie ślad, na następne lata….

16 marca 2015 roku, we Francji, w życie weszła ustawa, zakazująca agencjom rekrutacji i prezentowania modelek o wyglądzie anorektyczek. Za złamanie prawa grozi kara do 75.000 euro mandatu i sześciu miesięcy więzienia. Agencja, przed podpisaniem umowy z modelką, ma obowiązek pokazać certyfikat medyczny, na którym będzie widniał zapis, iż dana dziewczyna ma IMC ponad 18 punktów (55 kg przy 175 com wzrostu) A jak to się prezentuje w rzeczywistości? Domyślcie się sami.

27 komentarzy:

  1. "Fotografowie i styliści tłumaczą, że ubrania lepiej wyglądają na osobach szczupłych i smukłych" Hmm... smukłych i szczupłych tak , ale nie wychudzonych. Ja nie wiem czy taka moda, ale zauważyłam , że aktorki które dużo schudły noszą luźne ubrania , jakby się wstydziły swojej chudości.
    Pokazywanie ubrań na modelkach o rozmiarze 32-34 to dla mnie oszustwo skoro podobno typowe rozmiary kobiet to 38-42 ( w zależności od kraju ) , ponieważ te ubrania , które leżą dobrze na rozmiarze 32 nie będą dobrze wyglądały na 40 . ElżbietaK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, i dodałabym jeszcze kwestię wieku. Moja teściowa, po 60, zawsze zastanawia się dlaczego kolekcje drogich projektantów prezentują 16 letnie dziewczyny, biorąc pod uwagę, że kupują je kobiety dorosłe, czy dojrzałe!

      Usuń
  2. Post wart przeczytania przez młode dziewczyny zapatrzone w świat modelingu. Dziękuję : )

    OdpowiedzUsuń
  3. Domyslalam sie ze nie ma nic normalnego w okropnej chudosci modelek spacerujacych po wybiegach, ale to co piszesz - liczenie rodzynek? To bardzo, bardzo smutne :( Uwazam ze podjelas sluszna decyzje odchodzac z modelingu. Wydajesz sie byc szczesliwa i spelniona, oby tak juz zostalo :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie, ja "rodzynek" nigdy nie liczyłam, niestety jestem ogromnym łakomczuchem, więc nie potrafiłabym :)

      Usuń
    2. Ja tez nigdy nie potrafilabym tak sie glodzic, jestem troche jak typowy facet - kiedy jestem glodna to robie sie zla, dlatego wole nie dopuszczac do glodu :P

      Usuń
  4. To dla mnie dosc trudny temat z wielu względów. Niemal całe swoje nastoletnie lata zmagałam sie z zaburzeniami odżywiania i w najgorszym momencie choroby headhunter zaczepił mnie na stoku narciarskim. Bylam wtedy naprawde chuda, smutna i nawet niespecjalnie wysoka jak na standardy wybiegowe, ale buty narciarskie mogą zmylić. Tego samego dnia wylądowałam w szpitalu i nigdy na numer z wizytówki nie oddzwoniłam, bo chociaż nie wyzdrowiałam, to wiedziałam, ze przez szpital trochę przytyłam. I tyle. Modelki do dziś kojarzą mi sie z tym, przez co ja przechodziłam, chociaż wiem, ze duzo dziewczyn radzi sobie w tej profesji bez wpadania w paranoje. Ciesze sie, ze teraz juz wszystko z tobą dobrze, Paulino. A przynajmniej znacznie lepiej.
    I wyglądasz najpiękniej na swiecie. Dzięki tym swoim chudym biodrom masz dziś najcudniejsze dziewczyny, a najważniejszy i tak jest blask w oku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zuzanna, dzięki wielkie. Przykro mi słyszeć, że miałaś takie problemy zdrowotne... Może i modelką nie zostałaś, ale powinnaś przebranżować się, i stać się stylistką, bo całkowicie to ogarniasz!

      Usuń
  5. Przykry... ale bardzo dobry wpis... dlatego właśnie nigdy nie mogłabym być modelką... jeśli komuś nie podoba się jak wyglądam to niech się nie patrzy ;) W każdym ciele i każdej wadze można czuć się dobrze. Trzeba w sobie zobaczyć tylko coś więcej niż kilogramy i centymetry ;)

    P.S. Ja na wagę nie wchodzę odkąd schudłam do 60 kg... nie chcę się zdenerwować kiedy zobaczę więcej :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martusiu, masz całkowitą rację. I ja właśnie do tego dążę!!!

      Usuń
  6. A ja myślę , że dopóki kreatorami mody będą mężczyźni geje , dopóty będzie moda na modelki o sylwetce wychudzonego chłopca. Niestety , to oni kreują anoreksję wśród młodych dziewczyn , bo to oni wymagają , żeby modelka była podobna do nastoletniego zniewieściałego chłopca. Typowa młoda polska kobieta też ma rozmiar 38-40 , a dojrzała pani nawet 42-44 i wcale nie jest jakąś wyjątkową grubaśnicą.No cóż ta branża rządzi się nieludzkimi niekiedy prawami. oby jak najszybciej to się skończyło. Pozdrawiam Cię i życzę Ci Mamo w Paryżu wszystkiego dobrego. Dobrze , że o tym napisałaś. Może taki wpis pozwoli niektórym młodym dziewczynom otworzyć oczy na świat modelingu i spojrzeć na niego inaczej .- MARIA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że coś w tym jest. Jednak projektantki kobiety, nie są "lepsze"......

      Usuń
    2. No wlasnie, taka generalizacja nie do końca jest na miejscu, bo jednym z najbardziej sensualnych i kobiecym kształtom sprzyjającym projektantem jest moim zdaniem Cavalli. Lagerfeld, choć prywatnie hołdujący chudości, na wybiegi Chanel wpuszcza piekne kobiety o całkiem realnych rozmiarach. Z drugiej strony mamy modelki Versace, które ostatnio wyglądają niemal przerażajaco, podobnie jak u Gucciego, gdzie dyrektorem artystycznym była bardzo długo pani Giannini. Isabel Marant pokazuje szczupłe, nie chorobliwie chude dziewczyny, ale to samo robił Valentino przed przejściem na emeryturę. Należy pamietać, ze to chyba po prostu znak naszych czasów - brak umiaru. Nie mieszalabym w to preferencji seksualnych, bo niezwykle kobiecą sylwetkę Diora z lat 50/60. z zaznaczona talia i rozkloszowanymi biodrami wylansował Saint Laurent. Jakby nie było - gej.

      Usuń
  7. Mam nadzieję, że nie obrazisz się za to, co za chwilę napiszę. ;)
    Modelki często są oceniane jako kanon piękna. Tyle, że jak patrzę na modelki z lat 80-90 i te obecne, to wolę podziękować za taki kanon piękna. Tym bardziej, że to, co widzimy na wybiegach bardzo wpływa na to, co możemy znaleźć w sklepach. Daleko mi do modelki, tak samo jak daleko mi do rozmiaru 54. Generalnie mieszczę się w normie, ale od mniej-więcej dwóch lat prawie każda wizyta w sklepie kończy się dla mnie olbrzymią frustracją. I to nie z powodu rozmiaru. Mam wrażenie, że znaczna większość ubrań jest robiona dla dziewczyn, które kompletnie nie mają kształtów. Jak tylko pojawia się trochę biustu czy pupy, to ubranie po prostu źle leży. Dlatego bardzo nie podoba mi się to, co dzieje się w modzie.
    Z przerażeniem obserwuję też jak to wszystko przekłada się na teatr i wymagania wobec aktorek. Na szczęście jeszcze nikt nie wpadł na pomysł żeby nas mierzyć, ale niestety kult chudego ciała ma się coraz lepiej nawet jeśli nie wygląda to zbyt dobrze na scenie. Dlatego też omijam, póki mogę, kino i telewizję - nie chciałabym żyć pod taką presją jak Ty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnès, to już wpływa na aktorki. Zobacz co się stało z bohaterkami np kultowego serialu "Gotowe na wszystko" Zaczynały jako szczupłe kobiet, a skończyły jak kostuchy.... Myślę, że do teatru, "ta moda na chudość" się nie przedostanie. Nie ten typ odbiorców :))))

      Usuń
  8. Paulina ja bym popadła przez ten modeling w takie kompleksy jak cholera.Jesteś niezwykle mądra dziewczyną, że pożegnałaś się z tym szambem. Nie ma dziwne, że są dziewczyny, które tego nie wytrzymują, a potem nieszczęście gotowe. Trzymaj się pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karola, widzisz, ja właśnie popadłam, i dopiero teraz jako 30 latka, matka i żona, powoli wychodzę z tego wszystkiego... Najważniejsze to jednak, otrząsnąć się w porę...

      Usuń
  9. Dobry post przestroga dla innych naiwnych dziewczyn, które niestety myślą, ze zostaną od razu gwiazdami pierwszego formatu .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, bo "estradowych gwiazd" jest bardzo mały odsetek

      Usuń
  10. Właśnie dlatego nigdy bym nie pozwoliła córce na modeling. :( Teresa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tereso, modeling ma nietylko złe strony.... ma również wiele atutów. Tylko wszytko z głową!

      Usuń
  11. Widziałam w programach tv jak jurorzy traktują potencjalne modelki. To jest żenujące. Jak na targu końmi . Przenigdy bym nie chciała tego robić. Bo tak jak piszesz tych dziewczyn z pierwszej ligi jest niewiele . Reszta to tło, które musi znosić impertynencje ekip fotograficznych i projektantów. Fajne jest to , że wiele można zwiedzić podróżując po świecie, no i jakaś kasa tez z tego jest, ale jakim kosztem ? Wieczna kontrola wagi :( masakra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Telewizyjne programy dotyczące modelingu, to jedna wielka maskarada, i nie ma to nic wspólnego z realiami. Dobrze chociaż ,że Krupa ratuje o uśmiechem i sympatą do młodych kandydatek

      Usuń
  12. Mam na to swoja osobista teorie. Może sie mylę. Światem mody rządzą geje, wiec siłą rzeczy kanon urody będzie bliższy smukłej (czytac: chudej) dziewczynie bez biustu - tak naprawdę przypominającą bardziej młodego chłopca niż młodą kobietę.
    Serdecznie pozdrawiam
    AGa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że coś w tym jest, ale też nie tak do końca. W latach 80 tych, czy wcześniej, też homoseksualiści rządzili modowym światem, a było zupełnie inaczej... może to takie czsy..... sama nie wiem

      Usuń
    2. Paulina no nie wiem czy było inaczej ? , obejrzałam niedawno film YSL i już wtedy stawiało się na skrajną szczupłość. Potem była wyjątkowo szczupła Twiggi .Teraz jest to już masakra. One niektóre nie dość , że są brzydkie , z wielkimi wystającymi kolanami, krzywymi od chudości nogami , to jeszcze bez biustu i bez kształtów. Co innego taka Monika Bellucci . To jest seksowna kobieta i ta powinny wyglądać modelki :) takie jest moje zdanie

      Usuń